Byłbym za, ale…

Posłanka Magdalena Biejat nie ma swoim wyborcom dobrych wieści do przekazania. Podwyżki związane z wprowadzeniem Polskiego Ładu według niej spowodują, że Polki i Polacy, obywatele i obywatelki, kobiety i mężczyźni, mieszkanki i mieszkańcy miast i wsi będą więcej płacić. Najpierw dostaną pieniądze do kieszeni, będą musieli następnie je wydać na prywatnego lekarza, na prywatną ochronę zdrowia, na prywatną edukację na prywatny transport, ponieważ samorządy zaczną ciąć te wydatki. Nie byłoby problemu, gdyby lekarze, ochrona zdrowia, edukacja, transport jak w czasach minionych były państwowe. Niestety, nie są. Są prywatne, choć dotowane przez samorządy.

Dezinformator o Terminach Leczenia
Zgadnij co wpisać

Bez wątpienia szczera troska tow. Magdaleny Biejat o los biednych i ubogich byłaby bardziej wiarygodna gdyby jej partyjny kolega, tow. Szczepański Wiesław nie zagłosował za tym, żeby Polki i Polacy najpierw dostali do kieszeni, a potem po kieszeni wydając u prywaciarzy. Można także młodej posłance wybaczyć, że nie pamięta komu Polki i Polacy zawdzięczają obłędny system ochrony zdrowia, który właśnie spektakularnie wali się na naszych oczach. Żaden prywatny lekarz nie pozwoliłby sobie na robienie sobie kpin z ludzi potrzebujących pomocy medycznej i nie tworzył za pieniądze płatników składek portalu »Informator o Terminach Leczenia«, na którym niczego nie można znaleźć.

Głosowanie ramię w ramię z PiS-em można towarzyszowi wybaczyć. Każdy wie, że errare humanum est, praca posła ciężka jest, więc nie dziwota, że nie wie nad czym sejm debatuje i który przycisk przycisnąć. Przecież osłowi także dano wybór i oślisko biedaczysko zdechło z głodu*. Niestety, kilka dni temu, 29 października, gdy głosowano podwyżki akcyzy na papierosy i alkohol towarzysze z Biejat na czele bezkompromisowo poparli PiS odważnie wstrzymując się od głosu. Być może dlatego, że w przeciwieństwie do lekarzy, służby zdrowia, edukacji i transportu, papierosy i alkohol są państwowe.

Głosowanie w sprawie akcyzy to doskonały przykład nieudolności opozycji. Nie brało w nim udziału aż siedmiu posłów Koalicji Obywatelskiej, między innymi Sławomir Nitras i Cezary Tomczyk. Z PSL-u, które coraz trudniej zaliczać do kategorii „opozycja”, a które teraz zwie się Koalicja Polska, także trzech posłów miało ważniejsze sprawy na głowie niż udział w głosowaniach. Jeden, Raś Ireneusz, był nieobecny podczas wszystkich głosowań, pozostała dwójka, Biernacki Marek i Lubczyk Radosław, na wybranych. Gdyby opozycja zachowała się jak trzeba, to… trzeba by było zarządzać kolejną reasumpcję głosowania, a tak PiS dostało to, na czym mu zależało. I ci nieudacznicy chcą przejąć władzę!

Obserwując obrady parlamentu trudno nie zauważyć degrengolady polityków i polityki. Znaczenie słowa „parlamentarny” jako „zgodny z dobrymi obyczajami, przyzwoity, kulturalny” (za Doroszewskim) odchodzi do lamusa. Dziś ktoś zachowujący się lub mówiący ‚parlamentarnie’ kojarzy się raczej z osobnikiem nieokrzesanym, nie potrafiącym zachować się, posługującym się mową trawą wyzutą z treści, za to nierzadko pełną inwektyw. Politycy bez względu na opcje polityczne plotą co im ślina na język przyniesie, zwykle kompletnie nie na temat. W odpowiedzi na pytanie, na które można odpowiedzieć ‚tak’ lub ‚nie’ potrafią ględzić kilka minut. Mogą sobie na to pozwolić, ponieważ zapraszający ich do studia na rozmowę także napawają się swoją erudycją i uwielbiają mówić jednocześnie za zaproszonym gościem. Natrafienie na program, w którym prowadzący pyta, a gość odpowiada krótko, zwięźle i na temat graniczy z cudem. Nawet gdy gość jest na poziomie, to redaktor nie może się powstrzymać i przerwawszy mu w pół słowa kaja się: Proszę mi wybaczyć, że przerywam, ale… Gdyby był szczery powiedziałby wprost: Proszę mi wybaczyć, że przerywam, ale gówno mnie obchodzi co pan/pani ma do powiedzenia, a w ogóle nie za to mi płacą, żebym słuchał tylko żeby była naparzanka, bo najważniejsza jest oglądalność.

Demokracja sprawdza się tylko tam, gdzie wykształceni, rozsądni wyborcy świadomie wybierają mądrzejszych od siebie. Jednak gdy władzę powierzają głupcom i prostakom, to nie można wyjść ze zdumienia i przestać się wstydzić. Dla każdego jest zaszczytem znalezienie się w elitarnym gronie, każdy stara się jak może, by zasłużyć na nagrodę, uznanie, chce zdobyć sławę. Polskę tymczasem wywalono na zbity pysk z Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa. Dla wielu to powód do wstydu, dla niektórych do dumy, że Polska nie schyla karku, że jest suwerenna, że nikt jej niczego nie narzuca. To nie jest instytucja, to jest stowarzyszenie i nie będąc jego członkiem, dołączamy do takich państw jak Niemcy, Luksemburg czy Cypr tłumaczy poseł Jan Kanthak z Solidarnej Polski. Ja rozumiem taką otoczkę i próbę doszukiwania się, że coś złego się dzieje, ale akurat ta kwestia jest bez znaczenia. Z kolei na stronie ministerstwa sprawiedliwości można zbaranieć czytając wezwanie do zbadania.

Polska oskarżana jest niesłusznie o upolitycznienie sądownictwa. Tymczasem w Niemczech w procesie nominacji sędziów do odpowiednika Sądu Najwyższego nie uwzględnia się w ogóle głosu sędziów. Dlatego Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro skieruje do Rady Ministrów wniosek o pozwanie Niemiec przed TSUE za naruszenie unijnych traktatów w związku z upolitycznieniem tamtejszego sądownictwa. Minister oczekuje wezwania Komisji Europejskiej do podjęcia wszelkich działań wobec Niemiec.

Minister Sprawiedliwości, który na każdym kroku przekonuje, że TSUE wychodzi poza traktaty europejskie, jawnie wykracza poza swoją rolę, zaś wyrok żadnego organu europejskiego nie może kwestionować polskiej Konstytucji, która jest dla nas nadrzędna nagle zamarzył sobie, żeby TSUE zbagatelizował Konstytucję i jawnie wykroczył poza traktaty i rolę tyle, że nie w stosunku do Polski, lecz Niemiec: Jeśli TSUE stwierdza, że udział polityków w procedurze wyboru władz sądowniczych w Polsce nasuwa wątpliwości związane z niezawisłością przyszłych sędziów, to w takim razie zadajmy pytanie, jaki ten udział ma wpływ na niezawisłość przyszłych sędziów w Niemczech. Wprowadziliśmy mechanizmy demokratyczne w wyborze sędziów. I ten fakt stał się głównym zarzutem kierowanym wobec władz polskiego państwa.

Jeśli komuś wydaje się, że nie można niżej upaść (bez wdawania się w szczegóły na coª), to ma rację — wydaje mu się.

 

PS.
Nawet średnio rozgarnięte dziecko dostrzeże różnicę między wyborem kandydata zgłoszonego przez gremium wielopartyjne i jednopartyjne. Różnicę najłatwiej zilustrować posługując się przykładami prezesa NIK-u i Rzecznika Praw Obywatelskich.


* Aleksander Fredro:
Osiołkowi w żłoby dano
W jeden owies, w drugi siano.
Uchem strzyże, głową kręci,
I to pachnie i to nęci;
Od któregoż teraz zacznie,
Aby sobie podjeść smacznie?
Trudny wybór, trudna zgoda:
Chwyci siano, owsa szkoda,
Chwyci owies, żal mu siana.
I tak stoi aż do rana,
A od rana do wieczora;
Aż nareszcie przyszła pora,
Że oślina pośród jadła
Z głodu padła.
ª Chodzi oczywiście o rodzaj podłoża, a nie organ.

Dodaj komentarz