Chrońcie niedźwiedzia!

Grzegorz Halama firmuje krótki klip filmowy. Jeden pan przez przypadek potrącił kobietę, z którą szedł drugi pan. Przeprosił, ale według „poszkodowanego” to nie załatwiło sprawy. Zamiast jednak wywrzeć zemstę na potrącającym popchnął towarzyszącą mu kobietę. W ten sposób od czynu do czynu obaj panowie skatowali towarzyszące im panie. Wydawać by się mogło, że to szczyt absurdu, którego nie da się przebić. Okazało się, że da się, a dokonał tego założyciel legendarnego zespołu Pink Floyd.

24 lutego wojska Rosyjskie uderzyły na Ukrainę. Minęła wiosna, potem lato i nagle, we wrześniu, Roger Waters otrząsnął się z letargu, rozejrzał wokół i ze zdziwieniem skonstatował, że na Ukrainie toczy się wojna. Nie mieszkając usiadł i wysmażył długaśną epistołę do… żony prezydenta napadniętego kraju! Dlaczego do niej? Bo udzieliła wywiadu Laurze Kuenssberg z BBC. Rozsierdziło go stwierdzenie, że im silniejsze będzie wsparcie Zachodu dla walczącej Ukrainy, tym krócej będzie trwał kryzys. Nie oburzyło go to, że Putin rozpętał wojnę, lecz to, że Stany Zjednoczone i Zachód stanęły po stronie napadniętej Ukrainy.

Roger Waters, którego rozbuchane ego pchnęło do opuszczenia zespołu, miał w przyszłym roku wystąpić w Krakowie. Krakowski radny Łukasz Wantuch rozpoczął uwieńczone powodzeniem starania, by koncert odwołać. Dotknięty do żywego muzyk zarzucił radnemu, że nie zna jego bogatego dorobku, nie wie, że Roger całe życie strawił w służbie praw człowieka<. A ponieważ o te prawa walczył nieustannie, to ma teraz pełne prawo apelować do Ukraińców i Amerykanów oraz personalnie do Zełenskiego i Bidena, aby zakończyli tę bezsensowna wojnę. Bo — argumentuje — jak się Putin wkurzy, to spuści bombę atomową i po co nam to?

Prawdą jest, że radny miejski z Krakowa, pan Łukasz Wantuch zagroził, że na najbliższej sesji Rady Miejskiej zaproponuje uznanie mnie za „Persona non grata” z powodu moich publicznych wysiłków na rzecz zachęcenia wszystkich stron zaangażowanych w katastrofalną wojnę w Ukrainie, w szczególności Stany Zjednoczone i Rosję, do negocjacji pokojowych, zamiast eskalować konflikt do samego końca w postaci wojny nuklearnej kończącej życie na tej planecie.

Rozumowanie szarpidruta basowego, niezłomnego bojownika o prawa człowieka i pokój na świecie jest proste jak konstrukcja cepa — jeśli bandyta napadł na bank i zastrzelił kasjera, to nie należy go denerwować, włączać alarmu, wzywać policji. Trzeba potulnie położyć się na podłodze i spełnić wszystkie jego polecenia i żądania. W przeciwnym razie może kogoś zranić, a może i zabić, wysadzić sejf i narobić kłopotów.

Wreszcie Waters zorientował się, że pokój jest w rekach Putina, więc napisał do niego. Ale — jak sam przyznał — nie dlatego, że od tego powinien zacząć i na tym skończyć, lecz dlatego, że fani pytali czy przypadkiem nie upadł na głowę nazywając zbrodniarzem… prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Często w komentarzach w mediach społecznościowych pojawia się pytanie, dlaczego napisałem do pani Ołeny Zełeńskiej, a nie do pana Władimira Putina? Bardzo dobre pytanie, cieszę się, że zostało zadane, oto jest. List otwarty Rogera Watersa do Władimira Putina.

List utrzymany jest w tonie pojednawczo-pobłażliwym.

Po pierwsze, czy chciałbyś, żeby wojna się skończyła? Jeśli odpowiesz „Tak, proszę”, to od razu będzie to o wiele łatwiejsze. Gdybyś powiedział: „Federacja Rosyjska nie ma innych interesów terytorialnych niż bezpieczeństwo rosyjskojęzycznej ludności Krymu, Doniecka i Ługańska”, to też by pomogło. Znam niektórych ludzi, którzy uważają, że chcesz przejąć całą Europę, zaczynając od Polski i reszty krajów bałtyckich. Jeśli tak, to pierdol się, a my wszyscy możemy przestać grać w desperacko niebezpieczne nuklearne gierki, w których jastrzębie po obu stronach Atlantyku czują się tak swobodnie.

Ponieważ Putin kompletnie go zlekceważył, by nie rzec olał, więc przypomniał sobie o odpowiedzi, którą udzielił krakowskiemu radnemu, a którą napisał miesiąc temu, ale zapomniał wysłać. Wyziera z niej strach. Nie tyle przed wojną atomową, ile przed… klęską Rosji!

Widmo wojny nuklearnej rzuca coraz mroczniejszy cień na całe nasze życie. Więc, panie radny, zadam jeszcze jedno pytanie: gdy neokonserwatyści w USA, którzy dyktują politykę zagraniczną w Waszyngtonie, osiągną zadeklarowany cel i rzucą rosyjskiego niedźwiedzia na kolana, kosztem Bóg wie ilu ukraińskich i rosyjskich ofiar. CO WTEDY? Chiny?

Waters naprawdę nie wie kto kogo zabija? Demencja starcza, znana jako choroba Alzheimera (we wrześniu skończył 79 lat), nie pozwala mu dostrzec, że cywile giną na Ukrainie, a nie w Rosji? A może woli nie widzieć bombardowanych osiedli mieszkaniowych, nie chce nic wiedzieć o zbrodniach, bo ślepy, bezmyślny pacyfizm to doskonałe źródło utrzymania?

Krakowski radny zaproponował, by pojechał z nim z pomocą humanitarną na Ukrainę i zobaczył na własne oczy jak wygląda русский мир. Nie wiedzieć czemu udał, że nie dosłyszał zaproszenia. A przecież jest niebywale odważny i bezkompromisowy. Nazwał amerykańskiego prezydenta zbrodniarzem i… włos mu z głowy nie spadł. Czemu nie uda się do Moskwy i na Placu Czerwonym nie wezwie do natychmiastowego zakończenia wojny? Po powrocie do domu, jeśli oczywiście wróci o własnych siłach, będzie mógł opisać swoją wojnę o pokój.

Dodaj komentarz