Żadnych nieprawidłowości

Prawo i Sprawiedliwość to partia, która wreszcie dostrzegła problemy zwykłego, prostego człowieka. Dostrzegłszy owe problemy wyszła im naprzeciw. Na przykład czego zwykłemu człowiekowi brakuje najczęściej? Dzieci i pieniędzy. No więc ci, którzy będą mieli dzieci dostaną pieniądze. To oczywiście nie wszystko, ponieważ miliony ludzi na świecie głoduje, a żywność się marnuje. Tu też władza wyszła i tak ustawiła system, żeby działał tylko na jedną zmianę. Dzięki temu wiadomo kiedy zakład przetwórczy może zostać skontrolowany, więc musi zachowywać pozory i przestrzegać norm, a kiedy nikt nie będzie niczego sprawdzał, kontrolował i przeszkadzał w produkcji.

Na taki patologiczny system pracowały wszystkie rządy, w których PSL grało pierwsze lub drugie skrzypce. Teraz wreszcie ukazał się w pełnej krasie. Świat z zapartym tchem śledził sprawność działania polskich służb. Policja była na miejscu już po dwóch kwadransach, a służby weterynaryjne jeszcze szybciej. Co prawda te ostatnie powinny być w zakładzie non stop, ale działają tylko w świetle dziennym, ponieważ światło sztuczne im szkodzi i sprawia, że miewają kłopoty z zasypianiem.

Dygresja. Młodzi dziennikarze kompletnie nie rozumieją zachodzących zmian. Gdyby je rozumieli zamiast wzywać policję do zdychających krów powiadomili by ją, że ktoś na krowach wymalował „konstytucja”, a teraz w taki sam sposób przyozdabia ściany ubojni. Funkcjonariusze byliby na miejscu w minutę i 36 sekund. Koniec dygresji.

Wczoraj postawiliśmy tezę, że za patologicznym systemem kontroli stało pewne stronnictwo ludowe. Dziś te podejrzenia potwierdził p. Marek Wisła, wiceprezes Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej: Od 2013 roku, gdy wskazywaliśmy jakie mogą być problemy z przetwórstwem mięsa, nasze głosy w ogóle nie zostały wysłuchane. Doszło do liberalizacji przepisów, wprowadzono skup obwoźny, a inspekcja drogowa kontroluje tylko pojazdy powyżej 3,5 tony. Nie mamy pełnej wiedzy, jak zwierzęta są przemieszczane. Mimo, iż kontrole jeszcze trwają, a w materiale mowa była o tym, że proceder obejmuje całą Polskę, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego i Inni przedstawiciele przemysłu mięsnego przekonują, że skandal ujawniony przez „Superwizjera” TVN to „jednostkowy proceder„, a branża jest w dobrej formie, dystrybuując wysokiej jakości mięsko.

Jeszcze dalej posuwa się mini ster rolnictwa nie tylko bagatelizując „jednostkowy proceder”, ale obarczając odpowiedzialnością za całą sprawę dziennikarzy. Incydentalna sprawa związana z nielegalnym ubojem zwierząt została wyolbrzymiona do niewyobrażalnych rozmiarów i grozi wizerunkowi już nie tylko mięsa z Polski, ale polskiej żywności na świecie — zagrzmiał i wyjaśnił, że Jesteśmy jednym z głównych graczy na światowych rynkach żywności i kwestionowanie wizerunku polskiej żywności, podkreślanie patologii, która została wskazana przez działającego — jak sądzę — w dobrzej wierze dziennikarza może zaszkodzić temu wizerunkowi. Okazuje się, że plamą na wizerunku nie jest łamanie prawa, ale informowanie o tym.

Patrzenie głównemu graczowi na ręce czy przypadkiem nie oszukuje to według ministra nieomal zbrodnia. Słysząc takie dictum nie można jednak nie zapytać dlaczego żadna z licznych służb nie wykryła procederu, nie ukróciła go, nie zdusiła w zarodku? Dlaczego nadużyciem nie jest wprowadzanie do obrotu padliny lecz zgoła co innego? Twierdzenie, że na rynki trafiło mięso z chorych krów to nadużycie — oświadczył autorytatywnie p. mini ster. Trudno zaprzeczyć. Na materiale „Superwizjera” doskonale widać jak zdrowe są krowy i jak apetyczne jest mięso.

Im bardziej polskie władze i podległe im służby uspokajają, im bardziej zapewniają, że nic takiego się nie stało, tym mniej zagranica w te zapewnienia wierzy. Być może ma to związek z faktem, że nie lubi być bezczelnie okłamywana. Bo jeśli to mięso z chorych krów nie trafiło na rynki, to skąd się na nich wzięło? Komu nie zdarzyło się gotować rosół ze „świeżego” mięsa który cuchnął tak, że sąsiedzi sprawdzali czy trupa nie ma ukrytego w szafie? Komu nie zdarzyło się przesiedzieć w ubikacji albo trzymać się za brzuch z niewiadomego powodu? Takie mięso może zawierać bakterie czy toksyny, ale może też po prostu prowadzić do zaburzeń żołądkowo-jelitowych, takich jak wymioty, biegunki, nudności czy ostre bóle brzuchawyjaśnia p. Karolina Kuźbicka, dietetyk.

Prześledźmy jeszcze raz profesjonalizm i podziwu godną szybkość działania polskich władz. Zagraniczne służby i władze zareagowały na wieści z polskich ubojni natychmiast. Polskie służby i władze zareagowały natychmiast po tym, jak rozniosła się wieść o reakcji zagranicznych. Reakcja była utrzymana w duchu uspokajająco-kojącym. Najpierw zapewniano że zagranica obawiać się niczego nie musi, bo padlina była przeznaczona na rynek krajowy. Gdy okazało się, że co nieco jednak opuściło kraj, oświadczono, że niedużo. Jednocześnie podległe władzy służby zbadawszy próbki odkryły, że mięso jest kruche, smaczne i kompletnie nieszkodliwe, więc w ogóle nie ma o co kruszyć kopii. Mimo tak budujących ustaleń w Polskę ruszyły zapowiedziane wcześniej przez władzę kontrole, które wykazały, że wszystko jest w porządku. Tak więc jest to „jednostkowy, incydentalny przypadek”. Co ciekawe takim incydentalnym przypadkiem były także: manifestacja narodowców w Oświęcimiu, obchody urodzin zbrodniarza w zaroślach, wieszanie portretów polityków na szubienicach, akty zgonu na papierze i inne incydentalne, pojedyncze choć liczne incydenty.

Podczas gdy wszystkie kraje szukają polskiej padliny i wycofują z obrotu to, co znajdą, polskie władze Polakom nie mają nic do powiedzenia poza tym, że nic się nie stało Polacy, nic się nie stało, mięso nadaje się nawet na tatara. Dlatego tutejsi nie muszą wiedzieć gdzie trafiło podejrzane mięso, na co powinni zwracać uwagę podczas zakupów, jak się ustrzec przed zatruciem. Przecież jeśli do 14 krajów trafiło po kilkaset kilogramów, to w Polsce pozostało 6.500 kg. Gdzie ono jest jest najpilniej strzeżoną tajemnicą państwową. Oczywiście mowa wyłącznie o mięsku pochodzącym z tej jednej ubojni. Innych nie zlokalizowano. Może dlatego, że działały w nocy, gdy służby śpią.

Jakie władza wyciągnęła wnioski? Jakie zaproponowała zmiany systemowe? Zwiększenie liczebności nadzoru? Podniesienie poborów, by nie opłacało się kombinować, a strata pracy była bolesna? Zobligować policję, by była bardziej czujna i szybciej reagowała na zgłoszenia? Nie, nie i jeszcze raz nie! Władza niczego w patologicznym systemie nie zmieni. Ukarze tylko winnych, czyli pechowców (mini ster zapewnia, że surowo) po czym wszystko wróci do normy. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że dał właśnie głos sam prezes PSL-u oskarżając polski rząd (PSL najwidoczniej było częścią chińskiego, więc nie ma sobie nic do zarzucenia) o to, że nie potrafi zadbać o jakość polskiej wołowiny, nie pilnuje standardów i nie sprawuje nadzoru nad inspekcjami, które powinny dbać o jakość żywności. Wygodnie nie pamiętać, że standardy obniżono właśnie wtedy, gdy PSL było u władzy. Co w tej sytuacji trzeba zrobić? Według Kosiniaka-Kamysza Trzeba ratować polską markę żywności – nasz produkt narodowy. My nie mamy marki samochodów, którymi możemy się pochwalić, nie mamy nowoczesnych technologii, które sprzedajemy powszechnie w innych krajach; mamy żywność, polskie jabłka, mięso, sery, przetwory rolno-spożywcze. To marka całej Polski, nie tylko polskiej wsi. Jak to stracimy, stracimy najlepszy produkt eksportowy.

Wygląda na to, że to, co „trzeba” zrobić w połączeniu z bagatelizowaniem skandalu i próbami przerzucenia odpowiedzialności na media nie zadowolą innych państw i główny gracz na światowych rynkach będzie musiał obejść się smakiem i karmić rodaków. Tylko oni bowiem dadzą sobie wmówić, że padlina, zwłaszcza przyprawiona solą do posypywania ulic i zbukiem, jest smaczna i zdrowa, a ewentualne dolegliwości gastryczne to wina TVN-u i Unii.

 

PS.
Mimo iż to mięso nie pochodziło od chorych krów i było nieszkodliwe, to producenci mięsa żądają surowych kar dla tych, którzy psują markę polskiej wołowiny, ale przede wszystkim… trują ludzi! Nieszkodliwym mięsem trują!

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Polacy umierają? Bo sami sobie są winni. Przecież żywność otrzymują zdrową bez chemii, bez hormonów wzrostu, bez antybiotyków. A jak zachorują i muszą czekać CZTERY LATA na wizytę u specjalisty to też ich wina. Bo na papierosy wydają i wódę zamiast płacić więcej na NFZ.

    https://innpoland.pl/149993,tylu-polakow-nie-umieralo-od-czasow-wojny-gus-liczba-zgonow-2018-rosnie

    A już takie oszustwo to w głowie się nie mieści. Wierni PIS lata całe paragonów dotykają i żyją i nic im nie jest.https://innpoland.pl/149985,paragony-moga-zawierac-w-sobie-bisfenol-polskie-sklepy-nie-sprawdzaja

    A to? Przecież może się zdarzyć, no nie? Dziwnie, że tak często czepiają się leków. Dziwne. PIS ma błogosławieństwo KK i jest najlepszy, no nie?   https://innpoland.pl/149967,lek-na-katar-sudafed-xylospray-ha-wycofany-ze-sprzedazy

    Gdzie się nie obrócisz, tam ……….