Nagle zadrwiła z Andrzeja

W Krakowie radni zdecydowali, że mieszkańcy powinni oddychać nieco czystszym powietrzem. W tym celu postanowili utworzyć tak zwaną Strefę Czystego Transportu, czyli obszar, po którym mogą poruszać się wyłącznie pojazdy spełniające określone normy emisji spalin. Wielki polski uczony, profesor Jan Tadeusz Duda, ojciec powszechnie szanowanego i kochanego przez Polaków Andrzeja Dudy, na podstawie obserwacji własnych doszedł do wniosku, że smog nie tylko nie truje, nie powoduje chorób, ale wręcz przewinie, wzmacnia. Ja się wychowałem w miasteczku, które było zasmożone nie gorzej niż Kraków. Wyrosłem na zdrowego człowieka bez alergii, bez niczego. Bo organizm też potrzebuje pewnych bodźców. W oparciu o te odkrycia pisowski wojewoda zaskarżył uchwałę o Strefie Czystego Transportu do Sądu Administracyjnego. Nowy prezydent z PO wziął sobie do serca i nauki Dudy, i skargę wojewody, i decyzję sądu i postanowił odroczyć wejście w życie uchwały. Uznał najwidoczniej, że jeśli mieszkańcy jeszcze trochę smogu powdychają, to tylko na tym skorzystają. Obiecujący start. Można by też odroczyć demontaż kopciuchów. Wieczorami w Krakowie tak swojsko śmierdziało! Komu to przeszkadzało? Parafrazując „Zaczarowaną dorożkę” Gałczyńskiego można powiedzieć „Cóż, według Miszalskiego, prezydenta Krakowa, smog to nic ta­kie­go, wręcz korzystny dla zdrowia. Zaczarowany dym, zaczarowany smród, zaczarowany smog.”
Cały wpis

A ja i tak się cieszę na EURO 2024

Ponieważ do rozpoczęcia Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej pozostało już tylko nieco ponad dwa tygodnie, pozostańmy na chwilę w tematach piłkarskich. Wczoraj nasz selekcjoner Michał Probierz ogłosił powołania do reprezentacji Polski. Mimo clickbaitowych nagłówków na głównych portalach internetowych, obyło się bez większych niespodzianek. Piłkarzy mamy jakich mamy, a trener jak ten krawiec kraje jak mu materii staje. Chyba pierwszy raz odkąd pamiętam w mediach nie ma żadnego „pompowania balonika”, żadnych hurraoptymistycznych przewidywań, w zasadzie o Euro2024 jest bardzo niewiele. Może ma to związek z tym, że Polacy o włos uniknęli blamażu prawie zupełnie kładąc eliminacje, które dla tej drużyny powinny być formalnością. Przegrana z Albanią i remis z Mołdawią przelały czarę goryczy u wielu kibiców do tego stopnia, że zwycięstwo w barażach nie było jakoś szczególnie fetowane. Za to w samym losowaniu grup na turniej właściwy nie sprzyjał nam los tak, że czekają nas starcia z Holandią, Francją i Austrią. W takim układzie sił nikogo nie zdziwią trzy srogie porażki albo ewentualnie jeden wymęczony remis. Jedziemy więc bez specjalnych widoków na dobry wynik i z raczej średnim morale. Przykre o tyle, że będzie to najprawdopodobniej ostatni turniej naszego najlepszego piłkarza od lat Roberta Lewandowskiego. Przykre podwójnie, bo Robert z polską kadrą nie osiągnął w zasadzie nic. Ktoś tu się może oburzyć, że przecież było Euro 2016, ale czy rzeczywiście wyjście z grupy i karne ze Szwajcarią to sukces na miarę najlepszego napastnika świata? Wcześniej było 2012 rozgrywane na naszej ziemi, które zakończyliśmy w bardzo złym stylu po trzech meczach. A później eksperymentalne Euro 2020, które zakończyliśmy również na fazie grupowej, na ostatnim miejscu w tabeli, przegrywając nawet z takim piłkarskim tuzem jak Słowacja. W przypadku Mistrzostw Świata było jeszcze gorzej, bo w 2010 i w 2014 w ogóle się nie zakwalifikowaliśmy na turniej główny a w 2018 w Rosji nie przeszliśmy fazy grupowej. Robert zakończył wtedy grę z niechlubnym wynikiem zero goli i zero asyst. Na ostatnim Mundialu było niby ciut lepiej, bo przynajmniej wyszliśmy z grupy, ale fatalny styl gry i afera premiowa pozostawiły niesmak większy niż niejedna porażka. Ta afera zresztą ciągnie się za całą kadrą do dzisiaj i raczej nie ma co liczyć na jakieś rozliczenie i oczyszczenie atmosfery. Niektórzy nawet twierdzą, że to właśnie ta kwaśna atmosfera i nigdy niewyjaśnione niesnaski zaważyły na fatalnej grze w fazie grupowej.
Cały wpis

Nie czekać na terenie domu

Nawiązując krótko do wczorajszych rozważań o „Tarczy Wschód” warto sobie postawić pytanie, czy nie ma żadnego związku gigantycznego długu publicznego z bezpieczeństwem? Innymi słowy czy tonące w długach państwo jest na pewno bezpieczne? W jakim wymiarze? Warto przypomnieć słowa wielkiego męża stanu i wizjonera, który najpierw zapewnił, że przyjęliśmy ambitny, ale realistyczny plan, zgodnie z którym przyjmiemy do 30 czerwca 2011 roku — oczywiście we współpracy z parlamentem — wszystkie przepisy prawne niezbędne dla rozwoju i funkcjonowania energetyki jądrowej. Nie byłoby o czym mówić, gdyby nie to, że to zadanie niełatwe, ponieważ te przepisy prawne, które towarzyszyły pierwszej nieudanej inwestycji sprzed wielu, wielu lat […] nie są adekwatne do dzisiejszych potrzeb. Nie ma takiego wyzwania, zadania, bez różnicy, któremu sprawny, kompetentny premier by nie podołał, dlatego prąd z polskiej elektrowni jądrowej powinien popłynąć w 2020 r.
Cały wpis

Kanalizacja wektora killboxów

W krajach o ugruntowanej demokracji nowo wybrany rząd kontynuuje to, co rozpoczął poprzedni. W kraju nad Wisłą politycy i społeczeństwo podzieliło się na dwa zwalczające się, wrogie obozy, które za nic mają interes wspólny, interes kraju, bo najważniejszy jest dla nich konflikt i możliwość postawienia na swoim. Nie ma dla nich najmniejszego znaczenia, czy kandydat na urząd ma kwalifikacje, wiedzę, doświadczenie, liczy się wyłącznie przynależność partyjna. Jeśli ktoś jest z przeciwnego obozu, to nie może mieć racji, a wszystko co robi robi źle.
Cały wpis

Na wojennych ścieżkach

Postulat Fornitty: pieszych i rowerzystów należy rozdzielić!

Dlaczego? Oto przykłady z dnia dzisiejszego…

Trasa Kołobrzeg-Podczele. Przed sezonem, jeszcze nie ma tłumów. A na ścieżce pieszo-rowerowej i tak zdecydowanie za gęsto. Pan pieszy raźno maszeruje po części ścieżki przeznaczonej dla rowerów. Dzwonek ignoruje z mistrzowską wprawą. Proszę więc ustnie, jak kogo dobrego: błagam, ja tu jadę!!! Odpowiedź: a nie może pani jechać wolniej? Zgłupiałam i nic nie odpowiedziałam. Jakaś logika w tym jest: rowerzysta jadący wolno, potrąciłby pana z mniejszą siłą…
Cały wpis

Seksmisja 2

Miałem sen. Nic w tym nadzwyczajnego, bo nie pierwszy raz mi się to zdarzyło. Nie był ani z gatunku koszmarów, ani takich o których lepiej nie mówić, zwłaszcza żonie. Jak takie sny mogą być niebezpieczne przekonał się pewien osobnik, którego żona rano zapytała z jadowitym uśmiechem trzymając od niechcenia wałek do ciasta:
— Kim jest ta Kaśka którą wołałeś przez sen?
Nie było sensu kłamać w takiej sytuacji, więc powiedział prawdę:
— Nie znasz. Poznałem ją we śnie!
Cały wpis

Kupił bilet, ale skasował

Wydawać by się mogło, że wyłudzanie pieniędzy to domena wyłącznie ludzi nieuczciwych. Nic bardziej mylnego. Jednak aby się o tym przekonać trzeba się najpierw udać do urny i wybrać ludzi, którzy tak skonstruują przepisy, by można było to czynić całkowicie zgodnie z prawem. W tym celu wystarczy wprowadzić takie wymogi, by nie wszyscy byli w stanie im sprostać i pobierać od nich dodatkowe opłaty karne. Nic przecież nie stoi na przeszkodzie, by w uchwale zawrzeć wymóg, że
Cały wpis

Ciekawy przypadek Anny L.

Celebryci jacy są każdy mniej więcej wie. W większości są to ludzie odklejeni od rzeczywistości i żyjący w swoim własnym świecie, którzy jednak nie szczędzą odbiorcom wypowiadania się z mentorskim tonem i poczuciem własnej wyższości na tematy, o których często nie mają najmniejszego pojęcia. Poza tym reklamują rzeczy, których albo w ogóle nie potrzebują (pasta wybielająca zęby przy świeżo założonych licówkach), albo nigdy by nie użyli (szampon drogeryjny o przeciętnym składzie), albo w skrajnym przypadkach w ogóle są typowym szemranym scamem  (szpiegujące aplikacje na telefon). Wiadomo też, że są grupą uprzywilejowaną i na przykład latają sobie na kolejne wakacje podczas gdy reszta społeczeństwa gnije na lockdownie. Dlatego też nie jest dziwne, że co jakiś czas wybuchają kolejne celebryckie dramy generujące tysiące odsłon i niepochlebnych komentarzy. Popularne serwisy plotkarskie organizują nawet coroczne plebiscyty na największą dramę albo na tak zwanego dzbana, czyli kogoś kto odwalił najbardziej w danym roku. Tę ostatnią kategorię najczęściej okupują kryzysowi tatusiowie w typie Antoniego Królikowskiego i Jakuba Rzeźniczaka. Odłóżmy jednak na bok patocelebrytów i ludzi, którzy ewidentnie zasłużyli na ostracyzm społeczny i skupmy się na… Annie Lewandowskiej…
Cały wpis

Obowiązek rejestracyjny

D Pewna osoba poczuła, że cosik jest z nią nie tak, cosik jej doskwiera. Czym prędzej udała się do siedziby lekarza pierwszego kontaktu celem zarejestrowania się. Po kilku dniach dostała SMS-em informację, że ma wizytę i musi ją potwierdzić „klikając w poniższy link”. Czym prędzej popędziła do rejestracji zapytać jak ma potwierdzić wizytę, skoro korzysta z telefonu dla słabowidzących? Rejestratorka nie wiedziała, więc potwierdziła ręcznie. Na drugi dzień lekarz udzielił jej audiencji z mozołem wklepując jednym palcem do komputera opisane ze szczegółami objawy. Na ich podstawie lekarz podstawił diagnozę. — Ja nic na to nie poradzę, proszę, tu jest skierowanie do lekarza specjalisty, a tu recepta na środek, który nieco złagodzi dolegliwości.
Cały wpis

Obowiązek meldunkowy

A Otrzymałem rachunek za prąd. Rachunek składał się z czterech arkuszy formatu A 4 pełnych informacji. Pierwszy arkusz to faktura VAT rozliczeniowa. Wyszło, że mam dopłacić 127 zł. Druga to załącznik do faktury, a na nim takie pozycje jak składnik stały stawki sieciowej, stawka opłaty przejściowej, stawka jakościowa dzienna i nocna, składnik zmienny stawki sieciowej dzienny oraz nocny, opłata OZE (ta akurat wynosi zero, bo OZE jest odłączane i energia jest marnowana), opłata kogeneracyjna dzienna i nocna, opłata mocowa i stawka opłaty abonamentowej. Razem grubo ponad 200 zł. Do rachunku z kolei doliczono opłatę akcyzową. Trzeci arkusz to nota uznaniowa. Sprzedawca energii uznał, że zwróci mi 120 zł. Czwarty arkusz to blankiety wpłat.
Cały wpis

Naukowiec w starszym wieku

Słowa prezesa, które na wieczną rzeczy pamiątkę ocalaliśmy od zapomnienia wczoraj, bledną wobec wygadywanych przez niego bredni, bo nie ma na to lepszego określenia, dotyczących klimatu. Oczywiście jako człowiek uczciwy — zanim się wypowie, względnie w trakcie wypowiedzi — zawsze przyzna, że się nie zna, że jest ciemny jak tabaka w rogu, nie ma zielonego pojęcia o sprawie, ale to nie może być przeszkodą w „głoszeniu poglądów”. Bo tak się teraz eufemistycznie określa pseudonaukowe banialuki, bzdury i zwykłe kłamstwa. No bo jeśli ktoś twierdzi, że ziemia jest płaska, to mówi prawdę?
Cały wpis

Czy rzeczywiście nie chcemy oglądać silnych kobiet w kinie?

Kontynuując wątek filmowy, dzisiaj chciałabym się przyjrzeć kobiecym postaciom w popkulturze i temu jak są odbierane przez szerszą publiczność.

Punktem wyjścia niech będą wyniki finansowe produkcji filmowych jakie obiły mi się o oczy kilka dni temu. Otóż wychodzi na to, że największą stratę finansową z 70cioma milionami dolarów na minusie zaliczył film Marvels. Od razu zaznaczę, że samego filmu nie widziałam, bo kino superbohaterskie to nie mój konik, ale nawet jakby był to po druzgocących recenzjach i ocenach na pewno bym go sobie darowała. Fabuła wydaję się dość prosta – trzy kobiety obdarzone supermocami splatają swoje siły by ocalić świat a nawet wszechświat. Ot nawalanka w kosmosie jakich wiele, w dodatku sprofilowana pod kątem młodszego widza, więc co tu mogło pójść nie tak?
Cały wpis

Część polskiej racji stanu

Jest nieuk. Nie ma uka. Czy to nie dziwne? Czy nie pora na uka, czyli człowieka wykształconego? Człowieka, który — jak to zgrabnie swego czasu powiedział Zenon Laskowik — wie nie tylko jak trzymać grabie i dogodzić babie, ale coś ponadto? Przy czym wielu nawet dogodzić babie nie potrafi, więc albo baby dogadzają sobie same, albo oszukują. Co z tego mają? Nic poza rozczarowaniem, zespołem Kehrera, czyli chorobą wdowią. Niestety, logika kobieca jest tak pokrętna, że bardzo trudno za nią nadążyć. Na szczęście im mniej wartości chrześcijańskich w życiu codziennym i szkolnym, tym większa świadomość także i na tym polu.
Cały wpis

Rada JP

Zebrała się rada. Czy może raczej Rada. Rada nierada musiała się zebrać, bo ostatni raz naradzała się rok temu. Należy od razu z całą mocą podkreślić, że nie każda rada jest radą. Na przykład na wschodzie, w Rosji, nie ma rady, jest совет, czyli sowiet. Niektórzy idą dalej i mówią ‚soviet’. Jest to bardzo ważne rozróżnienie i trzeba bardzo uważać żeby się nie pomylić i nie użyć polskiego wyrazu tam, gdzie należy używać oryginalnego rosyjskiego. Dlatego Związek, który dawniej był Radziecki dziś jest Sowiecki. Bo może i Polacy nie gęsi i swój język mają, lecz bardzo nim gardzą i oń nie dbają. I dlatego wyrazów rosyjskich miast swych używają. Tak więc zebrała się się Rada, a nie Sowiet Języka Polskiego.
Cały wpis

Radość o poranku

Ja to się cieszę byle czym” śpiewał swego czasu Wojciech Skowroński, a niezapomniane Alibabki przytakiwały, że faktycznie „byle co go cieszy”. Cieszył się także Klaus Mitffoch. Jezu jak on się cieszył! Kuba Blokesz z kolei cieszy się, że jest, czyli — można domniemywać — cieszy się z życia. Cieszyła się Irena Santor przytomnie zauważając, że w PRL-u powód do radości mogą mieć tylko głupcy. Ale najbardziej wiarygodna i przekonywająca jest radość zespołu Winnica, który cieszy się, ponieważ zbawił ją Jezus. Cieszyć się można z byle czego, z życia, z osiągnięcia czegoś, ze spotkania, miłości, szczęścia, ujścia cało z wypadku, ale największa radocha jest wtedy, gdy człowiek nic nie zrobił, nie kiwnął palcem, nie wysilił się, o nic nie zabiegał, a mimo to został zbawiony. I to przez samego Jezusa. Zaiste, nieziemski powód do radości.
Cały wpis