Wasze składki, nasze wydatki

Redaktor Joanna Solska przy okazji strajku pielęgniarek postanowiła uświadomić czytelnikom Polityki, że Kolejnym rządom brakowało zarówno pieniędzy, jak i odwagi, by powiedzieć wyborcom, że za leczenie musimy płacić więcej. Wszyscy, rolnicy także. Nie byłoby w tym niczego zdrożnego, gdyby nie to, że sama p. Solska w wielu felietonach i audycjach zwracała uwagę na marnotrawstwo środków i absurdy systemu. Teraz sugeruje, że wyborcy powinni się zrzucić na podwyżki dla pielęgniarek.

P. Solska pisze o CZD, że szpital jest zadłużony na ponad 300 mln zł. Problem w tym, że zadłużenie nie wzięło się znikąd. Sięgnijmy do Polityki z maja 2008 i przypomnijmy sobie (nie  tak znowu) dawne dzieje.

Wprowadzona przez rząd Jerzego Buzka w styczniu 1999 r. reforma służby zdrowia zakładała miedzy innymi, że pieniądze na działalność otrzymywać będą te szpitale i przychodnie, które będą cieszyć się największym powodzeniem wśród pacjentów. Nierentowne placówki miały zostać zlikwidowane. Na dobry początek wszystkie oddłużono – Skarb Państwa przejął ponad 7 mld zł ich długów. Jednak mimo że średnie obłożenie wszystkich szpitalnych łóżek w kraju wynosiło zaledwie 70%, nigdy nie zdecydowano się na to, by płacić tylko najlepszym placówkom. Pieniądze dostawały wszystkie – i wszystkie za mało. Większość szpitali natychmiast zaczęła zadłużać się na nowo. Na koniec 2001 r. miały znów 5,3 mld zł długów.

Od początku było więc wiadomo, że przyjęte rozwiązania są wadliwe ze względu na to, że nierealne. Nikt bowiem nie zdecyduje się na likwidację jedynego szpitala w okolicy tylko dlatego, że ma długi. Zamiast jednak skorygować wadliwe rozwiązanie zlikwidowano dopiero co powstałe Kasy Chorych zastępując je scentralizowaną, zbiurokratyzowaną strukturą, działającą według najgorszych wzorców. Problemu zadłużania się oczywiście nie zlikwidowano, lecz jak w gospodarce permanentnego niedoboru uczyniono zeń integralną cześć systemu. Po czym, zamiast powrócić do skorygowanych rozwiązań rynkowych, gorący kartofel podrzucono samorządom.

Rada Ministrów Uchwałą nr 58 / 2009 z dnia 27-04-2009 r. uchwaliła program pod nazwą „Wsparcie jednostek samorządu terytorialnego w działaniach stabilizujących system ochrony zdrowia” […] Program został opracowany przez Ministerstwo Zdrowia. Celem programu jest skłonienie jednostek samorządu terytorialnego (Samorząd), które są organem założycielskim dla Samodzielnych Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej (SP ZOZ), do przekształcenia formy prawnej, w jakiej działają Szpitale. […]

Skutkiem przekształcenia formy prawnej, w jakiej działa Szpital będzie zastąpienie nieskutecznych regulacji nadzoru właścicielskiego oraz nieskutecznych narzędzi zarządczych, […] w efektywne regulacje nadzoru właścicielskiego oraz skuteczne narzędzia zarządcze, wynikające z Kodeksu Spółek Handlowych oraz ustawy z dnia 20 grudnia 1996 r. o gospodarce komunalnej. Dodatkowy efekt, związany z przejęciem długów Szpitala przez Budżet Państwa, ma na celu zwiększenie zainteresowania programem ze strony Samorządów.

Ponieważ przerzucenie problemu na barki samorządów nie rozwiązało go, postanowiono wykonać kolejny ruch pozorny, dla którego pretekstem miały „zmiany systemowe”, a prawdziwym celem oddłużenie szpitali, co pozwoliłoby znowu odsunąć problem na jakiś czas. Zaproponowano więc placówkom medycznym tak zwaną komercjalizację, czyli kierowanie się rachunkiem ekonomicznym w sytuacji, gdy głównym klientem pozostał narodowo-socjalistyczny monopolista. Wabikiem miało być wyzerowanie długów tym publicznym placówkom, które zdecydowały się na przekształcenie w spółki kapitałowe. Ustawa o działalności leczniczej weszła w życie 1 lipca 2011. Umożliwia bezpośrednie przekształcanie samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej w kapitałowe spółki handlowe (z o.o. lub akcyjne), czyli komercjalizację.

W realnym socjalizmie wszytko stanowiło problem. Nawet urodzaj. Rynek permanentnego niedoboru, gdzie popyt przewyższa podaż, to idealne miejsce dla każdego inwestora. Ale nie w służbie zdrowia. W służbie zdrowia popyt to dopust boży. Fundusz narodowy nie płaci bowiem za to, co jest, w miarę potrzeb, ale za to, co sobie zaplanował. W tym miejscu system różni się od obowiązującego w PRL-u, ponieważ wtedy przekroczenie planu było premiowane, a teraz jest karane. To jest właśnie ten zintegrowany sposób na generowanie długów. Fundusz w ostateczności łaskawie może zapłacić za ponadplanowe leczenie, ale tylko w przypadku, kiedy ratuje życie. Często jednak to, co lekarz uznaje za zagrażające życiu urzędnik za takie nie uważa, więc dopiero sąd rozstrzyga, czy dany przypadek groził śmiercią, czy tylko kalectwem i dlatego mógł poczekać. Jak ambitne i — co ważniejsze — realne są plany tworzone przez urzędników najlepiej świadczy fakt, że średnio na 3 miesiące przed końcem roku kończą się środki i placówki medyczne przybierają formę przetrwalnikową, odsyłając pacjentów z kwitkiem.

Warto sobie wreszcie uświadomić, że służba zdrowia w Polsce od dawna jest już prywatna. Ci, którzy z wypiekami na twarzy, błyskiem w oku i pianą na ustach plotą duby smalone o chorych, którzy będą umierać pod szpitalami, bo ich nie będzie stać na leczenie, są albo pożytecznymi idiotami, albo beneficjentami obecnego systemu. O tym, że to co wygadują to ściema i kłamstwo najlepiej świadczą pojawiające się regularnie ogłoszenia z prośbą o wsparcie i z podanym numerem konta. Ostatnio głośnym echem odbiła się sprawa znanej piosenkarki, która miała pecha i zachorowała. I okazało się, że darmowa służba zdrowia darmowa jest tylko z nazwy podczas pobierania składek, a pakiet onkologiczny to kolejna fikcja — Darowizny na rzecz leczenia Kory prosimy przekazywać na podane pod jej zdjęciem konto Fundacji Onkologicznej Osób Młodych Alivia… Brutalna prawda jest bowiem taka, że system został skrojony pod beneficjentów, a nie pod pacjentów. Dlatego nigdy nie brakuje pieniędzy na działalność NFZ i premie dla jego funkcjonariuszy oraz kadry kierowniczej wybranych placówek medycznych. To tłumaczy dlaczego pielęgniarki i personel dodatkowy traktowane są jako zło konieczne — trudno uwierzyć, że szpital w którym nie ma lekarzy kogokolwiek wyleczy. Za to nie tylko bez pielęgniarek, ale i bez pacjentów może spokojnie obejść się kontraktując i finansując „gotowość do udzielania świadczeń zdrowotnych”.

Oczywiście Solska ma rację. Tak, za leczenie trzeba płacić więcej. Problem polega na tym, że p. redaktor nie docieka za co, komu i dlaczego. A to jest przecież podstawa. Ponieważ służba zdrowia to biznes jak każdy inny. Żeby się rozwijał musi inwestować, wprowadzając nowe technologie, wdrażając nowoczesne metody, unowocześniając wyposażenie. Z kolei żeby inwestować musi przynosić zyski. Jak to sobie wyobrażają miłośnicy realnego socjalizmu? Że urzędnicy pokażą palcem zarządom szpitali jaki sprzęt należy kupić? A skąd pieniądze, skoro brakuje nawet na podstawową działalność? Budżet NFZ to grubo ponad 60 miliardów złotych, które są poza wszelką kontrolą przydzielane po uważaniu przez anonimowych urzędników. Ile trzeba dopłacić, żeby się poprawiło? Komu się poprawi? Na początku składka wynosiła 7,5%. Teraz osiągnęła 9%, a pieniędzy jak brakowało, tak brakuje. Wadliwy system generuje problemy nigdzie indziej niespotykane. Przyjęta przez poprzedni rząd ustawa  refundacyjna spowodowała na przykład pojawienie się tak zwanego „odwróconego łańcucha dystrybucyjnego”, z którym władza teraz dzielnie i z pełnym poświęceniem „walczy”. Od 25 lat nikt nie słyszał o klęsce urodzaju i oto proszę — jako „nadwykonania” pojawiła się w służbie zdrowia.

Każdy kto był w szpitalu mógł na własne oczy przekonać się, że w niektórych gabinetach większość sprzętu opatrzona jest logo Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Mają rację ci, którzy wieszają psy na Owsiaku, ponieważ jego działalność zaciemnia obraz i przedłuża agonię systemu. Gdyby nie on niektóre szpitale nie miałby w ogóle sprzętu. A często nawet ten co mają stoi niewykorzystany. Z drugiej strony urzędnicy potrafią być niebywale hojni dla obcych placówek ekspediując do nich pacjentów, choć narażają na straty rodzime. W październiku ubiegłego roku w Instytucie Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie otwarto zbudowany kosztem 265 milionów zł pierwszy i jedyny w Polsce ośrodek oferujący radioterapię protonową – Centrum Cyklotronowe Bronowice. Ośrodek do tej pory stoi pusty, ponieważ ministerstwo nie przygotowało stosownego rozporządzenia. Terapia protonowa natomiast znalazła się już w koszyku świadczeń refundowanych przez Narodowy Fundusz, więc pacjenci zamiast w Polsce leczą się zagranicą np. w Pradze.

Trwanie przy socjalizmie skończyło się dla PRL-u totalną zapaścią ekonomiczną. W Korei Północnej gdyby nie pomoc humanitarna ludzie umieraliby z głodu. W Polsce socjalistyczna służba od dawana jest przyczyną bólu, cierpienia i ludzkich nieszczęść. Jednak dopóty kolejnym rządom będzie brakowało zarówno woli, jak i odwagi, by przeprowadzić niezbędne zmiany, dopóki nieszczęście na wielką skalę nie obnaży skali — ujmijmy rzecz delikatnie — niegospodarności i nie spowoduje zapaści całego systemu.

Dodaj komentarz