Agata i debata

W niedzielę Agata Adamek poprowadziła szeroko zapowiadaną „debatę” na temat „Aborcja — prawo czy zakaz?” Tak żenującego spektaklu nie powstydziliby się Małgorzata Łaszcz, Konrad Piasecki i Andrzej Morozowski razem wzięci. Wśród zaproszonych gości, czy — jak chce p. Adamek — gościń, znalazła się Magdalena Korzekwa-Kaliszuk, która plotła jak nawiedzona o mordercach mordujących dzieci, o prawie do życia płodów bez głów, kończyn, narządów. Nieudolna prowadząca nie potrafiła przerwać słowotoku wygadanej „gościni”, która nie dopuszczała nikogo do głosu. Bezradność prowadzącej sprowadziła „debatę” do poziomu magla, kłótni przekupek — prowadząca i trzy zaproszone „gościnie” mówiły jednocześnie. Ba! Żeby mówiły! Ryczały jedna przez drugą przekrzykując się wzajemnie.

Niejako mimochodem, przy okazji dokonano kolejnego zakłamania języka nazywając pyskówki przekupek „debatą”. Według Doroszewskiego «debata — omawianie, roztrząsanie zagadnień, problemów (zwykle na zebraniu, posiedzeniu, w parlamencie itp.)», a według internetowego „Słownika języka polskiego” «poważna i długa dyskusja na ważny temat». Bicie piany, przelewanie z pustego w próżne, krzyki i wrzaski, kłótnie, monologi i pospolite kłamstwa, jak choćby twierdzenia, że aborcja to zabijanie dzieci, opowieści o usuwanych kilkumiesięcznych płodach, to nie jest debata.

Trudno zrozumieć dlaczego w kraju nad Wisłą, i niestety nie tylko w nim, to co jest oczywiste, oczywiste nie jest? Jeśli Magdalena Korzekwa-Kaliszuk uważa, że Ziemia jest płaska, zygota jest człowiekiem, mutacje koronawirusa zostały uwzględnione w bożym planie itp., to nie wyraża swoich poglądów, ale daje świadectwo nieuctwa. Niestety w wielu krajach tacy niedouczeni ludzie decydują o losach milionów. Ustawodawcy często stanowią prawo kierując się wiarą, dogmatami i przekonaniami, a nie nauką, podobnie jak i sędziowie wydając wyroki. W oparciu o niczym nieuzasadnione widzimisię fanatyków wymusza się na kobietach heroizm, przekształca ich życie w dożywotnią gehennę. To nie przypadek, że Magdalena Korzekwa-Kaliszuk i jej podobne i podobni nie kwapią się do wzięcia na siebie odpowiedzialności za los „życia”, którego urodzenie wymusili. I ta nieziemska hipokryzja polegająca na wybiórczym traktowaniu Pisma Świętego, na które powołują się na każdym kroku. W zależności od potrzeb niektóre zalecenia raz kwitują wzruszeniem ramion, innym razem powołują się na nie.

Pierwszy z brzegu przykład. Zgodnie z wiarą, którą wyznaje Magdalena Korzekwa-Kaliszuk i jej kamraci rodzic ma prawo pozbawić życia dziecko, które sprawia mu wychowawcze kłopoty, pluje, znieważa, narusza nietykalność cielesną własnoręcznie lub czym popadnie. Po pierwsze1)

Kto by złorzeczył ojcu albo matce, winien być ukarany śmiercią.

Po wtóre2)

Kto by uderzył swego ojca albo matkę, winien być ukarany śmiercią.

Jak widać pan Bóg nie nie tylko nie ma nic przeciwko zabijaniu dzieci, i to już urodzonych, lecz wręcz to nakazuje! Co ciekawe3)

Ojcowie nie poniosą śmierci za winy synów ani synowie za winy swych ojców. Każdy umrze za swój własny grzech.

ale4)

jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą.

Jak można w XXI wieku tworzyć prawo w oparciu o reguły, przekonania i wierzenia sprzed tysięcy lat? Dlaczego tak barbarzyńska, pełna sprzeczności księga decyduje ciągle o życiu miliardów?


1) Księga Wyjścia 21:17
2) Księga Wyjścia 21:15
3) Księga Powtórzonego Prawa 24:16
4) Księga Wyjścia 20:5

Dodaj komentarz