Klęska urodzaju

Dziś jest ten dzień, w którym premier, którym jest Mateusz Morawiecki, wreszcie może powiedzieć. Dziś mogę powiedzieć: mamy klęskę urodzaju. Węgiel jest, porty pracują 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Dawniej żeby był węgiel wystarczyło, że 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu pracowały kopalnie.

Klęska urodzaju była zmorą PRL-u. Co jakiś czas coś nadmiernie obradzało, a to ziemniaki, a to zboże, a to buraki pastewne, a to jabłka. Wtedy państwo zatykało się. Takiej ilości ziemniaków nie było jak zagospodarować, więc gniły. Takiej ilości zboża nie było gdzie zmagazynować, więc gniło. Takiej ilości buraków pastewnych zakłady produkcji paszy nie były w stanie przerobić, więc i buraki gniły. Z jabłkami analogicznie, więc też gniły. Kapitalizm broni się przed takimi klęskami albo pozwalając produktom gnić, albo niszcząc je, albo obniżając ceny. Obecna klęska urodzaju od minionych różni się tym, że ceny rosną zamiast spadać, więc państwo dopłaca zamiast zarabiać na podatkach. Powodem jest to, że na rynku surowców po ataku Rosji na Ukrainę zapanował chaos. Nie było tam żadnych normalnych mechanizmów rynkowych, trzeba je było zastąpić mechanizmami sprawnego państwa. Sprawne państwo to takie, w którym węgla jest tak dużo, że nie można go kupić.

Jarosław przemówił i pomówił Radosława. Radosław poszedł do sądu i wygrał. Jarosław wyrok zlekceważył. Jeszcze nie zmienione prawo (art. 480 kodeksu cywilnego) stanowi, że

§ 1. W razie zwłoki dłużnika w wykonaniu zobowiązania czynienia, wierzyciel może, zachowując roszczenie o naprawienie szkody, żądać upoważnienia przez sąd do wykonania czynności na koszt dłużnika.

Wierzyciel postanowił skorzystać z przysługującego mu prawa i okazało się, że „wykonanie czynności” podrożało. Publicysta Dziennika Gazety Prawnej w szloch, ponieważ urodziło mu się pytanie.

Tak czy inaczej rodzi się pytanie, czy orzekając obowiązek przeprosin polegający na opublikowaniu ich w prasie, radiu, telewizji czy w internecie, sąd powinien brać pod uwagę ich koszt.

Zaostrzając prawo posłowie i politycy nie przejmują się zbytnio czy kogoś stać czy nie. Chociażby podpisana przez Andrzeja Dudę, który jest p.rezydentem, nowelizacja kodeksu karnego, zgodnie z którą można konfiskować samochody pijanym kierowcom. Oprócz tego podniesiono górną granicę kary pozbawienia wolności z 15 do 30 lat. Jednocześnie

Ksiądz oskarżany o molestowanie nie odpowie za swoje czyny przed sądem, bo się przedawniły. Ofiary nie mogą głośno mówić o swojej krzywdzie, bo według prawa ksiądz jest niewinny i to on może domagać się ukarania pokrzywdzonych za pomówienie.

Można domniemywać, że gdyby ktoś publicznie, w ogólnopolskim medium oczernił redaktora Dziennika Gazety Prawnej, to ten domagałby się, by przeprosiny dotarły przynajmniej do tej samej grupy odbiorców. Nie zadowoliłoby go zapewne umieszczenie ich na tablicy ogłoszeń w bloku nieopodal albo na płocie. Autor pyta:

Czy określając obowiązek wydania określonego oświadczenia, sąd powinien brać pod uwagę sytuację materialną zobowiązanego?

Czy pytania nie należałoby aby odwrócić? Czy decydując się na pomówienie pomawiający powinien brać pod uwagę koszt ewentualnych przeprosin? Przecież przy odrobinie dobrej woli można sprawę załatwić zanim trafi do sądu. Mecenas Maciej Ślusarek z kancelarii SKP Ślusarek Kubiak Pieczyk mówi, że kwestia wyceny przeprosin winna być uregulowana. I tu dochodzi do porodu fundamentalnego pytania: dlaczego reformując od siedmiu lat prawo, ustawicznie grzebiąc w kodeksach dotąd tego nie zrobiono?

Trudno zrozumieć, dlaczego publicysta gazety z prawem w tytule lituje się nad człowiekiem, który stawia się ponad prawem ignorując wyroki sądowe. Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie by jeszcze w tym tygodniu uchwalić prawo zgodnie z którym „oskarżenie członka poprzedniego rządu o zbrodnię dyplomatyczną nie podlega zaskarżeniu, a wyrok w tej sprawie uważa się za niebyły”. Albo coś w tym stylu.

Pewnego razu tow. Cyrankiewicz Józef postanowił przestrzec przeciwników politycznych, że każda ręka podniesiona na władzę ludową zostanie amputowana. Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej niech będzie pewien, że mu tę rękę władza odrąbie w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podnoszenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej ojczyzny. W jego ślady poszedł Jarosław Kaczyński, który jest prezesem. W Polsce zawsze, od bardzo dawna, można to różnie liczyć, ale no przynajmniej od XVI wieku była, kształtowała się taka fatalna tradycja, tradycja zdrady narodowej, tradycja przechodzenia na drugą stronę, tradycja, która czasem wynikała z jakichś osobistych powodów, czasem wynikała z różnego rodzaju bardzo niemądrych złudzeń, jak to było na przykład jeżeli chodzi przynajmniej o niektórych przedstawicieli targowicy, tradycja bycia na zewnątrz własnego narodu. Otóż, ta tradycja dzisiaj, szanowni państwo, wraca. Wraca w postaci opozycji totalnej. I my musimy się temu przeciwstawić, uciąć to, zwyciężyć i uciąć to, skończyć z tym. Skończyć z tym, bo jeśli ta tradycja nie tylko wróci, bo już wróciła, ale zwycięży, to naprawdę biada Polsce i biada Polakom!

Władysław Gomułka zapewniał, że władzy, raz zdobytej, nie oddamy nigdy. Nie dlatego, aby ktokolwiek z nas pragnął tego dla siebie, tej władzy. Każdy z nas z wielką chęcią pozbyłby się osobiście tego ciężaru, który na nim spoczywa w tym najcięższym okresie gospodarczym, w jakim znajduje się Polska. Władzy nie oddamy dlatego, aby narodu polskiego nie spotkała nowa zguba, która mu grozi w wypadku fałszywej linii politycznej, którą próbuje narodowi narzucić reakcja. Reakcja Jarosława Kaczyńskiego jest podobna, z tą różnicą, że mając władzę nie obiecuje, że jej nie odda. On uważa, że musi zwyciężyć, chociażby po to, żeby przeciwstawić się, uciąć i skończyć. Z tym, że jak przegra to Polsce i Polakom biada, a jak wygra to tylko bieda i koniec.

Dodaj komentarz