Średniookresowy progres w zakresie

Portal prowadzący dziennikarskie śledztwa, robiący wiele innych, pożytecznych rzeczy i w ogóle czyniący wiele dobrego postanowił uszczęśliwić mobilnych czytelników ukrywając przed nimi wyniki sondażu. Na szczęście nie na każdym urządzeniu słupki się skryły, więc jeśli ktoś się uprze, to je sobie może obejrzeć na przykład pożyczając smartfon. Tak czy owak czy to nie dziwne, że z jednej strony kobiety domagają się prawa do decydowania o sobie, a z drugiej to prawo innym odbierają? Decyzją ministerki od oświaty nauczyciel nie ma prawa decydować jak będzie uczył, co zada do przerobienia i powtórzenia w domu, co przerobi w szkole.

Dlaczego ministerka tak zadecydowała? Ponieważ pewien uczeń zaczepił lidera partii podczas kampanii wyborczej i poskarżył mu się, że w szkole za dużo zadają do domu, a nauka, a zwłaszcza odrabianie lekcji, jest męczące i nudne. Premier przejął się niezmiernie ciężką dolą ucznia. Uznał, że dzieciaki powinny rozwijać się siedząc przed komputerem lub konsolą, a nie ślęcząc nad zeszytami i książkami. A skoro nie powinny, to w programie wyborczym pojawiło się zapewnienie, zwane ‚konkretem’ (nowomowa kłania się bardzo nisko):

Zlikwidujemy prace domowe w szkołach podstawowych.

Oczywiście ministerka nie jest od myślenia, od podejmowania samodzielnych, sensownych, skonsultowanych z fachowcami decyzji. Ministerka głównie po to objęła stanowisko, żeby pryncypał był kontent. No więc wbrew logice, środowisku i opinii publicznej wysmażyła rozporządzenie zabraniające nauczycielom zadawania zadań domowych. I właśnie o tym traktuje artykuł opatrzony wykresami, które nie dla wszystkich są widoczne.

Skoro o mediach mowa, to należy odnotować dla porządku, że portal „Dziennika Gazety Prawnej” rozpracował Sławomira Mentzena.

Otóż Sławomir Mentzen w ramach krytyki Zielonego Ładu postanowił w zawoalowany sposób „sprzedać” hasło Konfederacji na zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego.

Jak postanowił, tak zrobił. Na platformie X sprzedał hasło:

Planeta nie płonie. Płonie Ukraina. Jeżeli nie chcemy, żeby płonęła również Polska, musimy wreszcie się porządnie zbroić, a nie tylko stawiać wiatraki, likwidować przemysł i rolnictwo.

Skoro Mentzen postanowił, to Obóz Narodowo-Radykalny nie mógł być gorszy i też postanowił, co nie uszło uwagi autora.

Na jego wpis postanowił zareagować Obóz Narodowo-Radykalny, który też przecież ani specjalnie nie przepada za Unią Europejską, ani nie propaguje „zielonego” przekazu odnośnie klimatu.

Po polsku pisze się „odnośnie do klimatu”, po rosyjsku „odnośnie klimatu”. Skąd autor tekstu w gazecie mógłby wiedzieć takie rzeczy? A ponieważ nie wie nie tylko on, więc ten rusycyzm powoli staje się normą. ONR odpowiedział Mentzenowi tak, że mu w pięty poszło.

Czyżbyście w końcu zorientowali się, że kierowanie przekazu jedynie do ułomnych intelektualnie szurów i szowinistów się nie opłaca?

P.S. planeta też płonie – świadczą o tym wszystkie badania naukowe i obserwacje

Co z tej wymiany zdań wynika? Ano to, że autor, który ją opisał, być może posłużył się sztuczną inteligencją. „Hej, ty, AI! Tu masz wpis Mentzena, a tu ONR-u. Zrób coś z tym”. Nie można jednak wykluczyć, że jest odwrotnie i teksty o niczym to efekt wysiłku umysłowego człowieka, bo AI służy wyższym celom.

Jakże myli się nieżyczliwy władzy malkontent dowodząc, że herbata nie staje się słodsza od samego mieszania. Ministerka od zdrowia, Izabela Leszczyna, postanowiła udowodnić, że aby skrócić kolejki do lekarzy nie trzeba nic robić, niczego poprawiać, reformować, wystarczy mieszać odwrotnym końcem łyżeczki i tak naprawdę po prostu zmienić kierunek mieszania. Bo to jest oczywiście proces i chcę go przeprowadzić  tak naprawdę w dwóch etapach. Jeden jest taki, nazwijmy go średniookresowy. To jest oczywiście wprowadzenie e-rejestracji, na którą wszyscy czekamy, czyli centralnej rejestracji do specjalistów, która będzie efektywnie działać. Nawet dziecko w przedszkolu wie, że jak coś jest centralne, to musi działać. Jak? Dostaje pan SMS-a: zapraszamy za tydzień mmm wtedy i wtedy do lekarza na tą i na tą godzinę, dzień wcześniej dostaje pan jeszcze raz przypominającego SMS-a i musi pan odpowiedzieć czy pan będzie, czy pan nie będzie. Jeśli nie będzie odpowiedzi, to wizyta przepada i tak naprawdę powinien pan spaść na koniec kolejki.

Jak widać system jest prosty jak konstrukcja cepa i skróci kolejki radykalnie. Łatwo to wykazać na przykładzie. Pacjent A dostaje SMS-a z przypomnieniem, że ma wizytę jutro o 13:00, pacjent B że o 13:15, pacjent C że o 13:30 itd. Pacjent A nie odpowiada, bo przegapił lub nie wiedział, że musi odpowiedzieć, więc ląduje na końcu kolejki i dostaje informację, że ma termin wizyty za dwa tygodnie o 13:00. Co z pozostałymi? Dostają nowe SMS-y informujące, że poprzedni termin, który potwierdzili, jest nieaktualny i muszą ponownie potwierdzić nowy? A może po prostu lekarz przyjmie tego dnia mniej pacjentów? Jak widać system ma ogromny potencjał. Kolejki nie ulegną skróceniu, ale ubaw będzie po pachy. Kiedy to nastąpi? Na pewno yyyy, na pewno przed końcem kadencji zobaczymy yyy bardzo duży progres w tym zakresie, ponieważ powiedziałam to jest cel ten średniookresowy i chciałabym tą e-rejestrację zacząć systematycznie wprowadzać od połowy tego roku, ale uwaga! najważniejsze jest odwrócenie piramidy świadczeń. Co więcej pacjentów, więcej nas musi korzystać z pomocy yyy podstawowej opieki zdrowotnej i ambulatoryjnej specjalistycznej, mniej ze szpitali wtedy uwolnimy lekarzy ze szpitali z ich dyżurowania, żeby mogli się nami zajmować.

Dlaczego ministerka brnie w rozwiązania, które niczego nie rozwiążą, za to wprowadzą dodatkowe zamieszanie i stres zwłaszcza u osób starszych i niewidomych? Ponieważ lider partii podczas kampanii wyborczej uznał, że panaceum na wszystkie bolączki służby zdrowia są SMS-y. Dlatego w programie wyborczym pojawiło się zapewnienie, zwane ‚konkretem’ (nowomowa kłania się bardzo nisko):

Wprowadzimy łatwy w obsłudze i czytelny system rezerwacji wizyt (sms-y, maile) na kształt funkcjonującego w systemie prywatnym. W ten sposób ograniczymy liczbę nieodbytych wizyt, a tym samym skrócimy kolejki.

Gdyby komuniści wpadli na tak genialny w swojej prostocie pomysł, to kolejki pod sklepami uległyby radykalnemu skróceniu, a i kartek nie trzeba by było wprowadzać. Wtedy co prawda  nie było SMS-ów, ale były telegramy zwane też depeszami. „Informujemy że rzucili mięso odbiór osobisty jutro o 12:31”.

Dodaj komentarz