Pytanie: Aspiryna leczy raka? Odpowiedź: Będzie padać

I jak tu, nie rwać sobie włosów z głowy i powstrzymać proces opadania rąk, skoro czołowy polski opozycjonista to jednocześnie populista pełną gębą i demagog? Niczym rasowy polityk z PiS-u zamiast odpowiedzieć na zadane pytanie plecie co mu ślina na język przyniesie od czapy i nie na temat. Dziennikarz zapytał: Mówi pan o wysokiej inflacji, na to narzeka, jednocześnie proponuje 20-procentową podwyżkę dla sfery budżetowej, to jest około 20-30 miliardów rocznie; czy to nie jest gaszenie pożaru benzyną? Kwestia ewidentnie przerosła pytanego.

Żeby nie było żadnych wątpliwości o co chodziło, pytanie zostało skonsultowane z Jasiem, który właśnie kończy trzecią klasę. Jaś stwierdził, że na pewno nie chodziło o przetwórstwo ropy naftowej, z której wyrabia się benzynę. Pytanie nie dotyczyło także wpływu zaćmienia słońca na populację kryla na Antylach ani nawet palącej kwestii, przed którą stał Janosik i Robin Hood — kogo oskubać, żeby mieć co rozdawać. Chodziło o to, Jaś nie miał żadnych wątpliwości, że dodatkowe miliardy złotych na rynku to o kilka punktów procentowych wyższa inflacja. Niestety, cechą charakterystyczną populistów jest nonszalanckie podejście do pytań. Wynika to z faktu, że oni lepiej od zadającego wiedzą jakie powinno paść i czego dotyczyć. Na głupie w ich mniemaniu pytania albo nie odpowiadają wcale, albo odpowiadają na to, które sobie wcześniej sami zadali.

Myśmy przedstawili cały pakiet rozwiązań także antyinflacyjnych. Między innymi pomysł tych anty drożyźnianych obligacji, które mog, no gdyby rząd się na to zdecydował mogłoby to z jednej strony ochronić oszczędności obywateli, bo przecież każdy kto ma te najdrobniejsze nawet oszczędności też traci na inflacji, a równocześnie mógłby na jakiś okres czasu zdjąć nadmiar pieniędzy z rynku bo ludzie by byli gotowi znowu oszczędzać, a nie wydawać, gdyby dostali uczciwe [sic!] zabezpieczenie, czyli uczciwe oprocentowanie swoich oszczędności. Doprawdy? A dlaczegóż byliby gotowi? Byli gotowi, ba! zmuszono ich do oszczędzania na emeryturę pod palmami. I co? I po dekadzie oszczędzania pojawił się Donald Tusk i położył łapę na połowie zgromadzonych oszczędności. Co prawda teraz mamy do czynienia z rządem, któremu można zaufać, ale… Jak to wpłynie na inflację? O ile ją obniży? I co potem? Co wtedy, gdy Polki i Polacy zaczną realizować te drożyźniane obligacje? Znowu na rynku pojawią się miliardy złotych powiększone o kilkadziesiąt miliardów odsetek. Podobny pomysł — tarcza antyinflacyjna, czyli obniżenie podatków pomogło tylko doraźnie. Na dodatek negatywne skutki tego rozwiązania ujawnią się wtedy, gdy Tusk dojdzie do władzy! Jak nazwać pomysł wypuszczenia wody z basenu, do którego zamierza się skoczyć?

Na pytanie czy skacząc na głowę do pustego basenu nie skręcimy sobie aby karku odpowiedź brzmi: Myśmy też wskazywali na źródła pieniędzy. Ja przecież nie mówię o ty, znaczy, w ogóle, no, no kochani, przez ostatnie kilka lat ten rząd wydawał miliardy, znaczy także na swoje wydatki kompletnie bez opamiętania i proszę tu, w tym miejscu, właściwie nawet nie powinno się takich yyyy takich uwag formułować wobec władzy, która daje sobie podwyżki 60% i uważa, że dla na przykład nauczycieli 4% podwyżki to jest w sam raz. Przy kilkunastoprocentowej inflacji. Wniosek: trzeba zrobić wszystko, by inflacja była kilkudziesięcioprocentowa!

Nikt nie pytał skąd wziąć pieniądze do rozdawania? Nie szkodzi! Źródła wskazywaliśmy precyzyjnie. W ciągu ostatnich trzech miesięcy absolutnie rekordowe zyski osiągnęły wszystkie państwowe spółki energetyczne i mówimy tutaj o miliardach złotych każdego miesiąca. Banki. Jak państwo wiecie PiS doprowadził do tego, że istotna część sektora bankowego jest de facto pod kontrolą państwa. Banki dzisiaj na tej drożyźnie, na inflacji zarabiają równie imponujące pieniądze jak spółki energetyczne. Nie chcę już używać sloganu, bo on się trochę zgrał, że wystarczy nie kraść, żeby znaleźć pieniądze na takie potrzeby o jakich dzisiaj mówimy, ale naprawdę można spokojnie wycisnąć z tych pieniędzy, które są marnowane kazdego dnia te minimalne środki dla najuboższych, najbardziej cierpiących jeśli chodzi o drożyznę. Na marginesie — Lepper też uważał, że pieniądze są w bankach i wystarczy po nie sięgnąć. Na koniec D. Tusk poczynił istotne zastrzeżenie. Nie musicie mi ufać — zaproponował. — Sami sobie podliczcie te pieniądze. Zapomniał biedaczysko, że nie tylko w państwie, ale i w spółkach skarbu państwa rządzi PiS. Dlatego na przykład

Agencja Fitch wyliczyła, że wszystkie trzy grupy: PGE, Enea i Tauron na koniec 2020 r. miały zaciągnięte kredyty i wyemitowane obligacje na łączną kwotę 32 mld zł.

Z kolei dług netto Orlenu wynosił w I kwartale bieżącego roku ponad 15,5 miliarda złotych. Wynika z tego, że rekordowe zyski, po które chce sięgnąć idą na spłatę zadłużenia, na nowe zobowiązania, no i oczywiście na premie dla prezesów. Tak czy owak to zyski pozorne. Chyba, że Tusk chce wzorem systemu emerytalnego także i spółki doprowadzić do ruiny.

Wkrótce wyborcy staną przed dylematem: opowiedzieć się za dżumą czy za cholerą? Dżuma jaka jest każdy widzi. A cholera? A cholera wie! Może Tusk powściągnie swoje rozbuchane ego i premierem uczyni fachowca, który zna się na rzeczy i głupot nie narobi, sprawnie i szybko wyciągnie kraj z kryzysu? A Tusk, choć to do niego niepodobne, zamiast knuć na boku będzie go z całych sił wspierał? Choć wspomnienie uporu z parł do rozbudowy węglowej elektrowni Opole zastępując swojego przyjaciela na fotelu prezesa potakiwaczem studzi nadzieję.

 

PS.
Niejako w polemice Ernest Skalski przekonuje, że polityk musi być skuteczny. A to oznacza, że pod żadnym pozorem nie powinien mówić wyborcom prawdy. Musi kłamać, ściemniać, łgać, obiecywać gruszki na wierzbie i cuda niewidy. Niestety, sondaże sugerują, że ta metoda nie zdaje egzaminu. Chociażby dlatego, że PiS przekonało wyborców, że jak coś obieca to spełni, a Tusk nie. Poprzedni przewodniczący, Grzegorz Schetyna, także próbował zbudować poparcie licytując się z rządzącymi na populizm i przegrywał po kolei kolejne wybory. Prawda nigdy nikomu nie może zaszkodzić, bo prędzej czy później wyjdzie na jaw. Czy można zaufać rządowi, na którego czele stoi kłamca? Przykład PiS-u dowodzi, że można. Problematyczne jest zastępowanie jednego kłamcy drugim.

Dodaj komentarz