Szablą… powojujemy!

Nie jestem i nigdy nie byłem miłośnikiem wojen, rzezi, pogromów i mordów. Nie byłem też ciekaw jak przebiegały bitwy, jakiego oręża użyto, ilu żołnierzy wroga ubito i ilu poległo. Wojny, bijatyki, mordobicia uważałem i uważam za niegodne człowieka, za zwycięstwo jego gorszej, niegodnej miana rozumnej, zwierzęcej natury. Z tego powodu nigdy nie mogłem zrozumieć ludzi fascynujących się boksem. Cóż ekscytującego jest w dwóch facetach okładających się po pyskach? Nawet małpy zachowują się godniej i nie okładają się bez powodu. Z wymienionych wyżej ważnych przyczyn nie interesuje mnie także uzbrojenie, jakiego używa się w armii i czy czołg M1 Abrams jest lepszy od T-72B3M. Dlaczego więc zabieram głos na temat, na którym się nie znam? Ponieważ nie zamierzam deliberować na temat rodzaju uzbrojenia, najlepszej strategii i taktyki, ale o technice i… gospodarce.

Praktycznie każdy kraj wysoko rozwinięty handluje bronią. Handlowała i Anglia. Z Argentyną. Gdy wybuchł konflikt o Falklandy angielskie urządzenia znajdujące się na wyposażeniu angielskiej armii identyfikowały angielskie urządzenia zakupione przez argentyńską armię jako swoje i nie czyniły im krzywdy. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić delegację obcego państwa, która przed bitwą wręcza dowódcy armii dwa nagie pociski. Zmieniły się realia, broni nie produkuje się w lesie i kuźni, zaś amunicji w kamieniołomach.

Polscy politycy zaniedbywali kwestie obronności. Przez lata hojnie pieniędzmi podatników wynagradzali dzielnych budowniczych najnowocześniejszej na świeci korwety „Gawron”, po czym, gdy kolejnych opóźnień i marnotrawstwa nie dało się już ani ukryć, ani usprawiedliwić po prostu z budowy zrezygnowali. Oczywiście o żadnym rozliczeniu utopionych w fikcyjnej budowie pieniędzy mowy nie ma. Rozliczać to my, nigdy nas. Gdy Rosjanie zaanektowali Krym i pojawili się na wschodniej Ukrainie decydenci nagle dostali wzmożenia obronno-zaczepnego i postanowili unowocześnić naszą armię. Przystąpili do tego jak zawsze, czyli bez ładu i składu, myśli przewodniej, planu, wizji. Gdy pomyślnie sfinalizowano doprowadzenie polskich stoczni do bankructwa rozpisano przetarg na okręty podwodne. Oczywiście jak zawsze w takich razach z przytupem, bo chcemy kupić trzy jednostki i uzbroić je w rakiety manewrujące. To żaden problem, że nie mamy ani systemów  rozpoznawania ani naprowadzania. Grunt, że mamy pieniądze do wydania. W najgorszym razie przed rakietą będzie biegł żołnierz i wskazywał jej cel.

W tym miejscu należy poczynić dygresję. Żaden kraj na świecie — mowa o czołówce technologicznej — nie sprzeda najnowocześniejszych systemów uzbrojenia. Nie po to wydaje krocie na badania i rozwój, żeby pozbywać się przewagi technologicznej. Dlatego każdy kraj, w którym politycy wiedzą czym się różni pocisk wystrzelony z procy od pocisku rakietowego stawiają na swój przemysł zbrojeniowy i finansują badania. Gdyby w Polsce od razu po transformacji większą część pieniędzy przeznaczonych na wojsko i ordynariaty polowe przeznaczać na badania i rozwój rodzimego przemysłu, to mielibyśmy dziś własny przemysł zbrojeniowy, własne rakiety i czołgi w niczym nie ustępujące zagranicznym. Przy okazji rozwinąłby się przemysł dający wiele miejsc pracy. Gdyby chociaż postawiono na nowe technologie. Ale nie. Jedyną dumą i chlubą naszej klasy politycznej, którą chełpi się niezmiennie przez ćwierć wieku jest… tania, dobrze wykształcona siła robocza. Jedynie to polscy politycy mają do zaoferowania… bóg wie komu, bo przecież nie Polakom.

Nagłe wzmożenie militarne nie mogło obyć się bez kłótni i protestów.  Najgłośniej krzyczą związkowcy z zakładów PZL Świdnik, należących do włosko-brytyjskiej Augusty Westland. Zapomnieli, że ich zakład w celu zintensyfikowania zysków nie wywiązywał się ze zobowiązań, a kłopoty z serwisem i dostawami części na czas były tak duże, że wojsko musiało powołać odrębną jednostkę do kontaktów z firmą. Armia używa prawie 200 śmigłowców różnych typów wyprodukowanych w Świdniku. Jeśli polski zarząd działającej w Polsce firmy tak podchodzi do polskiego kontrahenta, to coś niedobrego dzieje się z… Polakami, którzy bardziej dbają o interesy cudze niż własne. Biznesplan też zresztą stał od początku na głowie. Zamiast kosztem kilku miliardów przejąć Świdnik, doposażyć, zatrudnić fachowców i po kilku latach produkować polskie nowoczesne helikoptery rząd wolał sprzedać fabrykę za grosze, a miliardy przeznaczyć na zakupy w zagranicznych firmach, wspierając tym samym obcy przemysł zbrojeniowy. Dla porządku dodajmy, że Polacy liczyli, że za 10 mld zł kupią 70 śmigłowców. Okazało się, że starczy na 50. Jeśli dołożymy jeszcze 3 miliardy zł.

Aby amerykańska firma mogła sprzedać wyposażoną w najnowocześniejsze technologie jednostkę musi mieć zgodę amerykańskiego rządu. Malkontenci narzekają, że zakupione w Stanach F16 to złom, a system Patiot*, to przestarzały szmelc. Zapominają jednak o tym, że państwu, które listę swoich tajnych agentów publikuje w internecie, pozbawionemu de facto ochrony wywiadowczej, nikt najnowocześniejszych rozwiązań nie zaproponuje z obawy, że na drugi dzień po dostarczeniu cała dokumentacja znajdzie się w posiadaniu Rosjan. Co ciekawe najgłośniej na F16 narzekają zwolennicy tych, którzy doprowadzili do sfinalizowania transakcji i pozbawili kraj służb wywiadowczych. Co ciekawe i wielce charakterystyczne po raz drugi Prokuratura Apelacyjna w Warszawie umorzyła śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy tworzeniu raportu z weryfikacji WSI przez Antoniego Macierewicza w 2007 r., gdy był szefem komisji weryfikacyjnej WSI.

Współczesna broń, to nie tylko urządzenia i wyrzutnie, systemy celownicze, radarowe i naprowadzające, ale także oprogramowanie całym tym żelastwem sterujące. Można sobie wyobrazić, że polski rząd zatrudnia fachowców, którzy tworzą i rozwijają oprogramowanie na potrzeby polskiej armii, ale z wielkim trudem. Prędzej zakupiona za dolary rakieta zaryje nosem w ziemię, a na ekranie pojawi się komunikat w języku obcym: „Oprogramowanie straciło ważność! Zadzwoń do naszego przedstawiciela i wykup licencję!”

____________

* Zgodnie z raportem amerykańskiego Kongresu w czasie pierwszej wojny w Zatoce Perskiej system słabo radził sobie ze zwalczaniem rakiet balistycznych typu Scud. Jednak producent, firma Raytheon, twierdzi, że dokonała licznych modyfikacji i zmian. Również radar jest starego typu i nie posiada zdolności wykrywania celów w promieniu 360 stopni. Polska chce kupić nowoczesny system w konfiguracji stworzonej pod polskie wymagania wyposażony w nowy radar i nowoczesne pociski PAC-3MSE. Tylko… na taką konfigurację będziemy musieli poczekać co najmniej pięć lat. Przez ten czas moglibyśmy rozwijać swoje technologie, ale… poczekamy.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Szablą też … nie powojujemy. Do szabli potrzeba koni oswojonych z wojaczką, ułanów lub inaczej zwanych wojowników umiejących szablą machać tak, by sobie oka nie wydłubać. Jak powiada jeszcze prezydent, polski lotnik poleci na drzwiach od stodoły, to może zamiast konia dosiądzie wołu i ruszy na czołgi.

    W wojsku dziwnie się dzieje. Był taki generał Skrzypczak, który widząc jak jest nielubiany, nie wchodził widocznie w układy. Zmuszono go do odejścia za sformułowanie użyte w liście do Izraelitów. Zarządzającym czymś tam… czymś tam… w wojsku jest facet o nazwisku Mroczek. Podobno ma taki talent do zarządzania jak bliźniacy Mroczkowie do bycia artystami filmowymi. Bracia może i nie są wybitnymi aktorami, ale w długaśnym serialu zbili sobie niezłą kasę. To wcale nie znaczy, że sugeruję iż wojskowy Mroczek coś tam… coś tam…

    Proszę zwróć uwagę, że sprzedaż mienia wojskowego trwa już jedno pokolenie. Albo blisko. I ciągle jeszcze mają co sprzedawać. Żyć (słowo od żywota, a nie dupska) – nie umierać. Iluś rozleniwionych facetów służy i czeka na emeryturę. Wysoką, bo po tylu latach musieli awansować.

    Jeśli nawet były tam gdzieś kontrole NIK, to sprawę utajniono. Dla bezpieczeństwa wojskowych, a nie państwa. Wnioski ludowi też nie są znane. Tajemnica. Tylko czy to tajemnica dla… Putina?

    A na doniesienia Gazety nikt nawet paluchem nie kiwnął, nie zareagował. Tylko kawałek artykułu, ale przy tym pytanie: ile takich spraw w wojsku?

    „”Błękitna Fala” była ostatnią operacją wojskową na poligonie w Gdańsku. Spółdzielnia oficerów zyskała na niej… ok. 20 mln zł.

    Osiedle domków jednorodzinnych dla 52 oficerów Wojska Polskiego wyrośnie na terenie dawnego poligonu Jasień w Gdańsku. Wśród lokatorów są m.in. generałowie Bogusław Pacek, doradca ministra obrony i Zbigniew Głowienka, szef Departamentu Kontroli Ministerstwa Obrony Narodowej. Przed laty ich spółdzielnia mieszkaniowa kupiła grunt na preferencyjnych warunkach dzięki temu, że przekonała wojskową agencję, iż 50-60-letni oficerowie nie mają zapewnionych „potrzeb mieszkaniowych”.

    Dawny poligon jest świetnie położony, do centrum jedzie się niewiele ponad 10 minut, w sąsiedztwie powstaje przystanek Pomorskiej Kolei Metropolitalnej. Działki pod budowę domu na wolnym rynku kosztują tu ok. 400 tys. zł. Wojskowi zapłacili po ok. 50 tys. zł (początkowo po 30 tys., ale później podnieśli wkłady), a jeśli spółdzielnia podzieli między nich zysk, jaki osiągnęła, to okaże się, że dostali grunt niemal za darmo…”

    1. Gdzie nie spojrzysz wszystko gnije. Ryba psuje się od głowy. jeśli głowa łże, kłamie i oszukuje, to reszta też. No bo góra też mająca za uszami nie będzie ryzykowała, że ktoś coś chlapnie. I tak to działa.

      Nie ukrywam, że jestem ciekaw opinii Twoich specjalistów od wojska.