Trzeba było naciskać

Nie można powiedzieć, że jest źle, ponieważ jest nieźle. Można powiedzieć, że nie jest bardzo dobrze, ale na pewno nie jest niedobrze. Na przykład narodowy program szczepień idzie jak burza. Zaszczepił się już spory odsetek narodu, a niektórzy nawet dwa razy. To nie mogło ujść uwadze opozycji, która ochoczo przystąpiła do bicia piany. Według niej wszystko idzie nie tak, wszystko idzie źle. Szło by dużo lepiej, gdyby rząd słuchał dobrych rad i wcielał w życie genialne i jedynie słuszne rozwiązania które zgłaszała. Miał być narodowy program szczepień, wyszła narodowa loteria szczepionkowa — zagrzmiał Robert Biedroń. Krzysztof Gawkowski przekonywał, że rząd nie miał by związanych rąk, gdyby od początku miał świadomość, że współpracujemy z wielkimi koncernami. I nawet jeśli dzieje się to przez Unię Europejską, to trzeba było naciskać i szukać innych, nawet bilateralnych porozumień. Nie słyszałem o tym. Nie słyszałem, a wiem, że inne państwa to robią. Mimo kłopotów ze słuchem Gawkowski jest otwarty i gotów do wywierania nacisków z drugiej strony. Z drugiej strony jestem naprawdę otwarty do rozmowy i nacisków na te wielkie korporacje, żeby ujawniły ten patent, żeby był otwarty. Na czas pandemii nie powinno być takich podziałów, które będą mówiły o tym, że jest jedna firma, która produkuje lek, a inni się przyglądają. Gdyby go wszyscy produkowali, to wszyscy mogliby się później złożyć żeby tym firmom zapłacić. Tego mi brakuje w dzisiejszej debacie i też w propozycjach rządu.

O czym plecie… och przepraszam, mówi p. Gawkowski? Powtarza banialuki opowiadane wczoraj przez tow. Zandberga. Otóż tow. Zandberg uważa, że przy odrobinie dobrych chęci prawo można zawiesić lub olać. Dlatego nabrawszy powietrza, na jednym wdechu zadał populistyczne pytanie: Co rząd zrobił w Unii Europejskiej, co rząd zrobił na forach międzynarodowych żeby wpłynąć na czasowe rozluźnienie ochrony patentowej, o czym mówią naukowcy i aktywiści społeczni w wielu krajach? Zaiste rząd, który tyle zrobił w kwestii stałego rozluźniania ochrony prawnej w kraju na pewno na arenie międzynarodowej mógłby dużo wskórać i jeszcze więcej rozluźnić. Swoją drogą ciekawe jak sobie Zandberg i towarzysze wyobrażają produkcję tak wymagających preparatów w Polsce? Kto miałby nadzorować jakość? Rodzimy nadzór farmaceutyczny? Kto wziąłby na siebie odpowiedzialność za wady produkcji lub niedotrzymanie reżimu technologicznego? Poza tym dlaczego Biedroń aktywny jest w Polsce, a nie w Brukseli? Nie ma lepszego miejsca do wywierania presji na Europę.

Swoją drogą zakrawa na kompletną paranoję wywieranie presji na producenta, by zwiększył produkcję i dostawy, a gdy stara się sprostać wymaganiom, co związane jest przecież z reorganizacją zakładu produkcyjnego skutkującą czasowym zmniejszeniem produkcji, podnosi się larum, że nie wywiązuje się z umowy i straszy się go sankcjami. Najsurowszą byłoby niewątpliwie karne zamknięcie fabryki. Przecież o tym, że szczepionek będzie mało było wiadomo od początku. I tak zostały opracowane i dopuszczone do użytku w ekspresowym tempie.

Podczas gdy cała Europa zmaga się z nawrotem pandemii, zwanym powszechnie „drugą falą”, w Polsce wirus jest w defensywie. Dlatego kompletnie niezrozumiały jest — jak to zgrabnie ujął swego czasu p.rezydent Duda — jazgot opozycji. Dzięki konsekwentnemu nietestowaniu (dziś wykonano 19,9 tysięcy testów, w tym 6.527 testów antygenowych) liczba zakażeń drastycznie spada (dziś wykryto 2.419 nowych przypadków), więc można powiedzieć, że epidemię mamy już za sobą. Trudno w tej sytuacji nie zapytać: skoro jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle? Dlaczego utrzymywane są obostrzenia? Na dodatek władza, która wszystko wie lepiej, wszystko doskonale zorganizowała, szczepiłaby i 4 miliony osób miesięcznie gdyby „oni” dali tyle szczepionek ile powinni, nagle zwraca się do opozycji z propozycją współpracy. To na kilometr pachnie katastrofą i szukaniem kozła ofiarnego.

A tymczasem Andrzej Morozowski w programie „Tak jest” koniecznie chciał wymóc na prof. Eugeniuszu Cezarym Królu, historyku i politologu, po co wydał krytyczne opracowanie „Mein Kampf” Adolfa Hitlera. Czy jest sens, żeby 76 lat po wojnie wydawać po polsku Mein Kampf? Za wszelką cenę starał się udowodnić, że ‚ludzią’ ta pozycja zaszkodzi, a ‚antysemitą’ da pożywkę. Czy wydawanie po polsku „Mein Kampf” nie jest jednak ułatwianiem wszystkim, którzy będą po to sięgać właśnie w złych celach? Niestety, redaktor nie tylko nie zdradził jakie cele miał na myśli, ale także nie wyjaśnił dlaczego nie przerażały go tak bardzo dotychczasowe, niechlujne polskie przekłady. Czy to nie jest pożywka ta książka dla tych 20% [antysemitów], że nagle okaże się, że wzrośnie ten procent do 30. Nie trzeba mieć żydów w Polsce, żeby mieć antysemityzm. A może wystarczy mieć książkę, która mówi o tym właśnie jak, że żydów trzeba zlikwidować? I tak dalej w duchu świadczącym o tym, że nie miał dzieła Hitlera w rękach. Tak wyglądała cała rozmowa. Jakoś w głowie mu się nie mogło pomieścić, że to część historii, wcale nie gorsza i nie lepsza od dzieł Lenina, Stalina czy Mao Tse Tunga.

Książka ma cenę zaporową. Ktoś, kto wysupła na nią 135 zł dostanie dzieło nudne jak flaki z olejem i jeśli przez nie przebrnie, będzie mógł sobie postawić pomnik. Niestety, do utwierdzania się w antysemityzmie dzieło Hitlera kompletnie się nie nadaje. Dużo wygodniej i taniej jest zajrzeć do sieci, gdzie roi się od bardziej i przystępniej podanych argumentów. Owszem, po książkę warto sięgnąć, ale tylko po to, by przekonać się naocznie, że prawica na całym świecie podziela przekonania Führera, choć jego dzieła przeważnie nigdy nie miała w rękach. Tylko… co z tą wiedzą zrobi prawicowy ekstremista? Zmieni zdanie jesli sobie uświadomi, że „leci Hitlerem”?

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Zdania żaden ekstremista nie zmieni. Nawet upadek Stalina czy Hitlera go nie zastanowi. Bo jego fuhrer  zapowiedział zwycięstwo, darmową kiełbasę i darmowe piwo dla swoich. A „wrogów” należy się pozbywać. „Śmierć wrogom Polski” to hasło widywane często. A kto jest wrogiem? ten kto nie chodzi do kościoła, nie wysyła dzieci na religię, nie przyjmuje księdza na kolędzie, itp.