Dawno dawno temu, w zamierzchłych czasach minionej epoki ankieter przeprowadzał ankietę zadając jedno pytanie: Z czym pani/panu kojarzy się nasz ukochany przywódca Edward Gierek? Odpowiedzi były różne, bywało, że zaskakujące. Na przykład jednej gaździnie pierwszy sekretarz kojarzył się z herbatą. Na prośbę zdziwionego ankietera o wyjaśnienie gaździna odparła:
— No bo ka się taki ulung?
Inny respondent skojarzył Gierka z UFO. I znowu zdumiony ankieter poczuł się zmuszony zażądać wyjaśnień, na co usłyszał:
— A no bo panie un tylko chodzi i godo „ufojcie nom, ufojcie nom”…
„Gazeta Polska” w papierowym wydaniu ujawniła szokujący zapis rozmowy Lecha Wałęsy z gdańskimi milicjantami. Nie dołącza jednak nośnika z nagraniem, sugerując tym samy skojarzenie z UFO. Być może dlatego, iż prawdziwość informacji potwierdza wybitny specjalista, wałęsolog prof. Sławomir Cenckiewicz, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego. Przy nim komunistyczni historycy, którzy w sposób nie budzący żadnych wątpliwości dowiedli, że za zbrodnię katyńską odpowiadają Niemcy, jawią się jako amatorzy*. Zdaniem tego wybitnego historyka Lech Wałęsa był przekonany, że idzie na spotkanie z funkcjonariuszami SB i dlatego pozwolił sobie na chwile szczerości. Moim zdaniem Lech Wałęsa był przekonany, że idzie na spotkanie z funkcjonariuszami SB i dlatego pozwolił sobie na chwile szczerości, o czym świadczą jego wypowiedzi utrwalone na filmie — tłumaczy. Trzeba wiedzieć, że w owych czasach wszystkie rozmowy prowadzone z milicją były filmowane. W artykule czytamy, że
Do tej pory w mediach znane były jedynie kilkuminutowe fragmenty tego nagrania, które opublikowały portal rebelya.pl., „Gazeta Polska” i Telewizja Republika. „Gazeta Polska” poznała cały zapis rozmowy przyszłego prezydenta RP i funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej.
Co w tym nagraniu jest takiego szokującego? Dziś musimy się bronić przed ekstremą „Solidarności” (…). Zobaczcie, co się dzisiaj dzieje. Nie wiem, czy nie wesprzeć was jakimiś brygadami robotniczymi. Ludzie się boją wychodzić na ulice. Gówniażeria robi niedobre rzeczy” — cytuje Wałęsę „Gazeta Polska”, a za „Gazetą Polską” inni. Co z tych słów wynika? Ano ni mniej, ni więcej tylko tyle, że „Wałęsa za pomocą ochotniczych brygad robotniczych chce bronić milicjantów”. No bo kimże innym jak nie milicjantami mogliby być ci mityczni „ludzie”, którzy boją się wychodzić na ulice?
Dobre dziennikarstwo polega na tłumaczeniu czytelnikom co znaczą zacytowane słowa lub co widać na zamieszczonym filmie, żeby przypadkiem opacznie nie zrozumieli tego, co słyszą lub widzą. Na przykład jeśli ktoś mówi „proszę siadać”, to oczywiste jest, że chciałby wszystkich widzieć za kratami. Zapewne z tego powodu portal „Niezależna” sprawę spółki Srebrna relacjonuje równie sprawnie i rzetelnie jak swego czasu Trybuna Ludu relacjonowała śledztwo w sprawie zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. I tak wtedy jaki i teraz propagandzie ulegają wyłącznie najzagorzalsi zwolennicy partii i rządu.
Swego czasu władze komunistyczne chciały wymazać Wałęsę z historii przekonując, że to zwykły obywatel. Upamiętnił to Jacek Fedorowicz malując obraz zatytułowany „Portret nieznanego mężczyzny z wąsem (II połowa XX wieku)”. Dziś Wałęsa nie pełni żadnych funkcji publicznych. Został wykreślony z podręczników prawdziwej historii, choć zgodnie z najnowszymi odkryciami dokonanymi przez Jarosława Kaczyńskiego nie był szefem Solidarności, ponieważ faktycznym szefem Solidarności był zastępca szefa Solidarności Lech Kaczyński. Oni, czyli My mogliśmy rozpocząć działalność, bo zastępcą Lecha Wałęsy w Solidarności, potężną postacią faktycznie kierującą związkiem był mój brat — tłumaczy rolę zastępcy jego brat. To przeczy tezie, że Wałęsa jest zwykłym człowiekiem. Skoro bowiem był kierowany przez potężną postać tak dobrze i dyskretnie, że to on, a nie ona, otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla, to znaczy, że jednak był kimś. Poza tym nie może być nikim ktoś, o kim co jakiś czas jakaś prawicowa gazeta, niekoniecznie polska, pisze przy okazji wygrzebania jakichś nagrań sprzed lat, a często i bez okazji.
Dziennikarz, zwłaszcza prawicowy, ma dzisiaj ułatwione zadanie. Wystarczy, że sięgnie po dowolny numer organu KC PZPR „Trybuna Ludu” i już ma gotowca**, musi tylko pamiętać, by zmienić parę szczegółów i nazw. Na przykład stonkę na chemtrails, imperialistów amerykańskich na unijnych biurokratów, odwetowców z Bonn na Trybunał Sprawiedliwości, Moskwę na Watykan…
Miewam dni lepsze, dni gorsze. Dziś gorszy i nie rozumiem jak to się stało, że rządy się zmieniały, a nie było woli by wyjaśnić sprawy poruszone tu: Przypomnienie afery FOZZ. Lawina o Kaczyńskich: najbardziej niebezpieczni w kraju. Może Cenckiewicz by mi to wyjaśnił, bym spała spokojnie?
Czy te słowa nie powinny być utajnione?
Co na to Cenckiewicz?
Uspokoi Cię świadomość, że niegdyś czuwało ORMO, a dziś prokuratura?
Artykuł o którym mowa w całości jest dostępny tutaj: »Łańcuszek Antoniego«. Tajemnic państwowych jest w nim co niemiara. Trzeba bowiem wiedzieć, że tajemnicą państwową jest to, co za tajemnice państwową uzna władza.
ORMO to taki dzisiejszy WOT, tylko podległość inna. Natomiast prokuratura przypomina czasy z książki Ferdynanda Ossendowskiego. I to jest już straszne i niebezpieczne. Czy przemiana ustrojowa już nastąpiła, czy jest jeszcze w akcji?
Czy historia z Hiszpanii powtórzy się w innej części Europy?
Mylisz się. Do ORMO nie każdego przyjmowali.