Opłacało się!

Portal sprawdzający fakty i prowadzący dziennikarskie śledztwa, medium społecznościowe i archiwum życia publicznego kilka dni temu postanowił sięgnąć głębiej do kieszeni darczyńców blokując na jeden dzień dostęp. Jak czytamy na portalu groźba zamknięcia podziałała i

W wyniku akcji „Dzień Bez Oka” uzbieraliśmy więcej niż normalnie przez miesiąc. Aż 2040 Czytelników i Czytelniczek wpłaciło nam w sumie 115 tys. zł. Kolejne 234 osoby dołączyły do grona tych, którzy już wspierają nas regularnie. Akcja stała się okazją do rozmowy z czytelnikami o OKO.press, o mediach, demokracji i o tym, jak przeżywamy sytuację w Polsce.

Czyli opłaciło się. Wdzięczny portal przeszedł samego siebie i uraczył czytelników poważną analizą pod równie poważnym tytułem »PiS do Komisji Europejskiej: „może nam na pindola skoczyć”. Rozpracowujemy „przekaz dnia” PiS«. Analiza wbrew pozorom nie dotyczy rodzajów skoku na pindola. Pod lupę wzięto „przekaz dnia” PiS po fatalnej dla rządu decyzji Komisji Europejskiej, który

Jest pełen sprzeczności — na przemian padają deklaracje, że bronimy suwerenności, że to wina opozycji oraz zapewnienia, że Europa nic nie zrobi.

Zarówno tytuł jak i sama analiza dowodzą niezbicie, że 2040 Czytelników i Czytelniczek oraz 234 osoby dobrze zainwestowały pieniądze.

W biedaanalizie pod tytułem »Gersdorf: Tak postępuje tylko okupant. Nikomu nie wolno niszczyć konstytucyjnych organów państwa« portal wziął pod lupę list otwarty I Prezes Sądu Najwyższego, w którym czytamy:

W państwie leżącym w sercu Europy, przy pomocy ustaw będących tylko pozorem prawa, usuwa się ze stanowiska I Prezesa SN, urzędującą głowę najwyższego organu sądowniczego, przed końcem konstytucyjnie wyznaczonej kadencji. Jest to zamach na strukturę jednego z najważniejszych organów państwa. Dokonano tego nie przez użycie sił militarnych, czy paramilitarnych, ale przez uchwalenie niekonstytucyjnych rozwiązań, które według formuły słynnego filozofa Gustawa Radbrucha określa się po prostu jako „ustawowe bezprawie”. Nie stworzono nawet pozorów, jakie zastosowano przy przejmowaniu przez obecną władzę ustawodawczo-wykonawczą Trybunału Konstytucyjnego, gdzie doczekano końca kadencji jego Prezesa.

Tylko przypadkiem autorka listu potępiająca zamach jest jednocześnie ofiarą tego zamachu. Ale nie robi tego dla siebie, ani po to by utrzymać się na stanowisku. Co to, to nie.

Nie bronię swego stanowiska, przysłowiowego „stołka”, a pryncypiów związanych z demokratycznym państwem prawnym. Dlatego trwałam jako sędzia i Pierwsza Prezes SN pomimo stałych personalnych ataków, rozpowszechnianych o mnie kłamstw i mowy nienawiści. Powiedzieć, że było to zadanie niełatwe, to zbyt wiele przemilczeć! Znosiłam jednak te brutalne szykany mające mnie zmusić do pokornego milczenia, czy nawet rezygnacji tylko dzięki świadomości, że ja reprezentuję Naród zarówno jako niezawisły sędzia RP, jak i niezależna I Prezes SN.

Prof. Monika Płatek i wielu innych wybitnych prawników przestrzegało przed tak zwanym efektem mrożącym, który w sądownictwie polega na tym, że sędzia nie kieruje się literą prawa lecz oczekiwaniami zwierzchnika. Żeby efekt mrożący mógł zadziałać muszą być spełnione dwie przesłanki. Pierwsza to brak skrupułów, stawianie osobistych korzyści i kariery nad przyzwoitość i honor (honor to łącznik łączący Boga z Ojczyzną). Drugi, to przekonanie, że władza przełożonego potrwa dostatecznie długo, a ewentualni następcy będą pobłażliwi i przymkną oczy na sprzeniewierzanie się zasadom. Przejawy efektu mrożącego omówiliśmy pokrótce na przykładzie Sądu Najwyższego właśnie. Można jeszcze wspomnieć o złożeniu przez I Prezes projektu reformy SN skrytykowanego przez wszystkich i zlekceważonego przez adresatów. Jeśli autorka w liście otwartym kładzie większy nacisk na siebie, swoje odczucia i niezłomną postawę niż na instytucję, w której obronie staje, to trudno się oprzeć wrażeniu, że chodzi jednak o osobiste korzyści i „przysłowiowy stołek”.

Wystarczyła sama groźba przyjęcia określonych uregulowań, żeby wyroki w kluczowych sprawach zapadały po myśli władzy, żeby bezrefleksyjnie starano się jej przypodobać. Przyjęta ustawa nie pozostawia złudzeń co do przyszłości Sądu Najwyższego i losu sędziów. Jeśli p Gersdorf pozostanie na stanowisku, to będzie to zawdzięczała wyłącznie dobrej woli prezydenta i stojącej za nim partii. Czy w tej sytuacji, biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia, można założyć, że Sąd Najwyższy zachowa bezstronność?

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Powtórzę, co już kiedyś pisałam. Sąd, wydział karny, dwie sędziny. Jedna wzór jak ma wyglądać praca sędziego i szacunek do ławników (otrzymywaliśmy tam wyjaśnienia jak wygląda prawo przed i w czasie stanu wojennego). Druga to postać i wzór jaki nie powinien być sędzia. W jednym czasie, w jednym sądzie na prowincji.

    Gersdorf w tym, co mówiła i co robiła nie powinna być sędzią. I nie miałabym ochoty jej bronić, bo to nieciekawa osoba. Jednak w obronie przepisów dot. Sądu Najwyższego, sędziów i ich kadencji, zgody na łamanie przepisów nie daję. Bo nie chodzi o p.Gersdorf, a o szacunek do prawa, jego stosowania i zasad, które są niezmienne. Gersdorf przypomina mi tę drugą postawę z sądu na prowincji.

    Gersdorf doszła do wysokiego stanowiska drogą awansów, Przyłębska została „przyniesiona” według modelu z PRL. Porównując obie panie, czy w ich zachowaniach są istotne różnice? Czy wychodzą poza szablon, który określa, że kariera to jest to, co jest najważniejsze?

  2. „..żeby wyroki w kluczowych sprawach zapadały po myśli władzy, żeby bezrefleksyjnie starano się jej przypodobać.”

     

    jak kiedyś pisałem ludzie dzielą się głównie na bezrefleksyjnych i tych skłonnych do refleksji.

    sądzę że to kluczowy podział.