Ideologia in vitro

Tu nie ma zmiłuj. Tu nie bierze się jeńców. Tu każda decyzja to wielka wiktoria. Weźmy taką obecność zaprzyjaźnionych wojsk w Polsce. 23 października 1957 roku podpisano umowę dotyczącą liczebności, rozmieszczenia i przemieszczania się wojsk Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej w Polsce. W praktyce Rosjanie lekceważyli swoją część umowy więc strona polska nie wiedziała ani ilu jest żołnierzy radzieckich, ani gdzie są rozlokowani. Nauczony przykrym doświadczeniem polski rząd Morawieckiego od razu zgodził się na wyłączenie amerykańskiego personelu spod polskiej jurysdykcji oraz na eksterytorialność amerykańskich baz. Zaś wkład amerykańskich żołnierzy w bezpieczeństwo i suwerenność państwa polskiego polski podatnik bardziej doceni finansując budowę infrastruktury wojskowej. To oczywista oczywistość, że Polska będzie znacznie bezpieczniejsza, gdy zamiast inwestować w rodzimy przemysł zbrojeniowy czy wyposażenie własnej armii zainwestuje w amerykańskie bazy i amerykański przemysł.

Jeńców nie ma także jeśli chodzi o zakrojoną na szeroką skalę walkę z bezpłodnością. Na stronie poświęconej programowi czytamy, iż

Celem głównym „Programu kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce”, realizowanego w okresie od dnia 1 września 2016 r. do dnia 31 grudnia 2020 r., zwanego dalej „programem”, jest zwiększenie dostępności do wysokiej jakości świadczeń z zakresu diagnostyki i leczenia niepłodności.

Owszem, poprzedni  rząd także walczył z niepłodnością, ale walczył niewłaściwymi, naukowymi metodami w oparciu o ideologię in vitro. W celu wywołania ciąży stosowano niezgodne z naturą i nauczaniem Kościoła zapłodnienie pozaustrojowe. 1 września 2016 zakończono ten barbarzyński proceder prowadzący do męczeńskiej śmierci milionów zarodków i ze wsparciem Unii przystąpiono do walki o prokreację za pomocą najnowocześniejszych zaklęć antybezpłodnościowych oraz pro-prokreacyjnych połączonych z dogłębną obserwacją zarówno kobiet, jak i ich narządów oraz partnerów. Na program przeznaczono prawie 100 milionów złotych, ale nawet to, co udało się osiągnąć za jedyne 46 mln zł wydanych do końca 2019 r. zapiera dech w piesiach. Otóż za te pieniądze udało się powołać do życia aż — uwaga! — 294 dzieci. Oznacza to, że wyleczenie bezpłodności u jednej kobiety, względnie pary, kosztowało 184.738 zł, czyli grosze w porównaniu z barbarzyńskim in vitro. Na dzieci powołane do życia tą obrazoburczą, bezbożną metodą pozaustrojową wydano ponad pięć razy więcej, bo aż 244 miliony, zaś dzieci urodziło się ledwie około 22.200. To oznacza, że koszt jednej ciąży wynosił aż, bagatela! 11.000 zł! Jeśli ktoś analizując te liczby odniósł wrażenie, że nie chodziło o pomoc niepłodnym kobietom, lecz o pretekst do wydawania pieniędzy podatników i funduszy unijnych, to oczywiście nie ma racji. Lekceważenie nauki i działanie w oparciu o wiarę w cuda jest niebywale kosztowne.

Rządowy program walki z niepłodnością (nie) działał w oparciu o tak zwaną naprotechnologię. Naprotechnologia to, jak przekonuje Tadeusz Wasilewski, ginekolog, założyciel NaproMedica, kliniki leczenia niepłodności małżeńskiej w Białymstoku, „metoda bezpieczniejsza i tańsza niż in vitro”. Dlatego na stronach kliniki nie ma cennika. Nie przypadkiem p. dr nie wspomina o skuteczności. Na czym polega ta bezpieczna i tania metoda?

Naprotechnologia (ang. NaProTechnology, tzn. Natural Procreative Technology, NPT) stanowi nowe naukowe podejście do problemów związanych ze zdrowiem reprodukcyjnym człowieka. Jest metodą rozpoznawania i leczenia niepłodności uwzględniającą obserwację cyklu miesięcznego kobiety, diagnostykę pary małżeńskiej oraz formy leczenia zabiegowego i niezabiegowego. Kluczowym założeniem metody jest wnikliwa obserwacja objawów świadczących o płodności w przebiegu cyklu miesiączkowego oraz wykorzystanie tych obserwacji dla celów diagnostyki i terapii schorzeń ginekologicznych i ogólnoustrojowych wpływających niekorzystnie na procesy związane z rozrodem. Nowatorskie spojrzenie naprotechnologii na zdrowie reprodukcyjne oferuje metody „współpracujące” z naturalnymi systemami regulującymi funkcjonowanie organizmu. Problemy, których rozwiązywaniu służy naprotechnologia, to m.in.: niepłodność o różnej etiologii, endometrioza, zrosty miednicy mniejszej, poronienia, niewydolność lutealna, porody przedwczesne, wielotorbielowatość jajników, zespół napięcia przedmiesiączkowego, depresja poporodowa, nieregularne cykle miesiączkowe, objawy premenopauzalne, nieprawidłowe krwawienia o charakterze czynnościowym, planowanie rodziny.

Jak widać naprotechnologia zajmuje się całą gamą problemów i aż dziw bierze, że jest skuteczna tylko wtedy, gdy problemy są przejściowe albo mają podłoże psychiczne. A i to nie zawsze. Jeśli w miejsce terminu „zdrowie reprodukcyjne człowieka” podłożyć dowolne inne, to równie tanio i bezpiecznie można leczyć wszelkie inne schorzenia, od raka po katar i covid19. Problem polega na tym, że parafianie nauczeni, że o „tych rzeczach” się nie mówi, że „te rzeczy” to wstyd i grzech, gdy mają problemy właśnie z „tymi rzeczami”, bardzo chętnie dają się skubać wszelkiej maści hochsztaplerom. W przypadku innych schorzeń nie są już aż tak łatwowierni. Chociaż im gorsza kondycja służby zdrowia, im mniej specjalistów, tym więcej cudotwórców. Problem do rozważenia dla etyka, moralisty, filozofa czy lepiej umrzeć w kolejce do specjalisty, czy żyć jakiś czas nadzieją rozbudzoną przez cudotwórcę? Niemniej jednak należy mieć na uwadze, że usługi cudotwórcy tylko pozornie są tańsze od usług specjalisty.

Na stronie kliniki ProLife znajduje się cennik usług naprotechnologów. Niedoszła matka wie tylko ile zapłaci za pierwszą (300-350 zł) i kolejne (250-280 zł) wizyty oraz badania (wizyta ginekologiczna z USG piersi — 250,00 zł). Poza tym nie dowie się niczego. Na stronie Centrum Medycznego Macierzyństwo znajduje się opis metody in vitro i szczegółowy cennik. Tanio nie jest, ale jest pozycja „medyczna ocena szans na powodzenie metody in vitro”. Pacjentka musi najpierw wykonać badania AMH (180 zł) i FSH, (30 zł) a pacjent badanie nasienia (seminogram, 150 zł). Dopiero po zakwalifikowaniu się zacznie ponosić koszty. Warto zauważyć, że „konsultacja z zakresu leczenia niepłodności + USG” kosztuje u specjalisty 200 zł, a u naprotechnologa minimum 300 za wizytę + 60 za USG.

Tymczasem Sąd Najwyższy, a w zasadzie powołana przez PiS Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jednogłośnie, bez cienia wątpliwości stwierdziła, że

W dniu 3 sierpnia 2020 r. Sąd Najwyższy w pełnym składzie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, przy udziale Przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej i Prokuratora Generalnego, podjął uchwałę, w której stwierdził ważność wyboru Andrzeja Sebastiana Dudy na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, dokonanego 12 lipca 2020 r.

W ten sposób ciągłość władzy, o którą tak bardzo martwiły się organa państwa oraz czynniki partyjno-rządowe, została zachowana. Okazało się przy okazji, że poza nadzwyczajnymi okolicznościami o charakterze obiektywnym niedopuszczalne jest wprowadzanie istotnych zmian w prawie wyborczym w okresie sześciomiesięcznej ciszy legislacyjnej przed wyborami, które miałyby być organizowane w oparciu o nowe przepisy. Choć Konstytucja przewiduje stosowne kroki na wypadek klęski żywiołowej, a nawet wojny, to Sąd Najwyższy zauważył, że prawo wyborcze nie przewiduje rozwiązań adekwatnych do tak szczególnej sytuacji jaka powstała w związku z pandemią wywołana wirusem SARS COV2. Stan epidemii połączony z sytuacją nieodbycia się wyborów w konstytucyjnym terminie w ocenie Sądu Najwyższego mieści się w zakresie nadzwyczajnych okoliczności o charakterze obiektywnym. I tak dalej w tym duchu. Wynika z tego, że gdyby wybory zostały rozpisane na którąś niedzielę sierpnia, to ani okupacja, ani wybuch powstania nie mogłyby stanowić przeszkody. Wybory musiałyby zostać przeprowadzone, ponieważ zarówno jedno, jak i drugie, a także powódź, pożar czy trzęsienie ziemi jak najbardziej mieści się „w zakresie nadzwyczajnych okoliczności o charakterze obiektywnym”.

Przykładów trafnych decyzji jest oczywiście bez liku, ale wystarczą te trzy do uzmysłowienia sobie skali zjawiska. Choć trzeba przyznać, że bywają sprawy, które władzę zaskakują. Na przykład kto by przypuszczał, że zmieni się klimat? Dlatego, jak tłumaczy mini ster Sasin, Wszyscy jesteśmy zaskoczeni tempem zmian polityki klimatycznej UE. Co prawda specjaliści już pół wieku temu alarmowali, że Ziemia się ociepla, ale przecież nie będą nas tu uczeni w obcych językach straszyć ociepleniem klimatu! Jedno jednak w tym wszystkim zastanawia. Otóż na kolejnych szczytach klimatycznych podejmowano coraz to ambitniejsze zobowiązania. Również Unia nie zasypiała gruszek w popiele i nie kryła się z planami proklimatycznymi. Skąd więc to zaskoczenie?

Opozycja zabiega w Unii, by dotacje zamiast do władz centralnych trafiały do samorządów. Tych, które ogłosiły się strefami wolnymi od LGBT też?

 

PS.
W 2009 roku na potrzeby Biura Analiz Sejmowych powstała opinia „NaProTechnology — skuteczność i możliwości jej wykorzystania w Polsce”. Dobór danych przemawia za naprotechnologią, tyle tylko, że fakty i liczby przeczą zawartym w opinii tezom. Wykres, na którym widać, że koszt przygotowania, diagnostyki i leczenia jest dla in vitro o niemal połowę niższy niż dla naprotechnologii został zgrabnie zinterpretowany, dzięki czemu na następnych diagramach widnieją już właściwe proporcje. Oglądając materiał kliniki Invicta trudno oprzeć się wrażeniu że naprotechnologia to zwykłe wyłudzanie pieniędzy.

Dodaj komentarz