Szorujące zaufanie

Hiobowa wiadomość spadła jak grom z jasnego nieba na wszystkie Polki i wszystkich Polaków zaraz po tym, gdy okazało się, że nie wszystkie polityczki i nie wszyscy politycy wspierają czynnie łamanie konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej. Zagrzmiał osobiście sam wielki mąż stanu i wizjoner, który jawił się niezłomnym rycerzem na białym rumaku, a okazał się populistą-fajtłapą na siwej, ledwie powłóczącej nogami chabecie. Grzmot odbił się szerokim echem, ponieważ po raz kolejny okazało się, że krowa, która dużo ryczy mało mleka daje. Król, w tym przypadku grzmocarz, jest nagusieńki, nie ma nic do zaproponowania, nie ma planu, programu, ni wizji. Nie mając niczego, czym mógłby porwać wyborców, musi pilnie baczyć, by to, co robi spotkało się przynajmniej z akceptacją obozu rządzącego. Sama myśl, że politykom PiS-u mogłoby nie spodobać jakieś działanie czy odezwanie obezwładnia go i paraliżuje.

W piątek, trzynastego stycznia bieżącego roku, opozycja poparła sprzeczny z konstytucją projekt ustawy. Nie cała. Ugrupowanie Hołowni i co światlejsi przedstawiciele lewicy (w liczbie 6) i koalicji populistycznej (dwie mężne niewiasty) byli przeciw. Odmowa uczestnictwa w łamaniu prawa nie spodobała się jeźdźcowi bez głowy. Na dziś zaufanie Tuska do Hołowni szoruje po dnie — ujawnił poziom zaufania Tuska do Hołowni Marcin Kierwiński. Z kolei Borys Budka ma tak już tego wszystkiego dość, że gryzie się w język. Na szczęście niegroźnie. Mam dość medialnej przepychanki. Wiem, jakie były ustalenia. Do czwartku było jasne porozumienie: wstrzymamy się. W ostatniej chwili posłowie i posłanki Hołowni postanowili się wyłamać. Mają do tego prawo, ale ważniejsze było to, by mieć wspólny front. Jeżeli ktoś dla chwilowego poklasku jest w stanie zniszczyć budowane od miesięcy zaufanie pomiędzy opozycyjnymi środowiskami, to niech wyborcy rozstrzygają. Nic więcej nie powiem. Gryzę się w język.

Miesiąc wcześniej, we środę 14 grudnia, Budka powiedział, że Jesteśmy gotowi do pracy, natomiast nie będzie to robione w trybie ekstraordynaryjnym. Co to znaczy, że „nie będzie to robione w trybie ekstraordynaryjnym”? To nic nie znaczy, ponieważ Borys Budka i inni prominentni działacze koalicji populistycznej plotą co im ślina na język przyniesie, ponieważ mówią, żeby mówić, a nie żeby powiedzieć. Tego samego dnia bowiem, na wspólnej konferencji prasowej, przedstawiciele opozycji z Budką włącznie zadeklarowali, że Będziemy pracować nad nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym, ale jej ostateczny kształt będzie decydował o tym, czy kluby opozycji ją poprą. Dla każdego, kto rozumie język ojczysty nawet w stopniu umiarkowanym taka deklaracja oznacza, że poparcie dla ustawy nie jest bezwarunkowe, ponieważ nie ma jednak zgody na to, żebyśmy przyjmowali w tej sprawie ustawę w trybie pilnym, bez konsultacji i ekspertyz. Muszą być poprawki, musi być w tej sprawie konsensus oraz wzajemne zrozumienie.

Gdy przyszło co do czego okazało się, że jest dokładnie na odwrót. Jest zgoda na to, by przyjmować ustawę w trybie pilnym, bez konsultacji i ekspertyz, a nie ma zgody na wsłuchanie się w głos ekspertów, którzy przestrzegali przez popieraniem ustawy niezgodnej z konstytucją, potęgującej chaos. Czyje opinie będzie respektowała opozycja gdy wygra wybory, skoro teraz lekceważy głos. prof. Ewy Łętowskiej, prof. Adama Strzembosza, Rzecznika Praw Obywatelskich prof. Marcina Wiącka, prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego prof. Jacka Chlebnego i sporej rzeszy prawników? Czy zaufanie do ludzi, którzy lekceważą głos niekwestionowanych autorytetów prawnych nie szoruje aby po dnie? Wygrają wybory i co? Na fotelu ministra sprawiedliwości magistra Ziobrę zastąpią wybitnym magistrem albo innym Czumą, którym swego czasu zastąpili profesora?

Pamięć to straszna figlarka. Podsuwa obrazy i trudno się od niej opędzić. Kiedyś, gdzieś, ktoś, kto wtedy jeszcze nie dosiadał, mówił tak: Odpowiadając na każde ze 153 pytań w tej kwestii, mniej więcej od zimy, wczesnej zimy, a nawet jesieni zeszłego roku, że nie wybieram się do Brukseli i każdy dzień i każdy miesiąc potwierdza sens tej decyzji. W Polsce mamy wystarczająco dużo powodów, żeby troszczyć się o to, co dzisiaj dzieje się w Polsce i wokół Polski. I wydaje mi się, że tutaj będę skuteczniejszy. Niewiele ponad miesiąc po udzielonej hurtowo odpowiedzi na 153 pytania na raz wybrał się do Brukseli nie troszcząc się o to, co działo się w Polsce i wokół Polski. Po czym wtedy szorowało zaufanie do tak prawdomównego lidera? Na suficie nie ma śladu.

Można przypominać przejawy prawdomówności i zastanawiać się kto szorował i po czym, ale może lepiej zamiast tego rozważyć kwestię, czy ten, kto podczas napadu na bank stoi na czatach, jest mniej winny od tego, kto przepakowywuje zawartość sejfu? O co ma Tusk pretensje do Hołowni? O to, że Hołownia posłuchał rad wybitnych prawników i nie przyłożył ręki do łamania prawa? O to, że chce pozostać czysty? Że nie dał się wrobić? Z drugiej strony jakie kwalifikacje ma Borys Budka, doktor prawa, były mini ster od sprawiedliwości, albo Piotr Borys, magister prawa, którzy podnieśli ręce za ustawą sprzeczną z konstytucją? Jedynie posłanki Kamila Gasiuk-Pihowicz i Henryka Krzywonos-Strycharska wykazały się cywilną odwagą.

Najbardziej dołująca jest świadomość, że choć zaufanie do opozycji dawno przebiło dno i schodzi niżej, to nie ma innego wyjścia i trzeba na nią głosować. Płonne nadzieje, że coś to zmieni. Przecież nie naprawią kraju ci, którzy go konsekwentnie psują. Jeśli jednak nie będzie lepiej, to niech chociaż będzie ciut inaczej.

Dodaj komentarz