Bezpieczeństwo na kredyt

Andrzej Duda i Donald Tusk, w skrócie ADDT, udali się do Stanów Zjednoczonych i podtrzymali tradycję zjednywania sobie przychylności sojusznika pieniędzmi polskiego podatnika. Pierwszy poszedł nawet dalej i zdecydował, że wydatki powinni ponieść wszyscy podatnicy w całej Europie i skrawku Azji. Drugi, znacznie skromniejszy uznał, że dobrym pomysłem będzie kupno na pniu, bez konsultacji, na kredyt, amerykańskich śmigłowców. Rozwinięcie produkcji w Polsce nie przyszło mu do głowy, ponieważ akurat trafił na promocję — spłatę rozłożono na kilkadziesiąt korzystnych rat, choć nie zaproponowano ani wakacji kredytowych, a i o kredycie 0% mowy nie było. W ten sposób w zaledwie dwa tygodnie marca władza zdołała zadłużyć Polskę na ponad 12 mld zł ekstra plus odsetki.

Czy te wydatki zostały uwzględnione w tegorocznym budżecie? Czy konsultowano je z kimkolwiek? Czy mini ster od finansów ma w ogóle coś do gadania w sprawie finansów, czy tak jak poprzednicy jest figurantem posłusznie wykonującym polecenia?

Premier i wicepremier nieodpowiedzialnie zaciągają wielomiliardowe zobowiązania nie konsultując tego z nikim, a prezydent usiłuje polską nieodpowiedzialność rozciągnąć na cały Sojusz Północnoatlantycki. Jednocześnie trwają rozmowy o utworzeniu europejskich sił zbrojnych. Francuzi, Niemcy, Szwedzi będą posługiwali się rodzimym sprzętem — francuskim, niemieckim, szwedzkim, a Polacy amerykańskim i koreańskim. To na pewno ułatwi operowanie sojuszniczych wojsk na terenie Polski. Zamiast uzgodnić i skoordynować wyposażenie i zakupy na poziomie europejskim polscy politycy, bez różnicy czy z PiS-u czy nie, prowadzą politykę nieliczenia się z nikim i z niczym. Latając po świecie kupują jak leci co im w oczy wpadnie.

Czy takie zakupy — byle co, byle jak, byle więcej — i wspieranie dziesiątkami miliardów złotych obcego przemysłu zbrojeniowego na pewno zwiększa bezpieczeństwo kraju? W jaki sposób? Ukraina przecież ma sprzęt, otrzymała go sporo. I co z tego, skoro brakuje do niego amunicji? Czy wcześniej mgr historii, a teraz dr nauk medycznych pomyśleli o wdrożeniu produkcji amunicji w Polsce? Czy nawiązali współpracę z producentami sprzętu, którego nakupili i podpisali umowy na produkcję wyposażenia, komponentów i części zamiennych? A może będzie jak w kiepskiej komedii — środek walki, wybuchy, intensywny ostrzał artyleryjski, rakiety latają, a dowódca kompanii czołgów uzgadnia dostawy amunicji z koreańskim kontrahentem?

Polsce grozi procedura nadmiernego zadłużenia, na dodatek zadłużenie niebezpiecznie zbliża się do konstytucyjnej granicy 60% PKB. W Strategii zarządzania długiem sektora finansów publicznych w latach 2024-2027, przygotowanej przez rząd PiS-u czytamy:

Relacja długu sektora instytucji rządowych i samorządowych (wg definicji UE) do PKB wzrośnie do 49,3% w 2023 r., a następnie w okresie objętym prognozą Strategii wzrośnie do 58,7%. Oznacza to, że wartość referencyjna relacji długu EDP do PKB na poziomie 60% nie zostanie w horyzoncie Strategii przekroczona.

W latach 2025-2027 przyjęto założenie o corocznym dostosowaniu fiskalnym, o którym mowa w art. art.112a1 ustawy o finansach publicznych na poziomie 1 pkt. proc. oraz dodatkowo na podstawie historycznych danych przyjęto, że wykonanie wydatków będzie o 1,1% PKB niższe niż maksymalne limity (tzw. naturalne oszczędności).

Co to jest owo tajemnicze „dostosowanie fiskalne”? Po prostu wzrost podatków rok w rok o 1%. Swego czasu rząd Donalda Tuska „tymczasowo” podniósł VAT z 22% na 23%, a w konkrecie nr 4 czytamy:

4. Obniżymy podatki. Osoby zarabiające do 6000 zł brutto (także na działalności gospodarczej) i pobierające emeryturę do 5000 zł brutto nie będą płaciły podatku dochodowego. Podniesiemy kwotę wolną od podatku – z 30 tys. zł do 60 tys. zł., w przypadku podatników rozliczających się według skali podatkowej, w tym także przedsiębiorców i emerytów.

Nawet dziecko wie, że żeby obniżyć najpierw trzeba podnieść. Ze Strategii dowiadujemy się, że

Założony w projekcie ustawy budżetowej na rok 2024 limit kosztów obsługi długu SP wynosi 66,5 mld zł, tj. 1,76% PKB. Strategia zakłada, że koszty obsługi długu nieznacznie przekroczą 2% PKB w 2027 r.

Wygląda na to, że koalicyjny rząd postanowił zdezaktualizować pisowską strategię i koszty obsługi zadłużenia podnieść do 2% PKB już w przyszłym roku. Jest to bardzo odważny i niewątpliwie głęboko przemyślany krok, ponieważ każde podniesienie podatków każdy obywatel przyjmuje z entuzjazmem i wita z radością. Zdaje sobie bowiem sprawę, że obrabować pracowników ze składek emerytalnych można tylko raz, potem już nie ma czego rabować i trzeba pobierać większy haracz od poddanych.

Grecja w latach 70 i 80 wydawała na zbrojenia ponad 5% PKB rocznie. To i rozbuchany socjal doprowadziły do bankructwa kraju i masowych protestów. Na pewno Polsce nie grozi ten scenariusz? Na pewno przygnieceni podatkami Polacy nie wyjdą masowo na ulice? Dzisiaj protestują rolnicy, którym władza obiecuje złote góry i nie żałuje grosza, choć nauczycielom poskąpiła. Coraz częściej słychać, że nie ma pieniędzy na te czy tamte pilne wydatki. Ostatnio zabrakło ich na przykład na spełnienie jednego ze 100 konkretów — zmian w składce zdrowotnej dla przedsiębiorców. Jednocześnie szasta się miliardami na prawo i lewo i nie raczy nawet wytłumaczyć ciemnemu ludowi zasadności zobowiązań, które podejmuje się w jego imieniu.

Naprawdę siedzący przy świecach obywatele będą czuli się bezpieczni mając świadomość, że co prawda nie ma prądu, ale są kupione na kredyt koreańskie i amerykańskie czołgi, koreańskie i amerykańskie samoloty, szwedzkie granatniki, amerykańskie helikoptery, a amunicja też wkrótce dotrze? A jak nie dotrze? Będziemy jeździć czołgami tam i nazad i gąsienicami miażdżyć wrogich żołnierzy?

W innych dziedzinach także rzucają się w oczy podobieństwa, a trudno dostrzec różnice. Podobne są nie tylko tempo zadłużania kraju, nie tylko brak spójnej wizji obronności, ale także polityka kadrowa. W finałowym konkrecie nr 100 czytamy na przykład:

100. Zniesiemy […] cenzurę personalną czyli obsadzanie instytucji kultury osobami podległymi władzy.

Jak ten konkret wygląda w praktyce? Ano jak za starych dobrych rządów PiS-u. Mini ster Gliński obsadzał instytucje kultury swoimi ludźmi, jego następca mini ster Sienkiewicz swoimi.

Pod koniec lutego minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz ogłosił, że połączy Instytut Książki ze stworzonym za czasów PiS Instytutem Literatury. Na osobę odpowiedzialną za przeprowadzenie fuzji wyznaczył Grzegorza Jankowicza. Ledwie dwa tygodnie później minister ogłosił na konferencji prasowej, że na tym nie koniec zadań Jankowicza. Filozof, krytyk, tłumacz, dyrektor programowy krakowskiego Festiwalu Conrada i redaktor działu Kultura „Tygodnika Powszechnego”, gdy przestanie już być pełnomocnikiem ds. połączenia IK i IL, zostanie dyrektorem nowej-starej instytucji, która ma nosić nazwę… Instytut Książki. […]

Na początku marca Sienkiewicz również bez konkursu powołał na dyrektora Narodowego Centrum Kultury Roberta Piaskowskiego, dotychczasowego pełnomocnika ds. kultury prezydenta Krakowa (któremu podlegał Festiwal Conrada, kuratorowany przez Jankowicza) i wieloletni dyrektor programowy Krakowskiego Biura Festiwalowego. Wkrótce ogłoszona ma być nowa dyrekcja Instytutu Adama Mickiewicza, również wybrana bez konkursu.

Zdumiewająco szybko przedstawiciele obecnej władzy poszli w ślady poprzedniej.

Dodaj komentarz