Restrukturyzacja

Pan premier tak się rozochocił rekonstrukcją rządu, że na niej nie poprzestał. Z rozpędu zrekonstruował szefostwo NFZ, które stało się zbyt niezależne i żądało kasy dla instytucji, którą kierowało. Żądanie kasy od budżetu państwa, tego państwa, było tak dalece nierekonstruktywne, że nawet Rada Ministrów czuła się bezradna. Po rekonstrukcji okazało się, że NFZ żadnych pieniędzy nie potrzebuje, bo bez trudu je zaoszczędzi pod byle pretekstem zrywając kontrakt albo karząc placówkę medyczną za to, że operując ślepą kiszkę chirurg naciął pacjentowi brzuch, a powinien podbrzusze.

Następnym krokiem restrukturyzacyjnym jest restrukturyzacja Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Dlaczego akurat ten urząd zrestrukturyzowano? Bo podlega premierowi, a skoro podlega, to premier ma prawo odwołać obecnego prezesa i rozpisać konkurs na nowego. To wystarczające uzasadnienie do działania i podejmowania odważnie nawet niepopularnych decyzji. Że pani prezes dobrze wypełniała swoje obowiązki? No właśnie! Urzędnik państwowy nie jest od spełniania obowiązków tylko poleceń. A pani prezes UOKiK bywało, że stawała okoniem. Przykładem właściwej postawy jest tutaj p. minister Sienkiewicz. Postraszył przestępców, że idzie po nich i nie ruszając się z miejsca czekał na polecenie. Ponieważ polecenia „idź po nich!” nie było, więc szedł nigdzie nie idąc. W ten sposób daleko zaszedł — nie został zrestrukturyzowany.

Gdy PiS w pocie czoła mozolnie budował czwartą RP, zmuszony był urzędy i instytucje odzyskiwać. Gdy stracił władzę PO niczego nie odzyskiwała, lecz powolutku, po kryjomu, nie tłumacząc się nikomu restrukturyzowała. Dzięki temu np. Trybunał Konstytucyjny stanął na straży budżetu, a nie Konstytucji. Możemy więc z grubsza wyobrazić sobie co się stanie, jak ponownie do władzy dojdzie PiS. Nie wszystkie urzędy zrestrukturyzowane przez PO będzie odzyskiwał. Ponieważ nie tyle chodzi o to kto mianował urzędnika, ale komu ów urzędnik służy. Szef CBA został odwołany dopiero wtedy, gdy okazało się, że mając nowego premiera służy staremu. Podobnie gdyby podsekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, a później w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego w rządzie PiS-u w porę opuściła prezesa miałaby szanse, podobnie jak jej kolega partyjny, uniknąć wszelkich restrukturyzacji i rządzić nieprzerwanie przez sześć lat. Ledwo przyszła już wpadła na pomysł jak zagospodarować pieniądze odzyskane z OFE dla dobra dzieci i słupka poparcia. Gdyby była ministrem od początku wszystkie podręczniki już dawno byłyby darmowe.

Gdy wyborcy definitywnie zrestrukturyzują rząd Tuska powierzając władzę drugiemu liderowi w zasadzie nic się nie zmieni. PiS to bowiem lustrzane odbicie PO, kierowane przez człowieka różniącego się tylko rodzajem cynizmu. Niestety, od dawna daliśmy sobie wmówić, że alternatywą dla PIS-u jest PO a dla PO PiS. W tym miejscu należy głęboko pokłonić się zwłaszcza tow. Millerowi, który całą lewicę poświęci dla osobistych korzyści. A towarzysze straciwszy instynkt samozachowawczy dzielnie kroczą za swym wodzuniem ku przepaści. On w ostateczności zaczepi się w Samoobronie, albo dowolnym innym ugrupowaniu, bo tak jak pozostali dwaj liderzy ma jedynie parcie na koryto. A po nich słuch zaginie.

Pech polega na tym, że niepostrzeżenie, małymi kroczkami politycy za nasze pieniądze i pod naszym nosem zaprowadzili takie porządki, że nikt ich od koryta nie oderwie. Listy układają sami liderzy partyjni, zaś obywatele zostali pozbawieni zapisanego w konstytucji prawa do zgłaszania kandydatów. A ponieważ wszyscy trzej nasi wodzowie (K + M + T) wyczyścili swoje partie z ludzi wybitnych, a nawet rozsądnych, to wpadli na pomysł iście szatański przygarniania pod swoje skrzydła niezrzeszonych. Taki wodzowi nie zagrozi, a statystyki wyborcze partii poprawi. Wyborcy to kupili i głosów nie szczędzą dzięki czemu mamy w parlamencie kilku ludzi rozsądnych i setki bmw (bierny, mierny ale wierny).

Co w tej sytuacji można zrobić? Nic. Ponieważ tylko nielicznym zależy na zmianie status quo. Pozostali uważają, że PO i PiS to jest wybór i że te dwa ugrupowania czymś się od siebie różnią. Jednak wziąwszy pod uwagę wielkie reformy gospodarcze rządu PO i tempo zadłużania państwa pozostawienie Platformie władzy na kolejną kadencję to nie strzał w stopę, ale w głowę.

Dodaj komentarz