Ostatni gasi światło

Nie ma nic bardziej dołującego niż poczucie beznadziei i bezsilność. Nie pomaga zgrzytanie zębami, nie pomaga modlitwa, nie pomaga złorzeczenie. Ktoś, kto żył w zakłamanym ustroju sprawiedliwości społecznej, który w końcowej fazie nie był w stanie zapewnić nawet podstaw egzystencji, ten z nadzieją witał zmiany. Teraz z kolei z zazdrością patrzy na młodych, którzy nie pamiętają tamtych czasów i wydaje im się że durnie u steru to norma i demokracja. Prawdopodobnie jednak i oni zaczynają dostrzegać i rozumieć, że kraj, w którym władzę sprawują i urzędy poobsadzali wytypowani przez liderów partyjnych tępi działacze i kolesie nie ma przyszłości. Dlatego — jak wynika z sondażu Millward Brown dla „Faktów” TVN — aż 41%. młodych Polaków deklaruje, że chce wyjechać z Polski.

Na południu Europy zdesperowani ludzie uciekają z objętych wojną obszarów ryzykując życie. W czasach minionych ludzie uciekali z krajów rządzonych przez komunistów porzucając cały dobytek i rodziny. Żeby temu zapobiec w Berlinie postawiono mur. Po tej lepszej, sprawiedliwszej, szczęśliwszej, postępowej stronie. Do tych, którzy przezeń usiłowali przedostać się często strzelano. Co ciekawe ruch odbywał się zawsze w tę samą stronę — z, nigdy do. Ale nawet wtedy nie chciało opuszczać kraju aż tyle osób co dziś. To jedno z niezaprzeczalnych oraz gigantycznych osiągnięć obecnej władzy.

W demokratycznym państwie prawa prawo nigdy nie działa wstecz. W Polsce ta zasada dotyczy tylko hochsztaplerów i malwersantów. Dla nich na przykład przedawnienie jest rzeczą świętą, bo „takie jest prawo”. Dla zwykłych śmiertelników, nie mających pleców nie ma reguł. Choć prawo teoretycznie jest jednakowe dla wszystkich.

Zgodnie z zaleceniem prezesa PKO na stanowisku ministra finansów zaszła zmiana. Fachowca Rostowskiego zastąpił techniczny Szczurek. Jeśli Rostowski udzielał się, brał udział w życiu publicznym, polemizował, to Szczurka ani widu ani słychu. Co nie znaczy, że nic nie robi. Robi i to to dużo. Ostatnio na przykład zrobił rozporządzenie zgodnie z którym barom mlecznym nie należała się dotacja, jeśli do „produkcji” potraw używały przypraw i… wody. Po awanturze pan Szczurek minister znowelizował zarządzenie dopisując przyprawy i wodę, ale nie uwzględniając smalcu i skwarek. Bez tego od biedy można by się obejść, ale żurek bez kiełbasy? Grochówka bez wędzonego boczku?

Ponieważ nieudolne rządy doprowadziły do powstania gigantycznego długu, budżetowi tragicznie brakuje pieniędzy. Ale od czego jest minister finansów? Minister finansów jest od tego, żeby pieniądze były. Wydał więc minister jednoznaczne wytyczne izbom skarbowym — w 2015 r. ma nastąpić wzrost skuteczności kontroli podatkowych do 80%. Co to znaczy? Że kontrolerzy mogą nie znaleźć żadnych uchybień w 20 kontrolowanych podmiotach na 100. Mało „wydajne” urzędy skarbowe obejmie redukcja etatów, a gorliwi kontrolerzy dostrzegający uchybienia nawet tam, gdzie ich nie ma, będą dostawać specjalne dodatki wynoszące do 50% miesięcznego wynagrodzenia. Że to na kilometr trąci bezprawiem? Budżet potrzebuje pieniędzy. A zanim sąd wyda wyrok przedsiębiorstwa dawno już nie będzie. Niewykluczone, że i tej władzy również. Więc jaki to problem teraz, że później trzeba będzie być może zapłacić odszkodowanie?

Kontrolerzy już zakasali rękawy i masowo zaczęli karać… bary mleczne. Można by rzec, że nie opieprzają się, bo żądają zwrotu dotacji za kilka lat wstecz, choć podczas wcześniejszych kontroli żadnych nieprawidłowości nie dostrzegali. Dzięki temu część barów upada dobita karami, a te, które jakimś cudem trwają rezygnują z dotacji. Choć w dorocznym raporcie Banku Światowego i firmy doradczej PwC „Paying Taxes 2015”, obrazującym obciążenia podatkowe przedsiębiorstw, Polska poprawiła swoją pozycję – ze 113 miejsca w ubiegłym roku, awansowaliśmy na 87 miejsce, to według ekspertów podatkowych z firmy doradczej EY zmiany w prawie podatkowym były wprowadzane średnio co kilka dni. Oczywiście właściciele barów rezygnując z dotacji niewiele zyskają, bowiem fiskus jak zechce i tak dobierze im się do skóry zmieniając interpretację jakiegoś przepisu. Kilka takich przypadków już odnotowano. Bary mleczne zresztą to zakała i socjalistyczny relikt oraz nieuczciwa — bo dotowana — konkurencja dla MacDonalda i KFC. Dotacja do barów mlecznych wynosi raptem, uwaga, ok. 20.000.000 (słownie: dwadzieścia milionów) złotych. Ile wyprowadzają zagranicę wspomniane firmy w ramach tak zwanej opłaty za markę? Może lepiej nie wiedzieć…

W tym miejscu przerwijmy rozważania pierwszomajowe, żeby nieco ochłonąć, uspokoić się i w miarę spokojnie pomyśleć na kogo zagłosować w nadchodzących wyborach prezydenckich. Zestaw kandydatów bowiem również potwierdza podejrzenie, że wybór jest iluzoryczny. Odnotujmy jeszcze tylko dla porządku, że zaoszczędzona na barach mlecznych dotacja i nałożone kary przeznaczone zostaną na dofinansowanie przechowywania mięsa. Do Agencji Rynku Rolnego już zgłosiło się 38 prywatnych chłodni po pieniądze. Trzeba być zaprawdę bezczelnym i naiwnym oczekując, że państwo będzie dopłacać do jakichś barów, w których stołują się biedni, skoro protegowani koalicjanta, który u władzy jest bez przerwy od ponad 60 lat potrzebują pieniędzy. Nie dostaną kasy, to nie wybiorą i nieszczęście gotowe. Tak nagła amputacja koryta działaczom  ludowym może zaszkodzić. A przecież dla nich koledzy u władzy to jedyna znana forma zarabiania pieniędzy. Można postawić nawet śmiałą tezę, że dla nich nie byt, lecz stanowisko określa świadomość. Koryto ergo sum!

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. W historii wojen były armie dobrze karmione i były armie, które żywność zdobywały na nieprzyjacielu. Efekty końcowe tych wojen były różne. Najgorzej zawsze i tak wychodzili na nich cywile, a potem szeregowi żołnierze.

    Jak pokazuje historia człowiek nie otrzyma nic ponadto co sobie wywalczy. Czy to w formie strajków, rozruchów czy rewolucji. Czasami na skutek wspomnianych działań nie otrzymuje więcej a mniej (patrz: Rewolucja Październikowa)

    Jedną z wad Polaków jest nadmierna zapalczywość. Jednym przechodzi ona szybko, innym już nie tak bardzo. Jaki może być skutek wściekłości? Oby nie rewolucja, która nie jest ani sprawiedliwa, ani dobra dla tych najsłabszych finansowo.

    Bezkrwawa zmiana „ustroju” nie jest zasługą Solidarności, papieża, a komuchem zwanego Jaruzelskiego. To od niego zależało czy poprosi o bratnią pomoc. NRD aż się paliło by jej udzielić. Czechosłowacja wsparła by tę pomoc bratnich komuchów ochoczo. Decyzja i tak nie zapadła w Polsce, a na Kremlu. Dzisiejsi zapewniacze, że ZSRR nie miał zamiaru wchodzić, zapominają, że nawet były śpiewane piosenki jak ta o czerwonych mrówkach. Z pytaniem „wejdą, nie wejdą czerwone mrówki na kocyk”.

    Czy więc rewolta, rozruchy dopiero coś zmienią? Jeśli zmienią… Jeśli Putin nie pospieszy z bratnią pomocą…. komu?

    To nie ostatni gasi światło. Ono zostało zgaszone przez pierwszego, a następni obijają się o siebie. Kim był pierwszy? Nie będę wydzierała palmy pierwszeństwa synowi „tej ziemi”

    1. Żeby wzniecić powstanie, zorganizować rewolucję trzeba mieć pieniądze. Chociażby na broń. Bez tego można ludzi czasem podburzyć, skłonić, by pomaszerowali z kamieniami czy butelkami z benzyną na czołgi, ale skutek takiego zrywu zawsze jest opłakany. Więc nasza ukochana władza może spać spokojnie. Dopóki bogaci nie zaczną tracić nikt palcem nie kiwnie. Dobrze to ilustruje przykład górników. Wystarczy im kilka groszy zabrać, żeby wszczynali burdy.