Ziemcy czyli my

Grubo ponad pół roku temu (jak ten czas leci!) omawiając cyklMistrzowie polskiej fantastyki” skoncentrowałem się na „Achai” Ziemiańskiego. Miesiąc później krytycznie spojrzałem na kolejną pozycję cyklu, „Pomnik królowej Achai”. Wspominam o tym, ponieważ postanowiłem wyręczyć autora i dodać wątek, który z nieznanych przyczyn pominął. Moim zdaniem niesłusznie, ponieważ pozwala wiele wyjaśnić, rozwiać wątpliwości, uczynić opis świata spójniejszym i logiczniejszym.

Ziemiański wykreował świat równoległy, alternatywną rzeczywistość. Niestety, jak wszystko, w czym maczali palce bogowie, nie trzymający się zbytnio kupy, choć można to było w łatwy sposób naprawić, co właśnie postaram się uczynić.  Żeby zrozumieć o co chodzi, króciutkie wprowadzenie. Świat Achai to planeta przedzielona na równiku nieprzebytymi, sięgającymi stratosfery, górami. Południowa półkula należy do krajanów Achai, panuje tu magia i czary, a rozwój, postęp jest skutecznie blokowany. Na półkuli północnej z kolei magia nie działa, a zamieszkują ją pragmatyczni Cisi Bracia. I jedni i drudzy zostali stworzeni przez bogów. Gdzieś tam, hen w kosmosie, kryje się trzecia siła, Ziemcy. Oddajmy głos czarownikowi:

My i wy zostaliśmy stworzeni przez Bogów. W akcie moralnym, powstaliśmy z ładu, przemyśleń i filozofii. Zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Bogów. Niestety, Seph, syn najstarszego ze Stwórców, miał inny plan. Nie potrafił sam powołać do życia innej rasy, więc umieścił potomstwo swoich chorych przemyśleń gdzieś daleko, w ukrytym świecie. Obdarzył rozumem zwierzęta. Ich inteligencja wykluła się w drodze ewolucji. Nie zna więc pojęcia ładu, nie ma odniesień do miłości, sprzyjania, do żadnych ludzkich cech. Amoralna i zwierzęca w swej naturze, powstała podczas rzeźni na polu bitwy, gdzie wszyscy zjadali wszystkich. Nie zna zatem pojęcia litości. Zasady niezmiennego trwania są dla niej wstrętne! Zabić, żreć, mieć coraz więcej! To jedyne reguły, które obowiązują w ich świecie. Zabić, żreć, mieć. Żadnych innych celów nie mają. Niestety, mają za to błyskotliwą inteligencję, wytrenowaną w radzeniu sobie na polu bitwy.

Co było dalej? Jeszcze raz czarownik:

Kiedy Bogowie napotkali barierę, której pokonać nie sposób zrozumieli, że muszą stworzyć coś, co dostanie drugą szansę. Stworzyli więc ludzi, zapłodnili nieskończoną liczbę światów w całym wszechświecie istotami zrodzonymi z magii i ładu, stworzonymi na obraz i podobieństwo Bogów. Syn najwyższego Boga, Bóg Zdrajca Seph, myślał inaczej. Po co powtarzać historię Bogów? — myślał. Trzeba stworzyć istoty inne, pozbawione ładu i moralności. I uruchomił proces, w wyniku którego powstali Ziemcy. Stwory, które powstały w wyniku ewolucji zwierząt. Bez duszy, nieznające magii, dążące nie do ładu, tylko do dominacji! Zewnętrznie nas przypominają, ale to tylko łudzące, powierzchowne podobieństwo.

Nie sposób było znaleźć wylęgarnię Ziemców w całym wszechświecie. Bogom się to udało. I najstarszy Bóg wysłał tam swojego młodszego syna, Jezusa, żeby przyniósł światło nawet zwierzętom z szatańskiego miotu! Zwierzęta jednak nie przyjęły nauki Jezusa. Nie chciały światła. Zabiły go.  […] Dlatego Jezus nie udał się do świata Ziemców cieleśnie. Posłał tam swoją duszę. […]

To wszystko, o czym mówię, miało miejsce właśnie tu. W tej świątyni. To ołtarz, ku któremu zmierzamy, umożliwił Jezusowi wysłanie swojej jaźni, swojej woli i swojej duszy do innego świata! To z tego ołtarza korzystał Jezus.

Zawsze gdy w grę wchodzą podróże w czasie lub bogowie, fabuła przestaje się kleić. Tak jest i w tym przypadku. Na przykład półkula północna świata Achai jest kopią Ziemi. Szkopuł w tym, że całości nie da się odwzorować na połówce. Na dokładkę z opisu wynika, że najpierw powstali ludzie na obraz i podobieństwo bogów, a dopiero później Ziemcy. A przecież nawet bogowie nie są w stanie kopiować czegoś, co jeszcze nie istnieje. Autor przeszedł nad tym do porządku dziennego, stąd próba załatania luki, rozwiania wątpliwości. Oczywiście bez ujawniania fabuły, by nie psuć przyjemności obcowania z prawdziwymi Polakami i Polską będącą supermocarstwem komuś, kto w wakacje chciałby sięgnąć po niezobowiązującą lekturę, którą na wyprzedaży można nabyć już za niecałe dziesięć złotych!

Bardziej zaletą niż wadą jest obfite czerpanie przez Ziemiańskiego z kart historii. Znalazł nawet wykorzystanie palec cara Mikołaja I, a wnikliwość obserwacji i celność wniosków doskonale wpisuje się w fabułę uatrakcyjniając ją. Gdyby nie język, na który już narzekałem, obie pozycje można by śmiało polecić każdemu. A tak jest to lektura tylko dla dorosłych, choć właśnie dzieci odniosłyby najwięcej korzyści, bo reżimy takie jak stalinowski Związek Radziecki czy Korea Północna zostały oddane plastyczniej i bardziej sugestywnie niż w podręcznikach historii czy publikacjach popularnonaukowych.

W zeszłorocznej recenzji za mankament uznałem tysiącletnie skostnienie, zastanawiałem się dlaczego przez tysiąc lat nie dokonał się żaden postęp. Przy odrobinie dobrej woli ten fenomen da się zrozumieć. Sprawę wyjaśnia jedno zdanie czarownika:

My pilnowaliśmy układu, a motto naszego cechu to: „Czarownik jest po to, by utrzymywać porządek rzeczy”.

Achaja rozbiła gildię czarowników, co umożliwiło niewielki postęp, jak choćby wprowadzenie do armii broni palnej. Jednak niedługo potem zakon odzyskał wpływy i wszystko znowu zastygło na tysiąc lat. Tysiąc lat, przez które nic, kompletnie nic się nie działo. Co jakiś czas przywoływane są jakieś zdarzanie z czasów Achai, ale nigdy nie ma żadnych odniesień ani do tego, co było wcześniej, ani do tego, co było później.

Tyle na dziś. Jutro pominięty przez autora epizod.

Dodaj komentarz