Kosztuje więcej mimo, że podrożało

Gdy Polki i Polacy dowiedzieli się o przekazaniu kilku willi organizacjom pozarządowym związanym z rządem ich podziw i poparcie dla partii rządzącej wzrosło. Zbadało to Centrum Badania Opinii Społecznej. CBOS jest obiektywny niesłychanie, ponieważ jest fundacją finansowaną z budżetu państwa, nad którą nadzór sprawuje Rada. Ustawa o fundacji – Centrum Badania Opinii Społecznej precyzuje, że w skład Rady wchodzą

1) po jednym przedstawicielu Sejmu i Senatu, powoływanych odpowiednio przez Prezydium Sejmu i Prezydium Senatu,
2) przedstawiciel Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej,
3) przedstawiciel Prezesa Rady Ministrów,
4) 7 przedstawicieli powołanych przez Prezesa Rady Ministrów

Badanie wykazało, że PiS cieszy się poparciem 35,8% badanych, KO 22,1%, Konfederacja WiN 6,8%, Polska 2050 Szymona Hołowni 6,6%, Lewica 4,5%, zaś na PSL-Koalicję Polską stawia 3%. Wzrost poparcia dla partii rządzącej może mieć związek z faktem, że inflacja wcale nie jest taka zła jak wydaje się niektórym sympatyzującym z opozycją ekonomistom. Okazało się, co właśnie ogłosiła Polska Agencja Prasowa, że Polska dziś znajdowałaby się w zupełnie innym miejscu, gdyby ówczesny establishment z Wałęsą, Mazowieckim i ministrem finansów na czele nie zakrzyczeli wybitnych polskich ekonomistów, którzy już wtedy przeczuwali, że reformy Balcerowicza są zbędne, ale bali się mówić o tym głośno. Jedynie śp. Andrzej Lepper miał odwagę przeciwstawiać się tezie, jakoby inflacja to zło i trzeba ją zwalczać ze wszystkich sił.

Ekonomista i historyk gospodarczy dr Janusz Wdzięczak wyjawił Polskiej Agencji Prasowej długo skrywaną, niewygodną prawdę, którą należy zapamiętać.

Pamiętajmy, że inflacja jest de facto konsekwencją dobrej sytuacji gospodarczej. Nie bójmy się zatem inflacji, bójmy się kosztów społecznych recesji.

Recesja oczywiście nie jest powodowana inflacją, ponieważ recesja jest skutkiem spowolnienia gospodarczego. Co prawda w latach dziewięćdziesiątych inflacja malała, a sytuacja gospodarcza poprawiała się, wzrost PKB bił rekordy, ale do dziś rządowi ekonomiści zachodzą w głowę jakim cudem tak się działo. Dlatego

Może dojść do takiej, hipotetycznej na razie, sytuacji, kiedy ludzie, na przykład w Polsce, zaczną się cieszyć, bo inflacja zacznie spadać, ale właśnie dlatego, że gospodarka będzie zwalniała z bardzo wielu powodów. I to jest problem.

Żelazna logika wywodów ekonomisty powala.

„Przedsiębiorstwa podczas kryzysów mogą sobie inaczej poradzić. Często firmy mają nadwyżki kapitału, w ostateczności mogą łatwiej ubiegać się o dofinansowanie, na przykład za pomocą kredytu” – wskazał. „Gospodarstwa domowe natomiast mają zdecydowanie tzw. płaską strukturę. Zazwyczaj nie mają znaczących zasobów gotówki, szczególnie w Polsce, gdzie kapitalizm trwa dopiero nieco ponad trzydzieści lat. Gospodarstwa domowe radzą sobie w kryzysach gospodarczych słabiej, są bardziej narażone na wahania koniunktury.

Firmy często mają nadwyżki kapitału, który przez inflację topnieje w oczach. Pędzą więc w te pędy do banku, po drodze czyniąc zakłady, czy stopy procentowe wzrosną, zmaleją, czy pozostaną bez zmian. Niewiarygodnie łatwy do wyliczenia staje się także rachunek zysków i strat, kalkulacja kosztów. Zasięgnąwszy porady u wróżki względnie wróżbity można w przetargu z dużą dozą prawdopodobieństwa określić koszt zarówno materiałów jak i robocizny. Z kolei jeśli chodzi o gospodarstwa domowe, to one także sobie nieźle radzą. Jak trzymają oszczędności w skarpecie, to te oszczędności same się trwonią z miesiąca na miesiąc tracąc na wartości. Jak trzymają w banku, to mają nieco lepiej, ponieważ inflacja przekracza 17%, a maksymalne oprocentowanie lokaty wynosi 8% w promocji przez pół roku.

Ci, którzy pamiętają koszmarną końcówkę lat osiemdziesiątych i lata dziewięćdziesiąte na pewno ucieszą się na myśl, że wkrótce znikną z obiegu grosze. Komunistom wyeliminowanie ich zajęło ponad 20 lat, PiS-wi wystarczy połowa tego okresu. Tak czy owak sondaże wskazują, że spory odsetek Polek i Polaków narzeka na drożyznę, ma kłopoty ze związaniem końca z końcem, zaciska pasa, ale wbrew temu co czuje na własnej skórze wierzy w zapewnienia władzy, że jest dobrze, że mogło być gorzej, że wzrost cen to żadna tragedia, bo przecież towarzyszy mu wzrost płac i waloryzacja emerytur oraz rent. Z niebywałym wdziękiem potwierdza to dr Janusz Wdzięczak:

Niedawno mieliśmy czas świątecznych zakupów i skoro potrafiliśmy, mimo podwyżek i inflacji, tyle wydać, to chyba tak źle nie jest.

Rozumowanie godnie ekonomicznej nagrody Nobla im. Andrzeja Leppera. Wydajemy więcej na produkty spożywcze mimo, że podrożały.

Dodaj komentarz