Bon na zadanie domowe

Nikt nie jest nieomylny. Nawet Bóg. Stworzył na przykład człowieka na obraz i podobieństwo własne, po czym okazało się, że to, co do niego podobne nie spełnia jego oczekiwań. Zamiast jednak stworzyć coś mniej podobnego lecz bardziej sensownego, postanowił powtórzyć manewr z Adamem i Ewą tylko w rozszerzonej na Noego z żoną i ich synów z żonami formie. Nieobeznani z prawdziwą historią starożytną winni wiedzieć, że to wtedy zostały położone podwaliny pod nepotyzm i zapoczątkowano zwyczaj karania ofiar za grzechy sprawców.

A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki. Synowie Boga, widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały. Wtedy Bóg rzekł: «Nie może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną: niechaj więc żyje tylko sto dwadzieścia lat». A w owych czasach byli na ziemi giganci; a także później, gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im rodziły. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach.

Bóg nie mógł z oczywistych względów ukarać swoich synów, którzy dopuścili się niegodziwości, więc postanowił rozprawić się z ich ofiarami. Dostrzegał i rozumiał bowiem,

że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się. Wreszcie Pan rzekł: «Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki powietrzne, bo żal mi, że ich stworzyłem».

Każdy więc popełnia błędy. Jedni większe, drudzy mniejsze. Nie ma nieomylnych. Ważne, by sobie je uświadamiać, zrozumieć na czym polegały i albo starać się je naprawić, albo chociaż przyznać do nich, by ponownie nie błądzić. Gorzej jeśli ktoś zrobi głupotę, a potem zamiast przyznać się, pokajać, przeprosić, puszy się jak paw. Jednak prawdziwa tragedia jest wtedy, gdy w ten sposób postępuje człowiek mający władzę, od którego zależy los milionów. Podczas kampanii wyborczej Tuska zaczepił uczeń skarżąc się, że pani zadaje mu do domu tyle, że on nie ma czasu nawet na grę komputerową. Ledwo siądzie, zabije kilku wirtualnych przeciwników, przejedzie kilku wirtualnych pieszych wirtualnym samochodem, a już go gonią do spania.

Dziś, a ściślej przedwczoraj, Tusk oznajmił z dumą na amerykańskim portalu X, który między innymi dzięki temu zarabia krocie, że będzie miał zaraz bardzo ważnego gościa. Nie, nie Orbána, z którym pospołu sabotują w Unii rozwiązania służące powstrzymaniu katastrofy klimatycznej. Słuchajcie! Zaraz mam bardzo ważnego gościa! — zagaił pędząc korytarzem. — A wiecie dlaczego? Bo od przyszłego tygodnia zmieniają się zasady prac domowych. Pamiętacie Maćka? Dlaczego powinniśmy pamiętać Maćka? Bo dzięki niemu na 45 miejscu listy obiecanek-cacanek pojawił się „konkret”, w którym partia zadeklarowała, że bez żadnych konsultacji z kimkolwiek zostaną zlikwidowane prace domowe w szkołach podstawowych. Bo tak sobie zażyczył jeden z uczniów. Na szczęście dla Tuska Maciek nie prosił o „szeroką ofertę bezpłatnych zajęć pozalekcyjnych” ani o „pieniądze na zajęcia rozwijające zdolności uczniów, wyrównujące szanse i rozwijające zainteresowania”, więc tę część konkretu można było pominąć milczeniem i odfajkować — ✔ spełniony.

Szykują się ogromne, przekraczające 60% podwyżki cen prądu. Szkoda, że Tusk nie zdobył się na równie fascynujący filmik, w którym zaanonsowałby znane z czasów minionych i powszechnie chwalone rozwiązanie — kartki na prąd. Zrobiła to za niego ministerka klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska: Szykujemy bon energetyczny dla osób objętych ubóstwem energetycznym — zdradziła deklarując jednocześnie, że może obiecać. Mogę obiecać, że ceny energii będą akceptowane prawie dla wszystkich. No i jak tu nie czuć wdzięczności dla prawie wszystkich łaskawców? A to przecież nie wszystko, ponieważ na kartki będzie także leczenie zepsutych zębów.

3. Wprowadzimy bon na profilaktykę i leczenie stomatologiczne dla dzieci i młodzieży do wykorzystania w każdym gabinecie stomatologicznym. Przywrócimy opiekę dentystyczną w szkołach podstawowych.

Beata Szydło w exposé nie obiecywała bonów, lecz stworzenie gabinetów dentystycznych. Jak wielokrotnie zapowiadaliśmy, będziemy realizować program tworzenia gabinetów stomatologicznych i lekarskich w szkołach. Zamiast gabinetów stworzyli dentobusy, które ochoczo pomykały po kraju i robiły przeglądy. Bo zgodnie z prawem na leczenie zębów u dziecka musi zgodzić się rodzic.

Dentobus to mobilny gabinet stomatologiczny dla dzieci i młodzieży, który dojeżdża w najdalsze zakątki Polski. Świadczenia w nim udzielane są darmowe.

Włos się na głowie jeży na myśl co by się działo, jak wyglądałyby kampanie wyborcze, gdyby jakaś partia zrealizowała to, co obiecała. Przecież niektóre obietnice powtarzają się z wyborów na wybory od roku 1989! Wróćmy jednak do kartek na podstawowe dobra i usługi.

39. Odciążymy pracujących opiekunów osób niesamodzielnych. Wprowadzimy Bon Opiekuńczy w wysokości 50% minimalnego wynagrodzenia dla aktywnych zawodowo opiekunów.

Bon uniwersalny

Na razie tyle bon(us)ów. Wkrótce prawdopodobnie dowiemy się o kolejnych.

Wydawać by się mogło, że ujawnianie informacji jest łatwiejsze do spełnienia nawet od rozdawania pieniędzy podatników, bo przecież nie własnych, na prawo i lewo. Okazało się, że wcale nie. Leży bowiem nietknięty na przykład konkret 92, co potwierdza, że obietnica złożona Maćkowi, pamiętacie Maćka? to czysty populizm najwyższej próby.

92. Wprowadzimy 600 zł dopłaty na wynajem mieszkania dla młodych.

Nie tylko nie udało się znaleźć 600 zł na wynajem mieszkania dla młodych, ale także dokopać się do listy osób nielegalnie podsłuchujących.

65. Ujawnimy listy osób nielegalnie podsłuchujących i wydających nielegalne decyzje o podsłuchiwaniu obywateli.

Łatwo zrozumieć dlaczego Tusk chełpi się ważnym spotkaniem mimo, iż zadania domowe zostały zlikwidowane pozornie. Pozostałe sukcesy są po prostu jeszcze bardziej patykiem na wodzie pisane.

Dodaj komentarz


komentarzy 19

      1. Jak już mówiliśmy SF jest pełna wątków polityki jako sposobu zarządzania państwem/ludzkością.

        Tylko co do tego ma aktualne kopanie się po kostkach? Kto kogo pocałował w rąbek talerza a komu wylał zupę na kolana?

        1. No właśnie to właśnie jest tematyką tak zwanej political fiction właśnie. Na przykład czy jeśli jedni przygotują grunt pod zamordyzm, to dlaczego ich następcy z gotowych rozwiązań nie skorzystają? Dlaczego nie da się w ciągu kilku godzin sporządzić uzasadnienia umorzenia postępowania, ale da się przygotować 40 wniosków do sądu?

                    1. Dziękuję za wyjaśnienie. To tłumaczy, dlaczego sensu w tym za grosz. A zapowiadało się ciekawie — główni bohaterowie zginęli, ale dzięki temu udało się odpalić rakiety na swoje własne miasto.

                    2. Tak właśnie działa ten przemysł: stacje/platformy ustawicznie szukają pomysłu na hit, z propozycji wybierają kilka i dają kaskę na pilota, którego potem poddają ocenie najpierw wybranym na pokazach zamkniętych (i tu widać ELE dało radę) a potem wyrzucają dla ogółu, czekając na reakcję. I tu już serial padł najwyraźniej.

                    3. Przyznasz, że ten „pilot” raczej zniechęca niż zachęca. Ludzkość praktycznie przestała istnieć, a oni sami odpalili rakiety na swoje własne miasta.  Jeśli kogoś zainteresowało, to tylko jak z tego wybrną.

                      Czy jeśli dzieciak czyta sobie książkę w domu, to ma do tego prawo? No bo przecież to odrabianie lekcji jest…

                    4. Zgodnie z Twoją opinią nie poświęciłem czasu na oglądanie pilota, to się nie wypowiem 🙂
                      A tego nie rozumiem:

                      Czy jeśli dzieciak czyta sobie książkę w domu, to ma do tego prawo? No bo przecież to odrabianie lekcji jest…

                    5. Nic nie straciłeś nie oglądając. Na dodatek napisy są generowane automatycznie co jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu, że to badziew.

                      To, czego nie rozumiesz, to moje takie nieuczesane przemyślenie dotyczące likwidacji zadań domowych.

                    6. Na prime to pewnie człowiek tłumaczył, ale to niczego nie zmienia.

                      Jak dzieciak SOBIE czyta to co to ma wspólnego z zadaniami?

                    7. Czytanie można uznać za odrabianie. Bo co za różnica, czy czyta sobie czy czyta, bo musi? Czy można będzie wymagać od ucznia, żeby sobie w domu czytał lektury? A na lekcjach oceniać znajomość treści? Nam zadawano do nauczenia się wierszyki. Do dziś pamiętam jeden, choć już nie pomnę autora:

                      Zombie budzący grozę
                      przekroczył nasze progi!
                      Przybrałem groźną pozę,
                      Choć trzęsą mi się nogi!

                      Zaskoczył mnie kompletnie
                      I wcale nie rżnę głupa,
                      nie powiem też, że świetnie
                      jest gościć w domu trupa.

                      Myślałem już, że skonam
                      pod wpływem ciosów gradu,
                      gdy nagle moja żona
                      ryknęła „Spieprzaj dziadu!”

                    8. Bo co za różnica, czy czyta sobie czy czyta, bo musi?

                      Kardynalna. Musi to przeczyta po łebkach a najczęściej bryk by zdać. Jak dla siebie to sięgnie po kolejną. I kolejną.

                    9. Musi to przeczyta po łebkach a najczęściej bryk by zdać. Jak dla siebie to sięgnie po kolejną. I kolejną.

                      Obawiam się, że pies leży pogrzebany gdzie indziej. Czyta sobie to, co go interesuje, pasjonuje, wciąga. Zmuszany jest do czytania arcydzieł nudnych jak flaki z olejem. Są pozycje, które wypada znać. Ale nie można zmuszać do ich czytania, bo nie każdego fascynują przygody „Dżumy” Camusa czy „Nędzników” Hugo.

                    10. Pierwsze primo to jednak bym proponował przenieść takie dyskusje na forum, bo znowu muszę szukać „odpowiedz”.

                      Obawiam się, że pies leży pogrzebany gdzie indziej. Czyta sobie to, co go interesuje, pasjonuje, wciąga. Zmuszany jest do czytania arcydzieł nudnych jak flaki z olejem. Są pozycje, które wypada znać. Ale nie można zmuszać do ich czytania, bo nie każdego fascynują przygody „Dżumy” Camusa czy „Nędzników” Hugo.

                      Ale to są zupełnie inne zagadnienia. Szkoła ma jakiś program i musi się opierać na konkretnych dziełach. No to uczeń musi je „przeczytać” by w ogóle wiedzieć o czym mowa na lekcji.