Zdumiewająca rzecz miała miejsce 3 maja 2017 roku na Placu Zamkowym w Warszawie. Oto prezydent Rzeczpospolitej Polskiej powiedział coś, co zwykle słyszy się z ust rewolucjonistów, którzy zagrzewają naród do boju bezpardonowo atakując aktualnie sprawujących władzę. Rzeczpospolita powinna być państwem, gdzie wszyscy są absolutnie wobec prawa równi. Gdzie nie ma żadnych, bezpodstawnych uprzywilejowań. Gdzie nie ma żadnych lepszych kast obywateli. Gdzie wszyscy obywatele stanowią jedność (brawa).
Niejasne w tej wypowiedzi jest tylko, czy kasta to gorszy sort, czy samoistny byt. Reszta jest zdumiewająca, czemu daliśmy wyraz na samym początku. Oto półtora roku po wyborach nie liderzy opozycji, ale prezydent Rzeczpospolitej Polskiej oznajmia publicznie, że — powtórzymy żeby upewnić się, że nie przesłyszeliśmy się — „Rzeczpospolita powinna być państwem, gdzie wszyscy są absolutnie wobec prawa równi”! Aż się prosi zapytać dlaczego półtora roku po wyborach jeszcze nie jest!?
Cały wpis