Głosowanie? Są ważniejsze sprawy!

Gdzieś w środku Europy, dawno, dawno temu, od tego czasu minęło niezliczone trzy lata, 19 grudnia posłanka Biejat Magdalena tłumaczyła, że nie mogła uczestniczyć w głosowaniu w Sejmie, ponieważ brała udział w pracach Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, choć w tym dniu komisji nie zwołano. Gdy wytknięto jej, że — delikatnie mówiąc — mija się z prawdą, wzruszyła ramionami i stwierdziła No cóż, spóźniłam się na to posiedzenie. Inny poseł, Gdula Maciej, zajmował się dziećmi. Startował do Sejmu z ramienia Wiosny, bo podatnicy są hojni, dobrze płacą, robota lekka i żadnej odpowiedzialności. Niestety, posiedzenia odbywają się zdecydowanie zbyt często, aż raz w miesiącu! i zwoływane są znienacka, ledwie z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem! Na dodatek uposażenie parlamentarne, niecałe 10.000 zł brutto, nie pozwala na związanie końca z końcem, więc o wynajęciu opiekunki do dzieci nie ma nawet co marzyć. Podobnie Żukowska Anna Maria musiała załatwić niebywale pilną sprawę, także związaną z dzieckiem. Takiej sprawy nie można załatwić ani przed, ani po głosowaniu. Musi być osobiście załatwiona w trakcie. Z kolei Szejna Andrzej zmuszony był zaopiekować się chorym synem. Tylko Napieralski Grzegorz, niegdyś szef SLD, a teraz pełną gębą liberał z KO, udał się na zasłużony urlop. Po prostu. Bądź co bądź było to już drugie posiedzenie Sejmu po wyborach, więc urlop w grudniu bezsprzecznie mu się należał za cztery dni nieludzkiej harówki w listopadzie. Wszystkie usprawiedliwienia zebrał do kupy p. Marek Trela.

To było dawno, dawno temu. Zupełnie niedawno politycy opozycji nie pozostawiali suchej nitki na nowelizacji ustawy prawo oświatowe, zwanej pieszczotliwie lex Czarnek 2.0. Trzęśli się z oburzenia, wyklinali, mało się biedaczyska nie zapluli, tak krytykowali. I wreszcie nadszedł dzień wczorajszy, decydujący o losie projektu i okazało się, że mocni są jeno w gębie, ponieważ gdy przychodzi co do czego stają się bezradni jak niemowlęta we mgle. Czworo posłów, Joanna Fabisiak i Maciej Lasek z KO oraz Bogusław Wontor i Marcin Kulasek z Lewicy nie pojawiło się na głosowaniu. Bogusław Wontor był chory, pozostali mieli nie cierpiące zwłoki sprawy do załatwienia. Marcin Kulasek na przykład był w Brukseli i załatwiał PiS-owi pieniądze z KPO. Maciej Lasek z kolei jest członkiem

  1. Komisji Obrony Narodowej
  2. Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży
  3. Podkomisji stałej do spraw transportu drogowego, drogownictwa, bezpieczeństwa ruchu drogowego i poczty
  4. Podkomisji stałej do spraw transportu lotniczego
  5. Podkomisji stałej do spraw współpracy z zagranicą i NATO
  6. Podkomisji stałej do spraw polskiego przemysłu obronnego oraz modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP
  7. Podkomisji stałej do spraw nauki i szkolnictwa wyższego
  8. Podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy
  9. Podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw

więc ma pełne ręce roboty i nie rozdwoi się, ponieważ nawet kot, który jak wiadomo ma dziewięć żyć, nie jest w stanie być w dziewięciu miejscach naraz. Posłów jest 460. Skąd taka wielokomisyjność? Pecunia non olet? Poseł Lasek pojawił się, zabrał głos jako przedstawiciel wnioskodawców, po czym ulotnił się.

Po kraju przemieszcza się lider Platformy Obywatelskiej i przekonuje, że jest zdeterminowany by wygrać wybory i odsunąć PiS od władzy. Co zdziała z tak nieudolną, nieodpowiedzialną ekipą, której nie jest w stanie zdyscyplinować? Ekipą, która już raz pokazała co potrafi nie stawiając Ziobry przed Trybunałem Stanu.

Dodaj komentarz