Kup droższy lek, szybciej wyzdrowiejesz

Prędzej czy później każdy z nas będzie potrzebował pomocy lekarskiej. Nawet ci, którzy sporadycznie chodzą do lekarza zaczynają dostrzegać, że coś z tą „darmową” ochroną zdrowia jest bardzo nie tak i że nawet w prywatnej trzeba czekać coraz dłużej. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ został stworzony system niedoboru usług, coś na wzór uspołecznionego handlu z tą różnicą, że ekspedientek i ekspedientów dyżurujących w pustych sklepach nie brakowało. Sposób działania jest identyczny — uspołeczniony handel bazował na uspołecznionym rolnictwie działającym w oparciu o kontraktację trzody chlewnej, bydła rogatego i zbóż wszelakich. Uspołeczniona służba zdrowia działa w oparciu o socjalistycznego molocha-monopolistę, który zamiast trzody chlewnej, bydła rogatego i zbóż wszelakich kontraktuje usługi medyczne. Wtedy ustalane odgórnie były ceny skupu żywca i płodów rolnych oraz siatka płac, teraz odgórnie dokonuje się wyceny procedur medycznych i ustala wysokość podwyżek.

Teoretycznie placówka medyczna może zapłacić specjaliście tyle, ile zażąda. Praktycznie nie może, bo jednak działa w otoczeniu (jeszcze) wolnorynkowym, a to oznacza, że nie może zadłużać się w nieskończoność. Co prawda władza niejednokrotnie dowodziła, że nieudolne zarządzanie popłaca i ochoczo oddłużała zadłużone placówki, głównie szpitale, ale to było dawno, czyli w czasach gdy w skarbcu nie było tak wyraźnie widać dna. Teraz pod byle pretekstem ogranicza finansowanie przerzucając koszty na samorządy i wierzycieli. Niejasny, barbarzyński system skonstruowany tak, że im gorsze leczenie tym większe zyski, zmuszający do kombinowania i oszukiwania wypchnął spore grono najlepszych lekarzy za granicę.

Jakie lekarz pracujący w „państwowym” szpitalu (prywatne udało się już wyeliminować praktycznie całkowicie) ma perspektywy? Praktycznie żadnych. Nabieranie doświadczenia, podnoszenie kwalifikacji niekoniecznie przełoży się na wzrost płacy, zaś ścieżki kariery zawodowej, awansu są tak pokręcone i tak niepewne, że w zasadzie nie wiadomo jak miałoby wyglądać zwieńczenie kariery. Do tego dochodzi konieczność oszczędzania na wszystkim, szczególnie na pacjentach. Gdyby nie Jurek Owsiak i jego Wielka Orkiestra Świątecznej pomocy w wielu szpitalach nie byłoby żadnego nowoczesnego sprzętu. Bo kto miałby go kupić i za co, skoro szpital tonie w długach?

Pod koniec stycznia „Puls Medycyny” zapytał partie polityczne jakie rozwiązania według nich pomogłyby uzdrowić sytuację w robiącej bokami ochronie zdrowia? Wszystkie, z wyjątkiem koalicji populistycznej i PiS-u odpowiedziały. I wszystkie odpowiedziały tak samo — należy zwiększyć finansowanie. Żadna nie odpowiedziała, bo i nikt nie pytał, co to da, skoro brakuje lekarzy? Na portalu radia Tok czytamy, iż

Czas oczekiwania do poradni specjalistycznych bywa bardzo różny, w zależności od specjalności medycznej i placówki, w której poradnia się mieści. — Najbliższy wolny termin w poradni chorób zakaźnych przypada na czerwiec bieżącego roku i dotyczy przypadków pilnych — informuje Tomasz Owsik-Kozłowski, rzecznik prasowy Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego w Szczecinie. Spore kolejki są także do endokrynologów. — W przyszpitalnej poradni specjalistycznej najbliższy wolny termin jest w czerwcu. Skorzystają z niego pacjenci z pilnymi wskazaniami. Przypadki stabilne rejestrujemy na grudzień — podaje Owsik-Kozłowski.

Po drugiej stronie Polski pilne skierowanie jest ważne dwa dni, a wizyta za trzy tygodnie, a w zwykłym trybie za niecałe trzy miesiące. Termin wizyty w przyszpitalnej poradni okulistycznej — maj. 2024 roku.

Dlaczego tak się dzieje wyjaśnia Małgorzata Koszur, rzeczniczka prasowa Zachodniopomorskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia w Szczecinie: W danych dziedzinach medycyny niewielu jest lekarzy specjalistów. W związku z tym rodzi się pytanie jakie, względnie ilokrotne zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia sprawi, że pojawią się specjaliści? W Senacie odbyła się debata. W debacie udział wzięli eksperci, którzy nie mieli wątpliwości, że finansowanie jest panaceum na wszelkie bolączki. Oczywiście nie chodzi o finansowanie pacjentów, broń boże. Finansować bowiem nie należy usługobiorców, lecz usługodawców. Ekspertom przyświeca myśl prosta jak konstrukcja cepa — nie zawracamy sobie głowy jaki w danym kraju obowiązuje system ochrony zdrowia, jak działa, jakie ma zalety, jakie wady. Koncentrujemy uwagę na nakładach. Jeśli są wyższe niż u nas, to znaczy, że u nas nic nie trzeba zmieniać, wystarczy sypnąć groszem.

W trakcie dyskusji wyraźnie wybrzmiewał wątek finansowy. Uczestnicy posiedzenia podkreślali, że bez zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia nie uda się uzdrowić systemu. Faktyczne nakłady środków publicznych na ochronę zdrowia w Polsce wynoszą 4,69 proc. PKB, średnia unijna wynosi 8,85 proc. Niemal dwukrotnie mniej wydajemy na zdrowie niż wynosi średnia europejska. A stan zdrowia Polaków jest bliski zapaści. W Polsce mieliśmy najdłuższy lockdown i największy spadek zrealizowanych procedur medycznych — głównie onkologicznych, kardiologicznych, ortopedycznych. To zaś przekłada się na dług zdrowotny, z którym teraz musimy się zmierzyć – podkreślał Maciej Bogucki, dyrektor Europejskiego Centrum Strategii i Polityk w Ochronie Zdrowia, członek Zespołu Doradców Komisji Zdrowia Senatu.

Wyobraźmy sobie, że inwestor oddaje do użytku biurowiec bez okien i dachu. Wprowadzają się tam eksperci wraz z posłami i senatorami, i zaczynają urzędowanie. Ponieważ jest im zimno i kapie im na łby, więc postanawiają zwiększyć nakłady na ogrzewanie i zakup specjalistycznego sprzętu — szaflików, szmat i mopów. Lekarzowi nie przyszłoby do głowy zaproponować pacjentowi by zwiększył nakłady na leki i przyjmował potrójną dawkę. A posłom, senatorom i ekspertom przyszło. Co nam z tego przyjdzie?

Aż dziw bierze, że apologeci realnego socjalizmu w ochronie zdrowia nie zakrzyknęli dotąd jeszcze gromko: socjalizm tak, wypaczenia nie!

Dodaj komentarz