Nie ma dowodów na impuls

Wyobraźmy sobie przeciwnika, którym jest olbrzym. Zmierzyć się z nim zamierza kilka plemion mizerot, bo depcze ich godność, pola i dewastuje kraj. Zamiast jednak działać wspólne każde plemię ciągnie w swoją stronę. Olbrzym bez większego wysiłku depcze poszczególne plemiona, a im bardziej rośnie w siłę, tym zajadlej kłócą się ze sobą.

W 2015 roku towarzysze z lewicy doszli do wniosku, że idąc osobno będą mieli większą szansę. Dzięki tej jakże rozsądnej i racjonalnej decyzji PiS dostało szansę samodzielnych rządów, z której skwapliwie skorzystało. Towarzysze znalazłszy się poza Sejmem mieli dość czasu, by udać się po rozum do głowy, więc do kolejnych wyborów przystąpili razem.

W 2019 roku opozycja wytarowała w trzech wielkich blokach i zdobyła łącznie 8.958.824 głosów. Choć PiS poparło 8.051.935 osób, to nie opozycja, lecz PiS zdobyło 51% mandatów i znowu rządzi samodzielnie.

Czy więc siła w jedności? Nie ma pewności. Tak przynajmniej twierdzi obywatelskie narzędzie kontroli władzy, portal sprawdzający fakty i prowadzący dziennikarskie śledztwa. Wywody dostępne są jedynie dla wybranych, więc nie wszyscy mają i chcą mieć do nich dostęp. Z leadu dowiadujemy się, że

Wśród dostępnych wyników badań sondażowych nie ma solidnych dowodów, że dopiero zjednoczenie partii opozycyjnych da impuls do zmobilizowania wyborców dziś nieprzekonanych i niepewnych. Ekspert tłumaczy, dlaczego jest za wcześnie na spekulacje o sukcesie wspólnej listy opozycji

„Nie ma solidnych dowodów, że zjednoczenie partii opozycyjnych da impuls do zmobilizowania wyborców”. A są dowody, że nie da?

Trudno, zaiste niebywale trudno zrozumieć eksperta, który próbuje wytłumaczyć, że jest za wcześnie by z całą pewnością stwierdzić, że czarne jest czarne. Proporcjonalna ordynacja wyborcza zawsze daje premię zwycięzcy Tym większą im większa różnica między pierwszym a drugim w kolejności. Pozostali, plankton polityczny z poparciem ledwo przekraczającym próg wyborczy tracą od kilku do kilkunastu mandatów w stosunku do odsetka oddanych na nich głosów. W 2019 roku Konfederacja otrzymała  2,39% mandatów, choć zagłosowało na nią 6,81% wyborców. Portal sprawdzający fakty zamiast ostrzegać, że demokracja od kilku lat jest kulawa i coraz bliżej Polsce do dyktatury (wystarczy śledzić obrady Sejmu, żeby się o tym przekonać), że sytuacja jest daleka od normy, tłumaczyć zagrożenia, prowadzi jałowe, by nie rzec idiotyczne rozważania. A przecież jeśli zwycięstwo opozycji nie będzie spektakularne, to po pierwsze wyniki mogą zostać delikatnie skorygowane. Po drugie słaba władza nie dokona sanacji państwa, więc gnicie będzie postępować nadal.

Eksperci i liderzy z przerośniętym ego plotą coś o programie, tożsamości, elektoracie. Zgodnie z lansowaną przez nich teorią „elektorat” jest tak głupi, że na złość prędzej odmrozi sobie uszy, prędzej poprze PiS przy urnie lub zostając w domu niż zaakceptuje na jednej liście lewicę i liberałów. Według tej teorii wyborców kompletnie nie interesuje co będzie po wyborach, kto będzie rządził i z kim. Ba, nie przyjmują do wiadomości, że czasy nie są normalne, bo rządzący zwasalizowali, podporządkowali sobie kluczowe instytucje w państwie. Na Białorusi Łukaszenka wygrał, choć przegrał. Jaka gwarancja, że w Polsce w wyniku skarg wyborczych głosy opozycji nie zostaną przyznanie ugrupowaniu rządzącemu?

Czasem społeczeństwa podejmują absurdalne decyzje. Ale w tym przypadku byłoby to trzeci raz! Jan Kochanowski pół tysiąca lat temu ostrzegał, że Polak często bywa równie głupi po szkodzie jak i przed. Ale aż tak konsekwentnie?

 

Dodaj komentarz