O branie kasy za polską kulturę

Prof. wicepremier, mini ster kultury Piotr Gliński nie jest już osamotniony w walce o polską kulturę. Dołączyli doń artyści scen polskich Urszula Dudziak, która dwanaście lat wspierała czynnie kulturę amerykańską, i Marek Kościkiewicz. Oboje wystosowali list do prezydenta Andrzeja Dudy oraz premiera Mateusza Morawieckiego, w którym zwrócili się o wsparcie dla unijnej dyrektywy o prawach autorskich:

Zwracamy się do Panów z apelem o obronę polskiej kultury, która jest zagrożona przez wielkie, ponadnarodowe, internetowe korporacje. Firmy takie jak Google, Facebook lub YouTube zarabiają setki milionów dolarów na dziełach polskich artystów i autorów.

Z listu wynika, że kultura jest zagrożona wtedy, gdy zarabiają na niej oni, a nie my. Jeśli użytkownicy stronią od dorobku niektórych wykonawców — płytą Urszuli Dudziak z 1975 roku zainteresowało się raptem niecałe 60 tys osób — to za co koncerny medialne mają im płacić więcej, skoro za każdy egzemplarz płyty kosztującej 50 zł płacą kilka złotych? Dlaczego artyści nie skrzykną się i pod egidą Dudziak nie uruchomią platformy, na której zaoferują swoje dzieła w przystępnej cenie zgarniając owe mityczne miliony? Jak bardzo odkleili się niektórzy artyści od rzeczywistości najlepiej świadczy przekonanie, że

wszelkie próby protestu lub choćby polemiki z nieetycznym wyzyskiwaniem kultury są przez technologiczne giganty zagłuszane, manipulowane lub wręcz zakłamywane. Monopoliści dzięki swej potężnej sile przekazu przedstawiają siebie jako strażników wolności wypowiedzi w internecie, podczas gdy de facto uciszają w sieci wszystkich, którzy chcą mówić o faktach niewygodnych dla interesów Google, YouTube i Facebooka.

Dokładnie w ten sam sposób argumentują antyszczepionkowcy — „STOP NOP ujawnia niewygodne fakty o bezpieczeństwie szczepień”. Technologiczne giganty (ach, cóż za polszczyzna!) zarabiają miliony na krwawicy twórców, a firmy farmaceutyczne zarabiają miliony na krzywdzie niewinnych dzieci. Zakrzyknijmy za wodzem „Wara im!” To zwykły terror stosowany wobec naszych rodzin w imię zysku firm farmaceutycznych i braku odpowiedzialności polskiego państwa za niszczenie zdrowia naszych dzieci – przekonuje Justyna Socha stojąca na czele Stowarzyszenia „Stop NOP”.

Niektórzy twórcy, artyści ewidentnie nie rozumieją otaczającej rzeczywistości, zachodzących zmian i zdają się zapominać, że świadczą swego rodzaju „usługi kulturalne”. Dzięki Internetowi podaż wszelkiego rodzaju dóbr kultury, a więc i konkurencja, jest tak gigantyczna, że praktycznie nie do ogarnięcia. Do wyboru są setki milionów utworów, tysiące wykonawców i artystów. Przetrwać mogą wyłącznie utalentowani i ci, którzy mają głowę na karku i wiedzą, że jeśli zrażą do siebie fanów, to już po nich. Miarą każdego muzyka jest liczba pirackich wydań ich płyt. Ten, kogo nikt nie chce „piracić” jest praktycznie martwy. Bo to oznacza, że nie ma popytu na jego twórczość i żadne dyrektywy nie zmienią tego stanu rzeczy. Buta, arogancja i woda sodowa złamały już niejedną karierę.

Młodzi artyści u progu kariery powinni zastanowić się, czy akurat 76-letnia dziś Dudziak czy 59-letni Kościkiewicz na pewno działają w ich interesie i czy forsowane przez nich rozwiązania — automatyczne filtry będące poza jakąkolwiek kontrolą — na pewno będą dla nich korzystne. Teraz to oni, a raczej ich wydawcy decydują czy to, co pojawiło się w sieci powinno zostać usunięte czy może zostać. Potem będzie o tym arbitralnie decydować prywatna firma via algorytm komputerowy czy sztuczna inteligencja. I może okazać się, że Dudziak czy De Mono jeśli będą chcieli by ich twórczość była dostępna i nie uległa zapomnieniu, zamiast więcej zarobić będą musieli zapłacić za umieszczenie ich utworów w serwisie. Pazerność i chciwość koncernów muzycznych doprowadziła do załamania handlu nośnikami cyfrowymi. Wielu artystów przekonywało, że mają prawo zabezpieczyć swoje płyty przed złodziejami. I zabezpieczyli się tak dokładnie, że do łask powróciły winyle, których nie da się  zabezpieczyć przed kopiowaniem. A i brzmią lepiej, bo nawet głuchy szaleniec nie jest w stanie tak zmaltretować dźwięku analogowego jak to czyni z cyfrowym. Dudziak, Kościkiewicz pracują na następną wielką wiktorię artystów. I mają szansę przejść do historii nie jako artyści ale grabarze własnej twórczości.

Każdy twórca, artysta, muzyk, autor, bajkopisarz, aktor, reżyser, powinien pamiętać, że użytkownicy doskonale obejdą się bez nich i oferowanych przez nich dzieł. W drugą stronę to nie działa.

 

Na ten i pokrewny temat uzbierało się troszeczkę:
Wspieraj legalne gie
Każda małpa musi być wyposażona w brzytwę
Cenzura w interesie twórców
Wystarczy zabronić kraść
Piraci znowu atakują
Opłata twórczoidalna

Gdyby ktoś nie chciał zapoznać się z  podlinkowanymi wyżej starociami powinien pamiętać, iż

Twórca tworzy w znoju, trudzie,
Raz na trzeźwo, raz po wódzie —
Do chodzenia w sławy chwale
Niepotrzebny talent wcale.

Z kolei

Pisarz tworzy w pocie czoła,
Noc zarywa, jeść nie woła,
A gdy skończył ci idioci
Nie chcą czytać tych wypocin.

Oczywiście dotyczy to także blogerów…

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Być może to nie na temat, ale….. Od jakiegoś czasu przestałam kupować książki i korzystam z zasobów bibliotecznych. Albo przeglądam nowe zakupy biblioteczne, albo wchodzę na strony AROSA * i sprawdzam zapowiedzi albo nowości i czasami coś z nich poszukuję w bibliotece. Tak „na oko” wydaje mi się, że piszących autorek jest więcej niż autorów. Ale to tylko moje „oko”. Czy beletrystyka wzniosła się przez to na wyższy poziom? Hm. Romanse do czytania odpadają. Literatura tzw.obyczajowa zbyt często romanse przypomina. Pozostaje literatura dot. spraw kryminalnych. I tu można znaleźć coś ciekawego. Jednak nie ma doniesień by polską literaturę tłumaczono na inne języki, bo jest nadzwyczajna. Tłumaczenia są, ale….. nie słychać by autorzy/autorki wzbogaciły się bardzo. Może nie zaglądam na odpowiednie strony, gdzie lubią „donosić o życiu”, a może dziennikarzyn takie nudy nie interesują. A książki wydawane i narzekania, że spada czytelnictwo? Szału w tematyce nie ma. Jedna podobna do drugiej (prawie)

    W podanym linku jest książka Władysława Łozińskiego wydana w 2005 r. Dla mnie cudo. Miałam w domu jej pierwsze wydanie, ale dałam je starszemu synowi, który taką literaturę też lubi. Gdy pewnego dnia wrócił z pracy, okazało się, że jego pies (czarny labrador) akurat tę książkę ściągnął z półki i mocno potarmosił. Taki miłośnik literatury naukowej. Mam zamiar kupić to nowe wydanie w prezencie.

    Ciekawy jest los autora, który w obecnej rzeczywistości zostałby ogłoszony wrogiem, zdrajcą itp przez intelektualnych prostaków.https://pl.wikipedia.org/wiki/W%C5%82adys%C5%82aw_%C5%81ozi%C5%84ski

    A odezwy, wezwania, sugestie do tych dwóch faciów (przecież nie panów, bo im słoma z butów wyłazi) nie ma absolutnie żadnego znaczenia, bo co oni mogą, oprócz psucia? Natomiast portal z muzyką to ciekawy pomysł, bo w Polsce tylko umpa umpa ma się dobrze.

     

    *https://aros.pl/ksiazka/prawem-i-lewem-obyczaje-na-czerwonej-rusi-w2012