Bezglutenowe placki ziemniaczane

Jaka jest przewaga czasów minionych nad obecnymi? Oczywiście abstrahując od usilnych starań obecnej ekipy rządzącej by powrócić do korzeni, by znowu wszystko było państwowe, a przynajmniej kontrolowane przez państwo, a ceny regulowane. To wzmaga nostalgię za przeszłością. Nie dlatego, że wtedy było lepiej, bo lepiej nie było. Dlatego, że wtedy ci, którzy są dziś starsi i schorowani wtedy byli młodsi i zdrowsi, a młodsi… Ich wtedy często w ogóle jeszcze nie było.

Jedną z popularnych potraw i wtedy i teraz były i są placki ziemniaczane. Przepisów ci w sieci co niemiara, ale… Dawno dawno temu ktoś gdzieś ugościł mnie plackami ziemniaczanymi. Wydawało mi się, że się przesłyszałem, ponieważ nie mogło mi się w głowie pomieścić, że placki ziemniaczane można jeść z cukrem. Ostrożnie skosztowałem powstrzymując się od słodzenia i… Gdybym nie wiedział, że to są placki ziemniaczane, to nigdy bym na to nie wpadł. Coś o trudnym do określenia smaku, pomiędzy racuchem, podpłomykiem, a naleśnikiem, co można jeść zarówno posolone jak i na słodko, bo plackiem ziemniaczanym jest jedynie z nazwy, zapewne z powodu obecności w składzie startych surowych ziemniaków. Ciekaw jestem jak smakowałby ten wyrób gdyby zamiast surowych ziemniaków użyć gotowanych. Obawiam się, że różnica w smaku byłaby niewielka, ale nigdy tego nie sprawdziłem.

Tajemnica wyjaśniła się gdy udając zachwyt nad kunsztem kulinarnym gospodarzy poprosiłem o przepis. Okazało się, że oprócz startych ziemniaków kluczową rolę odgrywa mąka oraz mąka ziemniaczana. Nigdy nie mogłem zrozumieć dlaczego ziemniaki najpierw trzeba zetrzeć, potem odcedzić, potem dodać mąkę, która przecież — zależnie od ilości — w mniejszym lub większym stopniu zmienia smak. Ponieważ nie znalazłem przepisu na placki ziemniaczane bezglutenowe, czyli bez mąki postanowiłem podzielić się przepisem na właśnie takie prawdziwe placki ziemniaczane. Nie ma obawy, że będą niesmaczne, zaś stopień chrupkości i puszystość zależy wyłącznie od gatunku użytych ziemniaków. Niestety, na tym się nie znam, więc nie doradzę jaki gatunek należy wybrać. O tym, że akurat w osiedlowym sklepie był niewłaściwy przekonuję się dopiero smażąc.

Ile ziemniaków? Jeśli placki planowane są jako danie dla domowników to tyle, ile zwykle obiera się na obiad. Można dodać jeden ekstra. Do tego dwie średnie cebule. Ziemniaki i cebule, co oczywiste, należy obrać i zetrzeć. Grubość tarcia i rodzaj — wiórka czy masa — mają lekki wpływ na smak. Leniwi mogą skorzystać z sokowirówki. Po starciu niczego nie należy odsączać, a gdy skorzystano z sokowirówki należy „wytłoki” połączyć z sokiem i dokładnie wymieszać skrobiąc po dnie, ponieważ osadzi się nam skrobia. Do tak powstałego farszu należy wbić jajko albo dwa, dodać sól, pieprz uważając, by nie przesadzić. Najbezpieczniej jest solić i pieprzyć gotowy placek już na talerzu niż narzekać, że jest za słony lub za ostry. To wszystko, niczego więcej nie należy dodawać — farsz gotowy.

Na rozgrzaną patelnię wlewamy olej lub dajemy inny tłuszcz, zależnie od upodobań. Należy pamiętać, że użyty tłuszcz także ma wpływ na smak, więc przyzwyczajeni do smalcu lub łoju mogą kręcić nosem na placki usmażone na oleju i vice versa. Należy wybierać taki tłuszcz, który wytrzymuje wysoką temperaturę. Na dużej patelni najwygodniej jest smażyć dwa placki, ale można także cztery. Pierwsza partia da odpowiedź z jakim rodzajem ziemniaków mamy do czynienia — w miarę smażenia placki będą albo stawały się cieńsze, albo pozostaną puchate. To, czy placek przywrze podczas smażenia zależy od ilości tłuszczu i gatunku użytych ziemniaków. Puchate lubią przywierać Jeśli druga partia także nie chce gładko odchodzić można wbić jeszcze jedno jajko, powinno pomóc.

To wszystko. Usmażone na rumiano placki należy od razu przełożyć na talerz i po kolei serwować domownikom, ponieważ najlepsze są właśnie takie, prosto z patelni. Odgrzewane są ohydne. Jak wspomniałem już na talerzu można w razie potrzeby i upodobań nieco dosolić, popieprzyć, polać gęstą śmietaną. Śmietana zalecana jest zwłaszcza niecierpliwym — gorące placki po prostu szybciej będą nadawały się do jedzenia. W ten sposób przyrządzone smakują wybornie i stanowią potwierdzenie, że nie ma potrzeby ani odsączania soku, ani dodawania mąki. Nadmiar soku w zależności od gatunku ziemniaków po prostu albo odparuje, albo sprawi, że puszyste nie będą zbyt suche.

Jako bonus przepis na wykorzystanie drogiego oleju pozostałego po smażeniu frytek. Nie należy go wylewać. Na drugi dzień wybrać ładne ziemniaki, bez zazielenień, z czystą, nie parchatą skórką. Broń Boże nie obierać, lecz w całości wrzucić do oleju tak, by były w nim zatopione i postawić na ogniu. Gdy skórka zrobi się lekko brunatna, a olej przestanie gwałtownie „wrzeć” (jak w przypadku frytek wrze nie olej, lecz zawarta w ziemniakach woda), ziemniaki należy wyłowić. Można je zjeść ze skórką, można bez. Skórka od razu po wyjęciu będzie twarda, chrupiąca, potem zmięknie. W ten sposób „usmażone” na bardzo głębokim oleju ziemniaki smakują prawie jak pieczone na ognisku. I nie są takie tłuste jak frytki – skórka chroni przed wnikaniem oleju do środka.

Smacznego!

Dodaj komentarz