Skandal, granda, hucpa, draństwo

Cenzura prewencyjna według internetowego „Słownika języka polskiego” to «kontrola publikacji przed ich ukazaniem się w druku, na scenie itp.»Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej w artykule 54 stanowi, że po pierwsze

Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.

a po drugie

Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane.

Nowy covid

Wydawnictwo Harde postanowiło w listopadzie wydać powieść, którą napisali dwaj Włosi, Luca Crippa i Maurizio Onnis, zatytułowaną „Dziewczynka z Kijowa” („La bambina di Kiev”). Książka według opisu opowiada o losie dziewczynki, która żyła sobie szczęśliwie na przedmieściu Kijowa dopóty, dopóki Putin nie postanowił rozpętać wojny. Z nieco bełkotliwego opisu:

Alisa ma dziesięć lat i mieszka w mieszkaniu komunalnym na obrzeżach Kijowa ze swoim ojcem Siemionem, przewodnikiem muzeum przyrodniczego, i matką Poliną. Wiadomości w telewizji są z dnia na dzień coraz gorsze, ale nikt nie chce wierzyć, że Rosjanie naprawdę zaatakują stolicę. Ani Ołeksandr, jego dziadek. Jest na tyle stary, że pamięta opowieści starych ludzi o II wojnie światowej i nie rozumie, jak ta tragedia może powtórzyć się w sercu Europy. Wszystko to jest omawiane wieczorem 23 lutego w domu rodziny Melnyków. Potem noc przerywa potężny ryk i wszystko zmienia. Alisa budzi się nagle, ogarnięta przerażeniem, którego nie potrafi nazwać. Co się dzieje? Czy to jest wojna? Niezwykła powieść o świecie małej dziewczynki w koszmarze konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Autorzy bestsellerowego Fotografa z Auschwitz.

Na ten opis natknął się Michał Nogaś i zawrzał oburzeniem. Książki nie czytał, bo nie musiał czytać, by wiedzieć, że wydanie jej to skandal i hucpa.

Zatem zaczęło się. Na wojnie w Ukrainie można już w ten sposób zarabiać.

Co się zaczęło? Opisywanie życia ludzi dotkniętych przez los czy to w wyniku powodzi, katastrofy czy wojny jest naganne? Autorowi portalu wyborcza.pl marzy się cenzura prewencyjna? Ale o czym by biedaczysko pisał, nad czym by ubolewał gdyby powróciła cenzura, nie ukazywały się książki i durnowate artykuły?

Czy naprawdę nikomu, kto prowadzi wydawnictwo mające opublikować „Dziewczynkę z Kijowa” w Polsce, nie przeszło przez myśl, jak wysoce niestosowny to pomysł? Że to najgorszy z możliwych sposób żerowania na ludzkiej tragedii? Że żyją wśród nas tysiące takich dziewczynek, które utraciły kogoś z grona najbliższych? Że to po ludzku najzwyczajniej w świecie nie wypada? Że może nie należy zarabiać na takiej „literaturze” ani robić reklamy autorom, którzy postanowili nabić własne portfele, wykorzystując czyjąś śmierć, nieszczęście, niepokój?

Wokół nas żyją tysiące, ba miliony, a nawet miliardy ludzi. Nie wypada opisywać ich problemów, trosk, przeżyć? Na jakiej literaturze wolno zarabiać, skoro na „takiej” nie wypada? Żeby było śmieszniej Nogaś nie tylko ubolewa nad tym, że ktoś miał czelność opisać życie 10 letniego dziecka w dotkniętym wojną kraju, ale rości sobie prawo dysponowania nieswoim mieniem.

Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że „Dziewczynka z Kijowa” przepadnie z kretesem. I wyrazić żal, że wydawca wolał wydać pieniądze na taką pozycję, zamiast przelać je na konto jednej z organizacji niosących pomoc ludziom dotkniętym tragedią, którą wywołał zbrodniarz z Kremla. Wszyscy by na tym zyskali, wydawca też.

Wypada wyrazić żal, że wydawca portalu wyborcza.pl woli płacić autorowi publikującemu idiotyczne teksty, zamiast przelać pieniądze na konto jednej z organizacji niosących pomoc ludziom dotkniętym tragedią, którą wywołał zbrodniarz z Kremla. Wszyscy by na tym zyskali, Wyborcza też.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Tak, wciąż tu co jakiś czas zaglądam. Tak, przeważnie podzielam prezentowany tu punkt widzenia świata. W tym jednak przypadku zupełnie się nie zgadzam.

    Co to jest w ogóle za zarzut, że p. Nogaś książki nie czytał? A autor ją czytał? Ja nie czytałem, ale w to, że „opisuje ona życia ludzi dotkniętych przez wojnę” po prostu nie wierzę. Nie wierzę w to, bo autorzy owego bestsellera wyprodukowali go nie ruszając się poza granice Włoch ani na metr. Czyli krótko mówiąc – nie byli na miejscu. Jest wręcz wysoce prawdopodobne, że swoich bohaterów wymyślili. To tak ma wyglądać literatura faktu?

    Taki zarzut nie ma sensu również dlatego, że p. Nogaś, wbrew temu, co mu się tu imputuje, w ogóle nie pisał o treści książki. On pisał o nabijaniu sobie kabzy z wykorzystaniem katastrofy, która ma miejsce kilkaset kilometrów na wschód od nas. I uprzedzając zarzut, że dziennikarze w mediach też tak robią – jest zasadnicza różnica pomiędzy informowaniem o wydarzeniach a ich komentowaniem, z poziomem tych drugich faktycznie bywa różnie. Tak samo jest zasadnicza różnica pomiędzy opisywaniem wojny w formie literackiej, kiedy jest się jej świadkiem bądź uczestnikiem, a opisywaniem swoich wyobrażeń o wojnie, kiedy siedzi się wygodnie w fotelu na drugim końcu kontynentu.

    I zupełnie nie rozumiem zakończenia. Zamiast wydać 43 zł na ten bestseller zdecydowanie wolę przeznaczyć te pieniądze na abonament GW i poczytać – między innymi – p. Nogasia.

    1. Cieszę się, że i zaglądasz i podzielasz.

      Jeśli zarzut że p. Nogaś książki nie czytał jest nietrafiony, to nietrafione jest również pytanie czy autor czytał. Nie czytał, bo książka się jeszcze nie ukazała, ale może przeczytać chyba, że Nogaś postawi na swoim i mu to uniemożliwi.

      Nie mogę się także zgodzić z zarzutem, że autorzy nie ruszali się z Włoch. Wydaje mi się, że nie trzeba być amerykańskim astronautą z programu Apollo, żeby opisać lądowanie na Księżycu. Wielu pisarzy opisuje przypadki swoich bohaterów na podstawie wspomnień innych ludzi i w oparciu o materiały medialne. W literaturze faktu ze stanem faktycznym muszą zgadzać się realia, detale, bohaterowie mogą być fikcyjni. Wydaje mi się, że pomyliłeś powieść z reportażem. Na dodatek z tego, że wydawnictwo specjalizuje się w literaturze faktu nie wynika, że ta konkretna pozycja jest literaturą faktu. W opisie nie ma o tym mowy.

      Taki zarzut nie ma sensu również dlatego, że p. Nogaś w ogóle nie pisał, bo nie mógł, o treści książki. Co więc go oburzyło? Tytuł? Autorzy? Wydawnictwo? No bo przecież nie treść. O nabijaniu kabzy pisałem we wpisie, więc nie będę się powtarzał. Zwrócę tylko uwagę, że Nogaś stawia sprawę na głowie. Wydawnictwa żyją z wydawania książek. Najpierw inwestują, kupują prawa, płacą tłumaczom, drukują, wreszcie gotową książkę sprzedają. Dlaczego Nogaś nie domaga się, by wydawnictwo podzieliło się zyskiem ze sprzedaży książki, lecz chce, by przelało  na konto jednej z organizacji niosących pomoc ludziom dotkniętym tragedią pieniądze przeznaczone na inwestycje?

      Nie zgadzasz się ze mną, ale nie wyjaśniłeś w sposób przekonywający cóż takiego nagannego jest w opisywaniu w formie zbeletryzowanej tragedii dziejącej się na naszych oczach? Ile osób wzruszywszy się losami dziewczynki z Kijowa pospieszy do banku, żeby przekazać pieniądze potrzebującym na Ukrainie?

      Podzielam Twoje prawo do dysponowania własnym mieniem zgodnie z uznaniem. Ciekaw jestem jednak jak byś zareagował, gdybym kategorycznie stwierdził, że wolisz wydać pieniądze na taką szmatę, zamiast przelać je na konto jednej z organizacji niosących pomoc ludziom dotkniętym tragedią, którą wywołał zbrodniarz z Kremla. Kto by na tym zyskał?