Stworzymy program i wyrzucimy do kosza

56. Stworzymy program odtwarzania torfowisk i mokradeł, który będzie w pełni uwzględniał interesy polskich rolników, by chronić środowisko. Szacuje się, że odwodnione przez człowieka torfowiska emitują w Polsce więcej gazów cieplarnianych niż elektrownia w Bełchatowie.

Co to jest? To jest kłamstwo nr. 56. Obietnica bez pokrycia. Jak można się było spodziewać nie ma rzeczy, której populista ciemnemu ludowi nie obieca, ale gdy zdobędzie władzę pokazuje mu środkowy palec i gest Kozakiewicza naprzemiennie lub jednocześnie. Na spotkaniach wyborczych z młodzieżą Donald Tusk bił się w piersi i zapewniał, że rozumie młodych, którzy boją się o swoją przyszłość, boją się, że Ziemia stanie się miejscem nie nadającym się do życia. Uwiarygadniał te opowieści dowodząc, że przecież sam ma dzieci i wnuki, więc zrobi wszystko, by powstrzymać katastrofę klimatyczną spowodowaną przez globalne ocieplenie.

Teraz okazało się, że owszem, przed wyborami poszedł po rozum do głowy, ale z wyprawy wrócił z niczym. Jeśli rząd Prawa i Sprawiedliwości na potrzeby wewnętrzne prężył muskuły i krytykował „głupie” pomysły unijnych biurokratów, to na poziomie unijnym zgadzał się na kluczowe dla klimatu rozwiązania. Tusk robi odwrotnie — w kraju popiera, w Unii blokuje. Dlatego

Poniedziałkowe głosowanie Rady UE w sprawie Nature Restroation Law (NRL) — czyli rozporządzenia o odbudowie zasobów przyrodniczych — miało być jedynie formalnością. Jednak, jak nieoficjalnie dowiedziały się w Brukseli organizacje ekologiczne zaangażowane w sprawę, nie odbędzie się ono 25 marca. W ogóle nie wiadomo, kiedy się odbędzie.

Dlaczego? Bo polski premier Donald Tusk sprzymierzył się z węgierskim premierem Viktorem Orbánem, którego przy każdej okazji krytykował. Orbán w ostatniej chwili zmiękł, Tusk twardo obstaje przy swoim, więc

nie będzie głosowania nad rozporządzeniem o odbudowie zasobów przyrodniczych. Orban nagle w tym tygodniu wstrzymał się ze stanowiskiem w sprawie Nature Restoration Law. A Tusk, jak się wydaje, uległ presji protestujących rolników i jest przeciwny.

Dziś już mało kto pamięta, że Tusk miał jednego bożka, o którego dbał, którego pielęgnował, któremu bił pokłony. Tym bożkiem był poparcia słupek święty. Może warto sobie odświeżyć pamięć i w ten sposób osłodzić sobie nieco gorycz rozczarowania? Bo przecież widziały gały co brały, ale najwidoczniej zapomniały lub pamiętać nie chciały. Co ciekawe upiera się przy swoim wbrew swoim własnym ministrom. Miało być inaczej, miał się nie wtrącać w pracę poszczególnych resortów, a nie tylko osobiście prowadzi politykę kadrową, ale wymusza na ministrze decyzje sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i opinią specjalistów. Choć ministerstwo jest za, to premier twardo i odważnie deklaruje, że zablokuje. Morawiecki pokazywał Unii środkowy palec, on też potrafi. Prawdopodobnie uda nam się w ogóle zablokować ten projekt. Będziemy działali na zasadzie pełnej dobrowolności. To jest oczywiście potrzebne ze względu na gospodarkę wodną i na ochronę środowiska. Długoterminowo też w interesie samych rolników. Ale będziemy robili to bez przymusu europejskiego. Wyłącznie tam, gdzie będzie na to zgoda, ochota i pieniądze. Nawet jak będzie zgoda i ochota, to nie będzie pieniędzy, bo pójdą na rekompensowanie strat — suszowe, powodziowe, nawałnicowe, wichurowe. A jeszcze w grudniu w ple ple ple zwanym exposé zapewniał, że znowu chce.

Słuchajcie, przecież to jest nasze święte dobro. Przecież dobrze wiecie, że współczesne wojny będą się toczyły m.in. o dostęp do wody. Nie ma dzisiaj być może bardziej wartościowego zasobu, strategicznego zasobu, jak czysta woda. Mówimy tu i o retencji, i o problemie zatrutych polskich rzek. Lasy, środowisko naturalne — przecież to są rzeczy, z których chcemy być dumni. Ja chcę znowu, żeby polskie rodziny, Polki i Polacy zobaczyli, jak wygląda prawdziwy las. Las to nie jest gospodarka drewnem, las to jest nasz święty zasób narodowy i będziemy go znowu chronić, tak jak na to zasługuje.

W grudniu chce, w marcu nie. W co więc gra, czy raczej z czym igra w roku, w którym padają kolejne rekordy temperatury, w którym każdy kolejny miesiąc jest najcieplejszy w historii pomiarów? W marcu w Rio de Janeiro w Brazylii zanotowano rekordową temperaturę odczuwalną — 62,3° C. Jak można stawać okoniem w sytuacji gdy katastrofę widać i czuć, przyroda zbiera coraz bardziej krwawe żniwo, a straty są coraz kosztowniejsze? W ciągu minionych 40 lat spowodowane globalnym ociepleniem w Europie straty sięgnęły 487 mld €. W Polsce około 70 mld zł. W tym roku już odnotowano ofiary śmiertelne. Pierwszy z brzegu przykład ze stycznia:

Rzeka Kongo podniosła się do najwyższego poziomu od ponad 60 lat, powodując powodzie w Demokratycznej Republice Konga. Zginęło ponad 300 osób — poinformowały władze. Zniszczonych zostały dziesiątki tysięcy domów.

W marcu

Co najmniej 12 osób zginęło w brazylijskim stanie Rio de Janeiro z powodu weekendowych powodzi – podały lokalne władze. W niektórych miejscach woda podniosła się do 1,5 metra. Mieszkańcy używali tratw, łodzi i desek surfingowych, aby przeprawić się przez zalane obszary i spróbować uratować dobytek.

W zeszłym roku

W ogromnym tempie rośnie liczba ofiar śmiertelnych powodzi w Libii. Jak podali przedstawiciele Libijskiego Czerwonego Półksiężyca, do tej pory potwierdzono zgon ponad 11 tysięcy osób, a prawie drugie tyle jest poszukiwanych. Ludziom, którym udało się przeżyć, brakuje żywności i schronień.

Tuskowi marzą się setki czy tysiące ofiar śmiertelnych nie gdzieś w Ameryce czy Afryce lecz na miejscu, tu, w Polsce? Co obieca rolnikom gdy z powodu suszy zbiorą tylko słomę, a nawałnica obróci gospodarstwo w perzynę? Sięgnie głębiej do kieszeni podatników, żeby zaspokoić słuszne roszczenia rolników?

Dodaj komentarz