Nawodne środki bojowe

Portal Dziennika Gazety Prawnej podał mrożącą krew w żyłach informację. Okazało się, że w zasięgu rosyjskich rakiet jest nie tylko Paryż, Londyn, Nowy Jork, Melbourne i Buenos Aires, ale także Księżyc, który od Ziemi dzieli ledwie 384 tysiące kilometrów. Przy okazji czytelnicy poznali nowe określenie. Jak wiadomo wybuch rakiety to zdarzenie, do którego dochodzi w miejscu jej wybuchu, odpalenie rakiety to sytuacja, do której dochodzi w miejscu jej startu, zaś okręt to nawodny środek bojowy pływający sobie po morzach i oceanach świata. I właśnie na owym nawodnym środku bojowym ma miejsce sytuacja, w wyniku której dochodzi do zdarzenia.

Rakiety Kalibr

Skoro o ruskich rakietach mowa, to nie można nie wspomnieć o sytuacji z marca bieżącego roku, czyli sprawie Kaczyński kontra Sikorski, która przypomniała, że według naszego ulubionego redaktora Konrada Piaseckiego ulic, skwerów, rond imienia i pomników ku czci Lecha Kaczyńskiego nigdy dość.

Od zawsze jestem zwolennikiem ulicy Lecha Kaczyńskiego w Warszawie. Ale siłowa rozgrywka, owocująca wystawieniem mu monumentalnego pomnika oraz polityczna presja, jaką w tej sprawie wywierają rządzący, potrafi skutecznie zniechęcać, nawet mnie, do wcielania w życie tej idei.

Na wpis redaktora Konrada Piaseckiego zareagował europoseł Radosław Sikorski stwierdzając, że nie był zwolennikiem nigdy.

A ja nie jestem. Lech Kaczyński był miernym prezydentem i walnie przyczynił się do katastrofy smoleńskiej. Ma już Wawel i samowolkę budowlaną na Placu Piłsudskiego. Dość budowania kultu do którego nie ma podstaw.

Na wpis europosła Radosława Sikorskiego zareagował poseł Jarosław Kaczyński i poszedł do sądu. Sąd Okręgowy w Warszawie 17 marca wydał wyrok, w którym nakazał Radosławowi Sikorskiemu zamieścić na Twitterze przeprosiny o treści: „Przepraszam Pana Jarosława Kaczyńskiego za to, że w dniu 14 stycznia 2021 r., na portalu Twitter, naruszyłem jego dobra osobiste, w postaci kultu pamięci osoby zmarłej, stwierdzając, iż Prezydent Lech Kaczyński walnie przyczynił się do katastrofy smoleńskiej. Radosław Sikorski”.

Lech Kaczyński zginął 10 kwietnia 2010 roku w wyniku zamachu przeprowadzonego na niego przez nich. Tymczasem sąd dyktując treść przeprosin wbrew faktom uznał, że żadnego zamachu nie było. Czy w takim razie ktoś przeprosi za to, że przez 12 lat kłamano nazywając katastrofę zamachem? Czy ktoś zwróci pieniądze za kosztowne próby udowadniania tego? Na stronie PiS-u znajduje się materiał z zeszłego roku, w którym Jarosław Kaczyński tłumaczy jak było naprawdę.

W sensie faktu, że był zamach, i że to była przyczyna katastrofy i śmierci 96 osób, w tym prezydenta Polski, a dla mnie brata bliźniaka, nie mam żadnych wątpliwości. Do ustalenia na poziomie procesowym jest jeszcze tylko to, kto za to odpowiada. Możemy powiedzieć: „Przecież to musiało być zrobione na życzenie Kremla, na polecenie Putina”, ale między takim twierdzeniem a dowodem procesowym jest różnica. Tutaj jest jeszcze praca do wykonania. Komisja po wielu latach, co było niesłychanie trudne, bo działała bez tych wszystkich elementów, które normalnie są przy badaniu katastrofy lotniczej, to zrobiła. Prokuratura z różnych przyczyn, których nie będę tu rozwijał, mocno się opóźnia.

Wynika z tego, iż Sikorski nie mógł naruszyć dóbr osobistych Jarosława Kaczyńskiego, bo nie było żadnej katastrofy, do której mniej lub bardziej walnie Lech Kaczyński mógłby się przyczynić. Jedno jednak musi budzić zdziwienie i przerażenie zarazem. Otóż sąd nakazał kieleckiej prokuraturze powrót do tak zwanej afery hejterskiej. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie oczerniania sędziego Waldemara Żurka, ponieważ nie była w stanie ustalić kim jest „Mała Emi”. Jest to o tyle dziwne, że żeby to zrobić wystarczyło oglądać telewizję. Niestety, nie publiczną. Pytanie jakie się ciśnie jeżąc jednocześnie włosy na głowie brzmi: jeśli polskie słuzby nie są w stanie ustalić tożsamości osoby, która się nie ukrywa i udziela wywiadów w mediach, to jakim cudem udało im się ustalić tożsamość ruskich szpiegów? Pytanie zasadne, ponieważ jak mówił premier od bezpieczeństwa

Polskie służby specjalne są tak skonstruowane, że ręce mają związane bardzo mocno, a według mnie także i nogi. Ta konstrukcja prawna byłaby dobra, gdybyśmy leżeli tam, gdzie Portugalia, a może jeszcze dalej. W miejscu, gdzie żyjemy to powinno być skonstruowane inaczej, ale oczywiście tak, żeby prawa obywateli, groźby nadużycia były zminimalizowane w możliwie największym stopniu. Służby muszą działać w ten sposób, żeby było rozeznanie, co do agentury rosyjskiej, bo to, że cała ta akcja po Smoleńsku była w istocie wielkim dziełem agentury rosyjskiej, że wywołano nienawiść do ludzi, którzy zginęli w tragicznej katastrofie, że przedtem wywołano nienawiść do człowieka, który reprezentował w sposób naprawdę bardzo poważny i najbardziej właściwy z możliwych polskie interesy, to wskazuje, że ta agentura była i sądzę, że dalej jest w Polsce bardzo potężna.

Agentura była i jest potężna. W styczniu

Prokuratura wojskowa skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Rosjaninowi i Białorusinowi, którzy przez kilka lat szpiegowali w Polsce na rzecz rosyjskiego wywiadu – dowiedział się portal tvp.info.

Kilka dni temu

Dziewięcioro cudzoziemców, obywatelki Białorusi i Ukrainy, z podejrzeniem szpiegostwa w Polsce zatrzymali funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Troje z nich to Białorusini. Tamtejsze media, powiązane z białoruskim rządem, od kilku dni zaciekle ich bronią, przekazując wiele szczegółów z życia podejrzanych o szpiegostwo.

Problem w kraju totalitarnym polega na tym, że wystarczy szpiega umieścić w służbach lub na szczytach władzy, żeby stał się nietykalny i mógł działać bez przeszkód.

Dodaj komentarz