Troszeczkę inaczej się to odbywa

Na Białorusi protesty. W Polsce protesty. Na Białorusi demonstrantów zatrzymuje i aresztuje milicja w Polsce robi to policja. Na Białorusi aresztowano kilkaset osób, w Polsce kilkadziesiąt. Czyli są różnice. Na korzyść Polski oczywiście. Zwrócił wczoraj na to uwagę Tomasz Sianecki w „Szkle kontaktowym”. To już nie pierwszy raz dzisiaj to padło, że porównanie Polski do Białorusi, to chodzi oczywiście o Margo i te wszystkie protesty, które odbywają się w Warszawie. Ja myślę — zaskoczył widzów nieoczywistą czynnością — że to jednak tutaj być może ktoś może jakieś prawdo… podobieństwo zauważyć, ale jednak kwestia proporcji. Znaj proporcjum mocium panie. Troszeczkę jednak, troszeczkę jednak inaczej się to odbywa. Trudno Sianeckiemu odmówić racji. Porównywać można jedynie obiekty do siebie podobne. A Polska i Białoruś podobne do siebie nie są, chociażby z tego powodu, że tam prezydentem jest Łukaszenka, a w Polsce Duda.

Według redaktora nie może być tak, że każdy sam decyduje co sobie z czym porówna i wyciągnie wnioski. Taka wolna amerykanka jest absolutnie wykluczona! Zwłaszcza w katolickim kraju, gdzie wszyscy narzekają, a spory odsetek społeczeństwa kwestionuje poczynania władz. Co Sianecki chciał zasugerować widzom? Jaki cel przyświeca tego typu taniemu moralizatorstwu? Co sądzić o kimś, kto postanowił zademonstrować wyższość i poinstruować maluczkich jak mają interpretować rzeczywistość? A może Sianecki po prostu mrugnął do władzy dając do zrozumienia, że PiS wcale nie jest takie złe jak je malują, a kontrolowanej przezeń policji daleko do białoruskiej milicji? Owszem, trzeba się oburzać na aresztowanie Margot, bo taka jest linia stacji, ale tak naprawdę to sama sobie winna. Po co zrywała plakaty z furgonetki niszcząc mienie, skoro znieważa uczucia religijne katolików samym istnieniem? Dlatego jakieś tam okoliczności łagodzące pewnie były, natomiast zniszczenie mienia jest zniszczeniem mienia. Jakiego mienia? O tym pan redaktor dyskretnie milczy. Może dlatego, że furgonetka z tej treści napisami nie miała prawa pojawić się w przestrzeni publicznej.

Ultraprawicowa Fundacja Pro „Prawo do życia” dostała sądowy zakaz rozpowszechniania informacji szkalujących osoby LGBT m.in. poprzez zrównywanie pedofilii i homoseksualności na furgonetkach. To zabezpieczenie w cywilnym postępowaniu o ochronę dóbr osobistych, które wytoczyło fundacji Stowarzyszenie Tolerado na rzecz osób LGBT.

Zrywanie tego typu plakatów nie jest więc „niszczeniem mienia”, lecz egzekwowaniem wyroku sądowego, do czego zobligowana jest policja. Zatrzymanie Margot można więc porównać do zatrzymania nauczyciela, który dilerowi narkotyków rozsypał towar. Aby w przyszłości uniknąć niedopowiedzeń p. redaktor powinien jak najszybciej przygotować krótki przewodnik po sprawach i rzeczach porównywalnych, w którym  określi co z czym można zestawiać, a co pomijać milczeniem w celu zachowania proporcjum.

Panu Sianeckiemu nie pierwszy raz zdarzyła się tego typu — ujmijmy rzecz delikatnie — wpadka. Lubię „Szkło kontaktowe”, więc żeby nie dopuścić do ochłodzenia uczuć widząc Sianeckiego profilaktycznie koncentruję się na czymś innym. Wczoraj nie wyłączyłem w porę i…

Dla porządku odnotuję, że p. Wojciech Fiedorczuk zachował zdrowy rozsądek i zauważył, że może i faktycznie Polska nie dorównuje jeszcze Białorusi, ale dlatego, że to dopiero pierwsze koty za płoty…

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Sianecki skorzystał z przykazania. Przykazania płynącego od właściciela: nie drażnić pisich, pokazywać, że nie są tacy źli (jak na Białorusi). To i on pokazał jaki wierny swoim pracodawcom i przykazaniom.

    Jak to niektórzy mówią „wiara czyni czuba”. Także wiara, że pisich omotają słówkami.

    1. Na to wygląda. P. Małgorzata Łaszcz usiłowała prowadzić program „Tak jest”, a de facto poprowadziła magiel. Oczywiście był cierpiący na słowotok przedstawiciel PiS-u, na którego prowadząca patrzyła łaskawym okiem. On nie przyszedł po to, żeby porozmawiać. On przyszedł po to, żeby powiedzieć to, co ma do powiedzenia. I mówił nie zważając na to, czy mówi sam, w duecie czy trio. Mówił wtedy, gdy dostał głos, mówił wtedy gdy nie dostał. A pan Łaszcz budziła się od czasu do czasu i napominała przekrzykując obecnych: „Panowie, nie razem!” Przy czym sama nie ma w zwyczaju dosłuchać mówiącego do końca tylko wjeżdża mu ze swoją kwestia w środku zdania. Amerykańska stacja może sobie pozwolić na takie traktowanie widzów, ponieważ pracują w niej Polacy z Polski.