Unia musi, bo jak nie, to…

Dyplomacja to trudna sztuka mówienia rzeczy niemiłych tak, żeby nikt nie poczuł się urażony i zabiegania o swoje interesy. To rozmowy, dyskusje, debaty, rokowania. Zwłaszcza w kontaktach z zagranicą, ze względu na różnice kulturowe, należy zachować daleko idącą wstrzemięźliwość i szczególnie zwracać uwagę na słowa, dobór argumentów.

Dzisiaj polska dyplomacja znalazła się w rękach ludzi prymitywnych, którzy nie uznają sprzeciwu, a jedyną znaną strategią jest obrażanie i dezawuowanie instytucji i osób, które ośmieliły się być odmiennego niż oni zdania. Wystarczy wspomnieć list premier Be. Szydło do senatorów amerykańskich, list Ziobry do komisarza Unii Europejskiej, Günthera Oettingera, w sprawie „nagonki na Polskę”, listy ministra Waszczykowskiego do sekretarza Rady Europy Thorbjorna Jaglanda czy do wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa.

Taktyka pouczania, łajania i oczerniania pozwoliła zdobyć władzę w Polsce i cieszyć się ciągle dużym poparciem, ale na arenie międzynarodowej jest przeciwskuteczna. Żeby bowiem móc wykorzystywać argument siły trzeba tą siłą dysponować. Naród, którego jedynym osiągnięciem w ciągu ostatnich trzystu lat z okładem były spektakularne, krwawe klęski, nieudane powstania, wojny, które wygrywali inni, nagle poczuł się mocny. Ale nie siłą swoich osiągnięć, zalet, umiejętności. Zadłużony po uszy, zależny od obcych, pręży muskuły i usiłuje narzucać swoje wizje całej Europie, bez której byłby klepiącym biedę kraikiem trzeciego świata leżącym w środku Europy.

Polska przypomina dziś rozkapryszone dziecko, które postanowiło stanąć okoniem. „Nie będę odrabiał lekcji, nie będę jadł kaszki, nie będę grzeczny, nie będę się uczył, a wy jesteście gupi…” Niestety, są ludzie, którym taka postawa jest bliska sercu. Wydaje im się, że jak się dostatecznie mocno tupnie nogą, to wszyscy ze strachu położą uszy po sobie i pójdą na rękę. Obniżenie ratingu, debata w Parlamencie Europejskim, raport Komisji Weneckiej i wiele, wiele innych zdarzeń świadczy o tym, że nie pójdą.

W Polskim Radiu Białystok Jarosław Kaczyński przekonywał, że Komisja Wenecka „skompromitowała się przeciekiem” raportu do mediów. Takie zarzuty stawia przywódca kraju, w którym wszystko przecieka. Projekt opinii Komisji Weneckiej w sprawie TK jest absurdalny w sensie prawnym – perorował prezes. I powtarzał jak mantrę, że To są tylko opinie o charakterze doradczym, czy nawet mniej niż doradczym i w żadnym razie nas nie obowiązują.

Co osiągnie Polska, której przedstawiciele będą, jak to zgrabnie ujął swego czasu sam prezes, knajackim językiem obrażać instytucje, których nie krytykuje nawet mająca dużo większą siłę przebicia Rosja? Jeśli, jak chcą polscy politycy, NATO musi rozmieścić swoje wojska na naszym terytorium, to w jaki sposób polskie władze chcą osiągnąć zamierzone cele? Dlaczego NATO „musi”, dlaczego ma strzec bezpieczeństwa Polski, skoro Polska nie stosuje się do żadnych zasad? Skąd w tak tragicznie doświadczonym narodzie tak mocne przekonanie, że tylko silna władza na bolszewicką modłę, która postawiła się ponad prawem, jest w stanie zapewnić, ład, porządek i dobrobyt? Jeśli władza chełpi się, że „oni” mszczą się, bo „naruszyliśmy ich interesy”, to należy przedstawić bilans zysków i strat. W przeciwnym razie może okazać się, że dla „nich” to „naruszenie” jest marginalne, a dla nas katastrofalne.

Komuna nie zapisała się w pamięci wielu złotymi zgłoskami, nikt zmuszony do życia w tamtych czasach nie darzy ich sentymentem. Ale nawet komuniści przestrzegali pewnych zasad, nie pozwalali sobie na wszystko, choć władzę mieli praktycznie nieograniczoną. Dziś jedyną obowiązującą zasadą jest „zrobimy co zechcemy i nikt nam nie przeszkodzi”.

Wymiera już pokolenie pamiętające czasy przedwojenne i „zdradę” aliantów. Taka jest oficjalna wykładnia — zdradzili, bo nie chcieli umierać za Gdańsk. Dlaczego teraz powinni chcieć? Żeby usłyszeć, że nie życzymy sobie, by się wtrącano do naszych spraw i pouczano?

W podręczniku historii do klasy III liceum (Polskie Wydawnictwo Szkolne, Warszawa, 2043 r.) na stronie 64. znajduje się następujące kalendarium:
Lata dziewięćdziesiąte XX wieku: Lech Wałęsa wyprowadza obce wojska z Polski.
Druga dekada XXI wieku: Jarosław Kaczyński sprowadza je z powrotem.

 

PS.
Władysław Bartoszewski określił kiedyś niezbyt rozgarniętych dyplomatów mianem „dyplomatołki”. Jednak niezbyt lotny nie musi oznaczać niekulturalny…

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Stany Zjednoczone naciskają na Polskę, by posłuchała zaleceń Komisji Weneckiej w sprawie Trybunału Konstytucyjnego – pisze „Wall Street Journal”. Alternatywą ma być ochłodzenie stosunków z USA. Amerykańsko-polski spór może podkopać ambicje Warszawy co do zwiększenia obecności NATO w Polsce.

    Komisja Wenecka planuje w przyszły piątek zatwierdzenie swej ostatecznej opinii o Trybunale Konstytucyjnym na sesji plenarnej w Wenecji. Projekt tego dokumentu, który poznaliśmy przed tygodniem, ostro krytykuje ostatnie zmiany w kwestii TK. M.in. wzywa Sejm, by wycofał się z uchwał, którymi naruszył wyrok Trybunału, wybierając nowych sędziów na miejsca obsadzone prawidłowo przez poprzedni parlament. A także z zapisów „ustawy naprawczej”, które mają mieć efekt „wyniszczający dla skuteczności Trybunału”.

    Jak pisze „Wall Street Journal”, Waszyngton naciska teraz na zakończenie kryzysu wokół TK. Amerykańscy dyplomaci, którzy ostatnio odwiedzili Warszawę, powiedzieli przedstawicielom polskich władz, że oczekują wprowadzenia w życie zaleceń Komisji Weneckiej, organu doradczego Rady Europy. Dziennik powołuje się na źródła w Polsce…

    GW

    Patrząc z zewnątrz, np. z Kremla, to sytuacja w Polsce jest interesująca. Nie jest to patrzenie z powagą, z potrzebą zastanawiania się jak ewentualnie zareagować, jakie podjąć decyzje. Putin i otoczenie muszą nieźle bawić się. Kaczyński niby taki antyrosyjski, a stwarza wiele korzyści dla Moskwy. To taka szczelinka w robieniu dziury w Unii. Nieświadoma? Przecież PIS jest wrogiem tego „tworu”. Bo ogranicza mu suwerenność. Historia pokazuje jasno, że już w czasach plemiennych trudno mówić o suwerenności. Może w czasach zbieractwa.

    Wprawdzie Kaczyński krótko pracował jako bibliotekarz, ale to nie znaczy, że czytał książki. On je tylko wypożyczał lub zwrócone stawiał na półkę.

    Mnie nie dziwi, że nie chciano umierać za Gdańsk. Pamiętam hasło „Za wolność Waszą i naszą” i jego realizację. Oprócz strat osobowych, walk nawet na antypodach, chorób, nieszczęść, kalectw uczestników, Rzeczpospolita nie miała żadnych korzyści. Dlaczego inni mają nas bronić? Bo PIS tak chce? Niech zwrócą się do Watykanu, gdzie są wysyłane pieniądze przez Episkopat. Najmniej miliard ale czy euro, czy złotych, nie wiem.

    O zdolności obronnej Rzeczpospolitej gdzie indziej

    1. To podkopie ambicje Warszawy co do zwiększenia obecności NATO w Polsce? Wolne żarty! Kto zdecyduje się na współpracę z krajem, który nie przestrzega żadnych reguł, a przedstawiciele władzy potrafią włamywać się do placówek wojskowych? Amerykanie rozlokują tu oddziały, a PiS uchwali, że majątek, który ze sobą przywieźli ulega przepadkowi, bo cośtam cośtam? To wygląda na przygotowanie kraju pod oddanie go w obcy pacht bez jednego wystrzału. Tym bardziej prawdopodobne, że nie ma czym strzelać.