To nie dławi i nie tłumi

Inflacja w Polsce przekroczyła 12%, choć niektóre ceny wzrosły o kilkadziesiąt procent. Poinformował o tym przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk, który z kolei dowiedział się o tym od ludzi podczas wizyty w sklepie u pana Wiesława i jego małżonki. W każdym miejscu w Polsce to słyszę od ludzi, że ta inflacja 15% z punktu widzenia zwykłego człowieka, zwykłej polskiej rodziny jak się idzie do sklepu, jest jednak o wiele, wiele wyższa. Kto by przypuszczał, że te, te 13%, czy jak mówią niektórzy niedługo 15% to i tak jest bardzo wysoka inflacja. Ale drożyzna de facto jest większa, bo jak sobie uświadomimy, wizytując nie tylko takie sklepy, że rok do roku nie wiem, no pieczywo podrożało średnio o 18%, mięso drobiowe 32%, wołowina 24%. I to porównuję tylko marzec do marca. Cukier 25%, tłuszcze, oleje 25%, więc to daje wyobrażenie, pomidory 20%., ziemniaki w hurcie, nie wiem jak tu w sklepie, ale ziemniaki w hurcie o 50% rok do roku. Nieważne, że mówi o cenach stojąc pod sklepem i nie wie jakie w nim są ceny. Ważne, że zwraca uwagę na poważny problem.

Jeśli ceny rosną tak, jak mówi, a rosną, i to nawet bardziej, to co należałoby zrobić? Zapytany o to Jaś, który właśnie kończy trzecią klasę odpowiedział, że należy zrobić wszystko by powstrzymać wzrost cen. Głupi gówniarz, widać od razu, że nie jest politykiem, bo gdyby był to by wiedział, że kluczowe w walce z inflacją jest podnoszenie wynagrodzeń. Ja za chwilę będą rozmawiał także z pracownikami tak zwanej budżetówki, między innymi z nauczycielami, urzędnikami, pielęgniarkami, tutaj w Międzyrzeczu, później w Łęczycy i dać nauczycielom, bo o tym ostatnio było głośno 4% podwyżki kiedy taki prawdziwy koszyk, koszyk, który chcemy napełnić w sklepie spożywczym czy warzywnym to jest właśnie wzrost kosztów 20-25%, no to to jest upokarzające. Wydaje się, że bardziej upokarzająca jest populistyczna walka z termometrem, a nie z gorączką. Upokarzające jest spotkanie z człowiekiem, który jeździ po kraju przekonując, że PiS jest złe i kompletnie sobie nie radzi, a który sam proponuje rozwiązania, które pogłębią chorobę.

Od ponad 160 dni Polska przeznacza milion euro dziennie na pomoc dla uchodźców z Ukrainy. Brzmi pięknie, ale prawdziwa jest tylko pierwsza część zdania. Owszem, przeznacza milion euro dziennie kary za lekceważenie postanowień europejskiego sądu, a nie na organizowanie pomocy dla uciekających przed wojną. Nie zraziło to jednak Zbigniewa Ziobry, który zaproponował, żeby w takim razie, skoro Unia nie chce dać kasy, Polska nie płaciła składki członkowskiej. Rozumowanie Tuska jest równie pokrętne. Każdy podręcznik do ekonomii i każdy ekonomista mówi, że powodem inflacji i towarzyszącego jej wzrostu cen jest zbyt wielka podaż pieniądza na rynku. Dwudziestoprocentowe podwyżki dla sfery budżetowej spowodują, że ceny jeszcze bardziej wzrosną. Donald Tusk zdaje się nie przyjmować tego do wiadomości. Opowiada kocopoły o tym, że podnoszenie stóp procentowych nie zdało egzaminu i sugeruje, że jeśli czegoś nie zrobiło się w porę, to nie należy tego robić wcale. Zapomina także o drugim koniecznym warunku — ograniczeniu dopływu pieniądza na rynek. Glapiński zamiast podnieść stopy kiedy był na to czas podnosi teraz. To nie, to w żaden sposób nie dławi, nie tłumi tej inflacji, natomiast będzie powodowało, że stopy będą rosły i i i i Polki i Polacy będą płacili coraz większe raty kredytu i tutaj bezpośrednia personalna odpowiedzialność pana Glapińskiego jest bezdyskusyjna.

Nic nie dzieje się natychmiast. Jeśli woda jest zimna, to nie zagotuje się zaraz po postawieniu na ogień. Tusk jednak zdaje się rozumować jak dziecko — jeśli wczoraj Glapiński podniósł stopy, to inflacja powinna spaść już dziś. Populistycznie wyostrzonym wzrokiem dostrzegł niebezpieczeństwo czyhające na kredytobiorców i kredytobiorczynie, a nie martwi go, że wysokie stopy przede wszystkim są zabójcze dla gospodarki.

Trudno, zaiste niebywale trudno dostrzec sens. Ktoś, kto chce przejąć władzę z reguły przedstawia plan, mapę drogową, wskazuje gdzie jego zdaniem źle się dzieje i jak to zamierza naprawić. Dzięki temu głosujący mają pełną świadomość czego mogą spodziewać się, co ich czeka. W przypadku Tuska jedyne konkrety to deklaracja zrobienia wszystkiego, by zapewnić ugrupowaniu rządzącemu finansowanie, dzięki któremu z jednej strony będzie miało za co kupić sobie głosy, a z drugiej odsunie na jakiś czas widmo krachu. Oprócz tego stara się kryzys pogłębić, by po ewentualnej wygranej przejąć kraj w opłakanym stanie. Co i rusz powtarza, że PiS szkodzi Polsce, że nieudolne rządy drogo Polki i Polaków kosztują, ale o jak najszybszym odsunięciu szkodników od władzy nawet słyszeć nie chce. A przecież jeśli do końca tego roku projekty z Krajowego Planu Odbudowy nie zostaną zatwierdzone żadnych pieniędzy nie będzie. Jeśli więc opozycja jakimś cudem wygra wybory w przyszłym roku, to dostanie z Unii figę z makiem.

Wystąpienia D. Tuska stają się do bólu przewidywalne, a słuchanie ich staje się coraz bardziej nużące, rozczarowujące, zniechęcające i przygnębiające. Telewizja serwująca prawdę całą dobę doniosła szyderczo, że przewodniczący Platformy Obywatelskiej wskazał winnego galopującej inflacji. Czy to jest jego program? Wybierzcie mnie, a ja wam wskażę winnych mizerii ekonomicznej?

Ktoś, kto chciałby zarzucić mi, że powtarzam się, że nudny jestem stale narzekając na Tuska niech łaskawie ma na względzie, że chcę głosować z pełnym przekonaniem na przywódcę, który nie tylko wie co trzeba zrobić i jak się za to zabrać, ale na dodatek nie okłamuje mnie, nie przekonuje, że z bagna można wygrzebać się nie tylko nie ubłociwszy się, ale nawet nie zamoczywszy. Czyniący zarzut niech sobie przypomni, a jak nie może, to niech zapyta starszych, jak bardzo galopująca inflacja dała się we znaki na początku lat dziewięćdziesiątych, ile trzeba było wyrzeczeń, zanim nastąpiła poprawa. Kto dziś odważy się powtórzyć kurację zaordynowaną przez Balcerowicza, skoro do dziś wiesza się na nim psy? A przecież im dłużej inflacja będzie rosła, tym większe będą koszty powrotu do normy. Innymi słowy ktoś, kto twierdzi, że ziemia jest płaska uważany jest za głupca. A ktoś, kto twierdzi, że aby ograniczyć inflację nie trzeba podnosić stóp procentowych, wystarczy podnieść płace? Tusk najwidoczniej nie chce walczyć z inflacją, bo inaczej nie koncentrował by się na pudrowaniu skutków. Nie da się wygrać nie walcząc!

Marną pociechą jest, że pozostali liderzy opozycyjni są nie lepsi…

Dodaj komentarz