Stare powiedzenie głosi, że najciemniej jest pod latarnią. Okazuje się, że faktycznie jest i że najtrudniej dostrzec to, co znajduje się niemal pod nosem. Media tak zwanego głównego nurtu, po polsku określane mianem „mainstream”, z wypiekami na twarzy śledzą zmiany w mediach publicznych nie szczędząc słów krytyki. Nie podoba im się polityka kadrowa, nie podoba im się polityka informacyjna, nie podoba im się niemal wszystko. Gdy jednak podobne zmiany, czasem na niewiele mniejszą skalę, zachodzą na ich podwórku, nie widzą w tym ani niczego nagannego, ani godnego uwagi. Co ciekawe słuchacze, telewidzowie i internauci w większości podzielają pogląd, że media prywatne nie muszą się z nikim i niczym liczyć, nie muszą być ani rzetelne, ani wiarygodne. Niestety, tak nie jest. Chociażby dlatego, że dziennikarze to czwarta władza. A władza to nie tylko przywileje, ale także obowiązki.
Warto odnotować, że organ stojący na straży rzetelności mediów, a zajmujący się głównie wymuszaniem przestrzegania tak zwanych wartości chrześcijańskich, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, niegdyś niebywale aktywna, od roku siedzi cichusieńko jak myszka pod miotłą. W listopadzie 2.200 działaczy i sympatyków organizacji pozarządowych zaprotestowało przeciwko serii skrajnie nierzetelnych materiałów o organizacjach pozarządowych w Wiadomościach TVP. KRRiT przyjrzała się problemowi i przygotowała list, w którym przypomniała prezesowi TVP o standardach, którym powinien sprostać nadawca publiczny: bezstronność, rzetelność, pluralizm, obiektywizm, wyważenie, swobodne kształtowanie opinii publicznej. Powinien sprostać…
Cały wpis