Nad Bałtykiem

Każdy, kto był nad Bałtykiem albo tylko oglądał film pokazujący brzeg morza, widział wbite pale w dno, których szeregi zaczynały się na plaży a kończyły w morzu. Pierwsze takie bale zostały wbite jeszcze za czasów Cesarstwa Prus, później za rządów Hitlera. I na tym stanęło. Polska przez wiele lat była zbyt biedna by uzupełniać zniszczone umocnienia. Wbijane drewniane słupy w dno tak długo są przydatne, bo woda morska doskonale je konserwowała. Ale fale swoją siła także je niszczyły. Poszczególne gminy usiłowały własnym kosztem i we własnym handlowym interesie brzegi wzmacniać. Po to by plaże nie zniknęły, a turyści przyjeżdżali. Bo na Wybrzeżu, nie licząc Trójmiasta i Szczecina, praktycznie przemysłu nie ma.

Południowy brzeg Bałtyku jest płaski, a klify znajdują się przy wyspie Wolin i w okolicach Gdyni, Jastrzębiej Góry. Wzdłuż brzegu, z zachodu na wschód płyną prądy tworzone przez wiatry, które niszczą brzegi. A ludzie stale muszą o nie dbać. Przez prądy lub inaczej dzięki nim powstały wszystkie jeziora leżące wzdłuż brzegu Bałtyku. W wyniku działalności człowieka, który dla zabezpieczenia brzegu morskiego przed degradacją zbudował opaski i ostrogi zmniejszyła się ilość materiału, z którego nadbudowywane były mierzeje. Ponadto wysunięte w morze umocnienia i falochrony portów stanowią barierę, która zatrzymuje transportowany materiał. Nieustannie trwa, więc dramatyczna walka człowieka z morzem, np. o zachowanie niszczonego w czasie sztormów Półwyspu Helskiego. Nieustannie też muszą być pogłębiane wejścia do portów.

Jest jeszcze jeden powód. Skandynawia podnosi się co roku o kilka cm, a południowy Bałtyk obniża. O sile prądów i działalności natury niech zaświadczy Trzęsacz (Zachodniopomorskie), gdzie po wybudowanym kościele w XIV/XV wieku w odległości 2 km od brzegu, pozostały tylko resztki jednej ściany kościoła od strony morza. Zdjęcie pokazuje jak zabezpieczono brzeg własnym wysiłkiem.

Dzięki środkom z Unii pokrywającym 85% kosztów niezbędnych wzmocnień będzie możliwe prowadzenie i budowanie wzmocnień. Jednak okazało się, że powstał problem czy od wykonywanych prac należy naliczać 23% podatku VAT, czy nie. odpowiedź w artykule »Plaże chronione przed sztormem i fiskusem«. Artykuł jest (dla mnie) na tyle ciekawy, że warto go przeczytać. Znamiennym jest „myślenie urzędnicze”. To taran, który sobie wiele podporządkowuje.

 

P.S. W artykule pada słowo refulacja. W morzu wzdłuż brzegów buduje się „mur oporowy” równoległy do brzegu. A między niego a brzeg wsypuje się tony piasku, co brzeg także wzmacnia, ale i poszerza plażę. Pierwszą gminą, która takie działania zaczęła było Ustronie Morskie. Między Ustroniem a Kołobrzegiem jest niewykorzystywane poniemieckie, poradzieckie lotnisko. U podłoża jest brak porozumienia politycznego między lepszymi i gorszymi Polakami. Lepsi w tym wypadku wygrali – lotnisko nie działa.

Dodaj komentarz


komentarzy 13

  1. Istnieje nauka, bodajże hydrologia. Specjalistów nie jest wielu. Teraz, gdy są do dyspozycji potężne komputery można przeprowadzić symulacje jakie działania przyniosą najlepszy skutek. Nie pamiętam ani gdzie czytałem, ani jakiego miejsca dotyczył opis. Otóż próbowano uratować kościół. W tym celu wybudowano umocnienia, ostrogi. Erozja w tym miejscu przestała postępować, ale z większym impetem zaczęła atakować brzeg w innym miejscu i zagraża całej wsi. Kościół się ostanie, wsi grozi zagłada.

    Prawda jest taka, że jeśli dureń za coś się weźmie, to szkody mogą być znacznie większe. Na szczęście nikt nie powiąże faktu wybudowaniu ostrogi w jednym miejscu z gwałtowną abrazją lub podmywaniem w innym, nieraz bardzo odległym.

    1. @O
      Jak się domyślam- kościół jest przeklęty i skazany na zagładę, a kto tej zagładzie przeszkadza, musi zginąć.
      Ale masz sporo racji: wybudowany w pobliżu budynek zablokował naturalne cieki wodne i teraz woda pokazała się tam, gdzie jej nie było nigdy, a w każdym razie z osiemdziesiąt lat.

    2. To  skomplikowane. Nie ma hydrologii mórz ( jest jezior, rzek, lodu, gleb, źródeł, bagien).

      Tu pomocne byłaby raczej interdyscyplinarne połączenie geomorfologii dynamicznej i hydrogeologii.

      Pisałem pracę magisterską z hydrologii i gosp.wodnej :)))

      (bdb. :))

      1. No nie ma, ale co nieco już na ten temat wiadomo. Nie mogę znaleźć tego artykułu. Jeśli chodzi o morze to tutaj dochodzi jeszcze jeden czynnik — podnoszenie się poziomu wód w wyniku globalnego ocieplenia. To nie są tylko topniejące lodowce. Objętość wody rośnie wraz ze wzrostem temperatury.

    3. Wybudowanie ostróg, zwiększenie długości falochronów portowych (co miało miejsce w Kołobrzegu), jednak zmniejsza zasypywanie ujść rzek. Ciekawa sprawa fiskusa. Ważne tak się nachapać, by obdarty ze skóry padł. Brak wiedzenia perspektyw. Straszne.

      p.s. Co zrobić by dawny wygląd strony powrócił? ten jest zbyt olbrzymi, a nie daje się go zmniejszyć.

  2. Nie znam się na morzu, chociaż bardzo lubię. W Trzęsaczu byłem w 1980 roku, albo jakoś tak. Pamiętam że wtedy właśnie Jaruzelski został  ISekretarzem, więc może to był 1981????
    Wtedy też ostatni raz odwiedziłem Kołobrzeg.
    Wbite paliki…pewnie mają sens. I pewnie trzeba to robić nadal. Nie wiem czy mur oporowy to dobry pomysł, pewnie tak. Chciałbym kiedyś jeszcze tam pojechać, nawet miałbym gdzie przenocować, ale to tak strasznie długa(czasowo) podróż. Kiedyś wydawało mi się że na wszystko mam jeszcze dużo czasu. Teraz wydaje się że czasu nie mam już na nic.
    Może masz jakiś pomysł po co oni chcą przekopywać mierzeję wiślaną? Nie rozmyje tego wszystkiego morze? Tzn. potrzeby rozumiem, pytam o możliwe skutki.

    1. Na pewno problem będzie. Ale ludzie będą mieli stale pracę.Kiedyś port w Kołobrzegu był na wysokości starówki, ale ujście tak było zamulane, że 150 – 170 lat temu wybudowano port. Ta myśl techniki została wyremontowana jakieś 10 lat temu. Wprawdzie była baba-mądrala z SLD, gardłująca po co to, po co to, i gdyby jej posłuchano, to może któryś kolejny zimowy sztorm już by wejście do portu rozwalił.

      Z Warszawy do Kołobrzegu podróż trwa krócej, ale pociągi nie docierają tu cały rok, jak za tej paskudnej komuny. Wszystko z oszczędności, bo w zimniejszych porach roku, mniej ludzi tu jeździ. Przesiadka jest (chyba) w Koszalinie. Biorąc miarę stolicy, to jak inna dzielnica. (Drogą 40-42 km). Może sanatorium? Powiem jedno, miasta byś nie poznał, bo to całkiem inne miasto. Odwiedzający Kołobrzeg po raz pierwszy nie mogą uwierzyć, że tego miasta praktycznie nie było.

      Przychodzi taki moment, że wiele spraw staje się mało ważnych. Znam to, ale nie poddaję się.  Sursum corda – w górę serca!!!
      Niektórzy zaś mówią: Sursum cauda!! – W górę ogon. :-))))), co można rozumieć jak komu wygodnie.

      Smoku, koniecznie idź do lekarza. Na Pomorzu mnóstwo osób choruje, to może być jakaś epidemia.

      1. Najgorsze jest to, że ostatnio chorowałem kilka lat temu i teraz trudno mi to zrozumieć: jak to JAAAAAA??????!!!!!
        Tu też chorują chyba, bo na wizytę czekam od rana, a przyjmą mnie dopiero jutro 11,45.
        W gardle mam chyba jakąś odmianę kaktusa skrzyżowanego z ostem, oczy pieką jak po polaniu octem i tak od piątku. Słaby jak dziecko i nie myślę.
        Praca dla samej pracy to bezsens. Wiem jednak że odkąd Rosjanie nie przepuszczają naszych statków, jest kicha.Tylko że ten półwysep powstawał długo, a rozkopią w kilka lat. Zniszczą tak, jak zniszczyli drzewa.
        Mam kilka miejsc do pojechania: Zwardoń, Kołobrzeg, Pieczarki na Mazurach. Pewnie nic z tego nie wyjdzie,mimo że jakbym się zawziął, to tankuję i jadę. Tylko czasu ciągle mało….I coraz mniej.

            1. Byłem, byłem. Dwukrotnie. Najlepiej pamiętam widok ze wzgórza trzech masztów na jezioro. To już czterdzieści lat minęło…

              Pojawiłem się tam później jeszcze raz, gdzieś pod koniec PRL. Zrobiłem sobie między innymi wycieczkę statkiem z Węgorzewa do Giżycka.

              No nic. Nie ma się co katować wspomnieniami.