Powoli powinniśmy iść w kierunku

Dywagacje mają zaszczyt przedstawić sztukę jak zwykle aktualną z serii „Przychodzi baba do lekarza”.

Występują:
baba oraz
lekarz

scenografia:
gabinet lekarski.

akcja:
do gabinetu bez pukania wchodzi baba w koronie.

baba:
Dzień dobry panie doktorze!

lekarz (podejrzliwie)
Korona jest, a gdzie wirus?

baba:
Musiał zostać w domu. Kwarantanna.

kurtyna:
Opada.

**•**

Gdy w minionym okresie zaczęło brakować masła w sklepach, socjalistyczni uczeni zbadali sprawę i odkryli, że masło jest niezdrowe. Zdrowa okazała się margaryna, której zresztą też za jakiś czas zabrakło.

Kto jest w stanie skutecznie mierzyć się z zagrożeniami? Oczywiście tylko ten, kto rozumie na czym polegają, wie z czym ma do czynienia, korzysta z wiedzy i doświadczenia. Ten konkretny koronawirus, z którym mamy obecnie do czynienia, jest czymś nowym, więc o doświadczeniu nie może być mowy. Walka z nim ogranicza się więc do poszukiwania analogii ze znanymi zarazami i odbywa głównie metodą prób i błędów.

Metoda prób i błędów stanowi ogromne wyzwanie dla władzy, która musi na bieżąco śledzić postępy nauki i unikać błędów, często tragicznych, popełnianych gdzie indziej. Kluczową rolę odgrywa elastyczność i autonomia, ponieważ pozwala szybko uczyć się na błędach i wyciągać wnioski. Rząd musi skupiać się na doglądaniu i koordynowaniu całości, wyznaczaniu ogólnych zrębów postępowania i dbania o to, by nie brakowało sprzętu i wyposażenia. Niestety w Polsce mamy taki rząd, jaki sobie suweren wymarzył, więc zamiast elastyczności jest usztywnienie, a głos specjalistów jest ignorowany. Przykłady sobie darujemy, ponieważ ich przytaczanie zajęłoby kilka godzin. Aby jednak nie być gołosłownym wspomnijmy o jednym — zwiększeniu dopuszczalnej odległości między dwiema osobami z 1,5 m do 2 m.

Wiadomo, że koronawirus rozprzestrzenia się drogą kropelkową. A skoro tak, to należny w pierwszym rzędzie stosować maseczki, chociażby po to, by wychwyciły choćby część kropelek pozostawionych przez innych i zatrzymywały własne. P. dr Lydia Bourouiba z Massachusetts Institute of Technology zbadała jak zachowuje się wydychane przez ludzi powietrze*. Okazało się, że wydech, kichnięcie i kaszel składają się z kropelek śluzu, śliny i pary, które wbrew panującemu dotychczas przekonaniu nie poruszają się po semibalistycznych trajektoriach bliskiego zasięgu. Są to przede wszystkim turbulentne chmury gazu, które porywają otaczające powietrze tworząc swoiste pułapki dla kropelek. Panujące w takiej chmurze warunki — wilgoć i ciepło — sprawiają, że zawarte w niej kropelki parują dużo wolniej niż pojedyncze krople. To sprawia, że wydychane powietrze może utrzymywać się w stanie nierozproszonym nawet 1000 razy dłużej niż pojedyncze krople, nie ułamki sekundy, ale minuty. Na dodatek ze względu na pęd chmury kropelki patogenu przemieszczają się znacznie dalej, niż gdyby były emitowane w izolacji, bez turbulentnej chmury ułatwiającej propagację i transport do przodu. To oznacza, że powstała w wyniku kaszlnięcia czy kichnięcia chmura może przemieścić się na odległość nawet 7-8 m! Ponadto na całej trajektorii kropelki wszystkich rozmiarów osiadają lub odparowują w tempie zależnym nie tylko od ich wielkości, ale także od stopnia turbulencji i prędkości chmury gazu, korelując z właściwościami otoczenia, takimi jak temperatura, wilgotność, wiatr. To co opadnie zakazi oczywiście wszystko po drodze. Utrzymujące się w powietrzu krople odparowują, ale to bynajmniej nie kończy sprawy, ponieważ pozostałości lub jądra kropelek mogą utrzymywać się jeszcze przez wiele godzin.

Jakie z tego wnioski powinien wyciągnąć każdy rozsądny rząd? Rzecz najbardziej oczywistą — wprowadzić obowiązek noszenia i częstego zmieniania maseczek i zalecić częste wietrzenie i wymuszanie cyrkulacji powietrza szczególnie w małych pomieszczeniach, jak chociażby windy. Co słyszymy od Szumowskiego? Że „maseczka oczywiście jest dla chorych”. Ale z uwagi na to, że sytuacja „jest dynamiczna” i prawdopodobieństwo, że ktoś na ulicy czy na spotkaniu spotka się z osobą zakażoną jest coraz większe, więc powoli powinniśmy iść w kierunku obowiązkowych maseczek na ulicach, w sklepach, w pracy. Aby mieć pełny obraz — p. dr Lydia Bourouiba opublikowała swoje badania 26 marca. Dziś mamy 5 kwietnia. Jak bardzo powoli rząd zamierza iść w kierunku wprowadzenia obowiązku noszenia maseczek? Dlaczego Poczta Polska jest w stanie dostarczyć pakiety wyborcze 30 milionom obywateli, a nie dostarcza im maseczek choćby za niewielkim pobraniem? Jak szybko dotrze do ministra, że maseczka przy dużym natężeniu patogenów sama staje się źródłem zakażenia? Na dokładkę p. mini ster ubolewa, że on daje, a to co dał gdzieś znika: My dostarczamy sprzęt, a on gdzieś znika. Nie wiadomo, gdzie jest. Nie wiadomo?! W kraju, w którym rząd skupił w swych rękach całą władzę, kontroluje wszystkie służby, prowadzi inwigilację na masową skalę!? Trzeba lepszego potwierdzenia, że ta władza nie panuje kompletnie nad niczym?

Co robią i czym zajmują się polskie władze każdy widzi. Policja zamiast ścigać oszustów próbujących wzbogacić się na ludzkiej krzywdzie i nieszczęściu apeluje do nich aby nie oszukiwali. Dla pozostałych ma dobrą radę: nie dajcie się oszukać. Mini ster zdrowia uprawia propagandową gdybologię stosowaną: gdybyśmy nic nie zrobili, to dzisiaj byśmy mieli 8,5 tys. zdiagnozowanych pacjentów zamiast obecnych 3,5 tys. Im dalej będziemy przesuwać się w czasie, tym ta różnica będzie większa, czyli w szczycie, zamiast 50 tys. możemy mówić o 10 tys. zakażonych. Musimy mieć jednak tę redukcję większą. Jakim cudem wykonując tak mało testów można osiągnąć wyższy wynik? Gdybyśmy natomiast reagowali w porę i z głową, robili więcej testów i nie trzymali się niczym pijany płotu sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem i nauką procedur, to dzisiaj byśmy mieli 1,5 tys. zdiagnozowanych pacjentów zamiast obecnych 3,5 tys. Ponadto, skoro liczba zdiagnozowanych pacjentów zależy od liczby testów, to — podążając myślami w przeciwną niż mini ster Szumowski stronę — gdybyśmy nic nie robili, gdybyśmy nie wykonywali testów, to liczba zdiagnozowanych pacjentów wynosiłaby okrągłe zero. Tak na początku robili Japończycy chcąc dowieść całemu światu, że u nich problem praktycznie nie istnieje, więc olimpiada może się odbyć.

Co robi dziecko, któremu nie idzie gra, który dostało złą ocenę? Próbuje oszukiwać. Co robi władza, która nie panuje nad sytuacją? Próbuje zapanować na rozprzestrzenianiem się… Nie, nie koronawirusa. Informacji o nim. Stąd chociażby zaniżanie liczby zmarłych. Przecież ci, którzy zmarli lub umrą dlatego, że z powodu zakażenia zamknięto oddział i nie otrzymali w porę pomocy, nie zostaną zaliczeni do jego ofiar. Tak jak nie zostali zaliczeni ci, którzy zmarli przebywając w kwarantannie lub ci, których nie przetestowano, bo „takie są procedury”.

Obecna sytuacja nie pozostawia złudzeń, że pielęgnowanie nacjonalizmów, izolacja, to prosta droga do katastrofy. Mimo to w Polsce na narodowej nucie grają nie tylko czynniki partyjno rządowe. Praktycznie w każdym wystąpieniu polityków opozycyjnych nie ma mowy o społeczeństwie, ludziach, mieszkańcach, lecz Polkach i Polakach. Poza Polkami i Polakami nie ma na świecie nikogo. Parafrazując słowa Gogola można to ująć tak: Tam w tym rządzie to szachraj na szachraju siedzi i szachrajem pogania. Wszyscy oni Judasze. Tylko w opozycji porządni ludzie, a i oni tak po prawdzie wielkie świnie.

 

PS.
Po opublikowaniu natknąłem się na Twitterze na taki oto komentarz Donalda Tuska:

Poczta Polska powinna Polakom dostarczyć maseczki zamiast pakietów do głosowania. Trzeba ratować życie, nie władzę.


* Warto obejrzeć filmik dołączony do podlinkowanego materiału.

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Poczta Polska „jest nasza”…. czyli pisich i nikt nie będzie decydował co, jak, gdzie….. Decyzja ma należeć do jak zawsze omylnego prezesa.

    Gowin zaproponowała przeniesienie wyborów z 10mają na termin późniejszy. Prezes nie zgodził się, więc Gowin odszedł z rządu. Pisia propaganda już zaczęła w swoim stylu, według powiedzenie „krzyżyk na drogę….”.

    Mnie zastanawia jedno (i nie wiem czy kiedykolwiek się dowiemy) jakich słów mało kulturalnych, napastliwych, wysoce obraźliwych użył prezes w swojej wściekłej przemowie w kierunku Gowina. Twarz tego już byłego wicepremiera wskazywałaby, że został on znieważony w sposób niewyobrażalnie brutalny. Nie współczuję mu, bo chyba (nawet tylko z plotek) wiedział jaki jest Kaczyński.

    Lepiej być bitym niż głaskanym przez rękę, której nie chcielibyśmy uścisnąć. *

    Jak się ściskało łapę, której nie należało, to się ma zasłużenie to, co do uszu wpadło. Z pewnymi typami nie należy wchodzić w komitywę. Sądzę, że to nie koniec nękania Gowina. Zaraz ruszy propaganda Karnowskich, Kurskiego……

    p.s. Gdyby mnie udało się wyprzedzić Tuska w ogłoszeniu propozycji, byłabym dumna i bardzo zadowolona. Gratulacje!!!!!

    *Marie von Ebner-Eschenbach

    1. Jestem dumny, dlatego o tym wspomniałem. Co do Gowina, to cóż. Trafił swój na swego. Co usłyszał? Pewnie że zostanie wy… zdymisjonowany. No to nie czekał i zdymisjonował się sam. Ale namaścił na swe miejsce godną następczynię, więc poziom na pewno zostanie utrzymany. Dzisiejsze głosowanie obnażyło natomiast mikry poziom dziennikarstwa. Pismaki przekonywały, że Porozumienie Gowina ma „18 szabel”. Nic nie ma, bo wszyscy wiedzą czyja ręka głaszcze kota i ciepłą posadką lojalnych nagradza.