Kto zdradza ministra?

Portal Wyborczej poinformował, że ktoś ministra klimatu zdradza, ale tylko o tyle, o ile zdrożeje prąd. Skomplikowane, ale tylko pozornie. Z artykułu wynika bowiem, że w Polsce gospodarka jest rynkowa tylko z nazwy, ponieważ w bardzo wielu branżach o rynku w ogóle mowy nie ma. Na przykład

prąd na giełdzie jest chwilowo tańszy niż kwota, do jakiej zamroziły ceny kolejne rządy. Sytuacja jest jednak dynamiczna i nie wiadomo jak długo bez systemowych zmian się utrzyma.

Władza zamiast przestać regulować ceny i przypilnować, by odbiorcy płacili tyle, ile faktycznie prąd kosztuje, woli utrzymywać fikcję. Dlatego nadal będą zmuszeni płacić w oparciu o wzięte z sufitu prognozy ustalane na pół roku czy rok z góry. Rząd z kolei nadal będzie marnotrawił pieniądze podatników na niepotrzebne dopłaty, na których korzystają wyłącznie spółki energetyczne. Gdy zaś w lecie pojawi się nadwyżka prądu z paneli fotowoltaicznych, to znowu nie będą jej skupować sztucznie zawyżając ceny.

Zdradzająca ministra klimatu poniekąd przyznała, że praktycznie nic od niej nie zależy, na nic nie ma wpływu, ale jest przepełniona dobrymi chęciami. Spekulacji medialnych jest bardzo wiele. Dzisiaj mieliśmy bardzo dobre spotkanie międzyresortowe z udziałem Ministerstwa Finansów, przemysłu, Ministerstwa Aktywów Państwowych. Byli też przedstawiciele jednostek, od których ceny energii zależą. Ja chciałabym, żeby miesięczny rachunek gospodarstwa domowego nie wzrósł o więcej niż 30 złotych. W PRL- w sytuacji kryzysowej zwoływano plenum, teraz członkowie rządu spotykają się przy kawie i ciasteczkach i dzielą pragnieniami.

Należy z całą mocą podkreślić, że w tym konkretnym przypadku dobrymi chęciami piekło nie jest wybrukowane, albowiem zdradzająca ministra naprawdę ma bardzo dobre chęci. Oczywiście nie można od niej wymagać by łaskawie zechciała poszukać rozwiązań systemowych, by każdego było stać na energię. To nie wchodzi w grę, ponieważ po to państwo nędzarzy tworzy, by było komu pomagać i dla kogo mrozić ceny. Dlatego są gospodarstwa, które muszą być objęte pomocą państwa, bo dla nich już dziś nawet ceny mrożone są problemem. To są często jednoosobowe, emeryckie gospodarstwa, duże rodziny o niskim dochodzie. Będziemy uruchamiać też pomoc w ramach walki z ubóstwem energetycznym dla tej grupy, by nie wzrosły rachunki. Kolejny dowód na to, że podczas walki nie ma czasu na myślenie.

Weźmy takie jednoosobowe, emeryckie gospodarstwa. Waloryzacja emerytur ma być procentowa. Ktoś, kto pobiera kilka tysięcy złotych emerytury dostanie kilkaset złotych więcej. Dlaczego kwoty przeznaczonej na waloryzację nie podzielić tak, by proporcjonalnie najwięcej dostawali ci, którzy mają najniższe świadczenia? Naprawdę emeryt otrzymujący 20.000 zł musi dostać 2.000 zł, bo inaczej z głodu umrze, a otrzymujący 2000 zł za 200 zł więcej będzie chwalił Tuska pana od wieczora do rana (bo w dzień penetruje śmietniki)? Co by się stało, gdyby emeryt z emeryturą 20.000 dostał 200 zł, a biedak 500 zł? Kwota przeznaczona na podwyżki nie zmieniłaby się, a państwo zaoszczędziłoby na pomocy i mrożeniu cen. Innymi słowy dlaczego z jednej strony daje się spore podwyżki tym, którzy ich aż tak nie potrzebują, a z drugiej pieniędzmi podatków dotuje się tych, którzy są przez państwo wpychani pod próg ubóstwa? Dlaczego zamiast tworzyć warunku do tego, żeby ceny spadały utrzymuje się państwowe monopole i toleruje zawyżanie cen?

Aby nie kończyć w minorowym nastroju warto zauważyć, że są także informacje krzepiące, które korzystnie wpływają na nastrój. Do takich niewątpliwie należy podziwu godna zaradność pani posłanki Magdaleny Sroki. Dostała się do Sejmu z list Prawa i Sprawiedliwości i korzystała z profitów jakie daje przynależność do obozu rządzącego jak długo się dało. Gdy stało się jasne, że Gowin i jego Porozumienie, do którego należała, to już przeszłość poczuła się działaczka ludową. Kosiniak-Kamysz powitał tę metamorfozę z entuzjazmem i umieścił ją na liście wyborczej, dzięki czemu znowu znalazła się w szeregach partii rządzącej.

Artur Dziambor to człowiek obyty. Był członkiem Platformy Obywatelskiej, Unii Polityki Realnej, Prawa i Sprawiedliwości, Konfederacji. Ponieważ z Konfederacją pokłócił się i został z niej wyrzucony więc błąkał się biedaczysko jak ten bezpański pies, aż znalazł się dobry samarytanin i go przygarnął. Kto? Działacz o wielkim sercu, który nawet własnemu dziecku by nie pomógł gdyby zostało zgwałcone i zaszło w ciążę, niezawodny Kosiniak-Kamysz! Niestety start z list PSL-u okazał się falstartem — nie udało się uzyskać poparcia wystarczającego do otrzymania mandatu. Na szczęście PSL to właściwa partia, partia, która o swoich nigdy nie zapomina.

Artur Dziambor został zatrudniony w Porcie Gdańsk […] jako dyrektor Departamentu Marketingu i Komunikacji w tej państwowej spółce. Portem Gdańsk kieruje obecnie delegowany do tego członek rady nadzorczej Krzysztof Kaczmarek. Jest to wspólnik męża posłanki Magdaleny Sroki, która kiedyś była członkinią Zjednoczonej Prawicy, a dziś zakotwiczyła przy PSL-u. Kaczmarek z nadania PiSu trafił do rady nadzorczej innej państwowej spółki — Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

Konkret nr 68:

W spółkach z udziałem Skarbu Państwa zwolnimy wszystkich członków rad nadzorczych i zarządów. Przeprowadzimy nowy nabór w transparentnych konkursach, w których decydować będą kompetencje a nie znajomości rodzinne i partyjne.

Co na to premier? Po osobistej interwencji w sprawie specjalistki uznał, że nie ma sprawy, można zatrudniać znajomych, członków rodzin i towarzyszy partyjnych, ale pod warunkiem, że mu z nikim nie skojarzy się nazwisko.
— Panie premierze, mówi panu coś nazwisko Dziambor?
— Nie, a kto to jest?
— Nieważne, tak tylko pytałam.

Warto było stać w długaśnej kolejce do urny, by zobaczyć transparentność tak transparentną, że aż niewidoczną.

Dodaj komentarz