Wynik na poziomie

Pewnego razu zupełnie przypadkiem łysy spotkał rudego.
— Nie dała bozia włosków, co? — zakpił rudy.
— Dawała, dawała, ale rude, więc nie wziąłem — odciął się łysy.
Potem czasy się zmieniły.
— Nie dała Unia szczepionek, co? — zakpiła opozycja.
— Dawała, dawała, ale w grudniu, więc nie wzięlim — odcięła się władza.

Nie ma, na całym cywilizowanym świecie nie ma nikogo, kto nie zetknął się z igłą i strzykawką. Ludzie szczepieni są od dzieciństwa, a potem kłuci regularnie szczepiąc się na grypę, przeciw żółtaczce, podczas pobierania krwi do badań. Tymczasem media relacjonują szczepienie przeciw covodowi jak gdyby igłę, strzykawkę i szczepienia wynaleziono dopiero wczoraj. Traktuje się odbiorców jak dzieci zapewniając, że „nie boli”, że to jak „ukłucie komara” i tym podobne. Tak infantylne podejście do szczepień w ogóle, a tego w szczególności na pewno nie przekona nikogo, kto ma wątpliwości, kto nie jest pewny czy warto, nie wie jaki sens mają szczepienia, co dają, przed czym chronią i czy przypadkiem nie stanowią większego zagrożenia niż sama choroba.

Dlaczego media czepiają się jak rzep psiego ogona każdej, najdrobniejszej sprawy, do znudzenia wałkują drugo- a często trzeciorzędne wydarzenia, potrafią jeden temat grzać kilka dni, po czym o nim zapominają? Dlaczego często tematem publikacji na stronie głównej jest czyjaś wypowiedź, w zależności od sympatii politycznych uznana za „mocną” względnie „ostrą”, albo „niedopuszczalną” czy wręcz „chamską”? Ma to niewątpliwie związek z coraz trudniejszym dostępem do informacji. Władza monopolizuje ich obieg w pierwszym rzędzie obligując urzędników, by nie wypowiadali się, nie udzielali wywiadów, nie ujawniali „tajemnic służbowych”. Równolegle postępuje wykorzystywanie prawa do blokowania krytycznych i niewygodnych treści. To oznacza, że w ostateczności można obyć się bez tak zwanej repolonizacji mediów. Najbardziej wolna i niezależna stacja radiowa czy telewizyjna, najbardziej niezależny portal nie poinformuje o czymś, o czym nie wie.

Wzruszające jest przejęcie z jakim TVN24 informuje o postępach narodowego programu szczepień. Łezka kręci się w oku gdy redaktorka stoi w zaspie pod ministerstwem zdrowia i z wypiekami pod maską, pełnym przejęcia głosem podaje dane dotyczące liczby zakażeń sczytując je z telefonu komórkowego. Mogłaby to robić w studio, ale robi za korespondentkę wojenną znajdującą się w samym centrum wydarzeń. Co z podawanych przez nią danych wynika? Nic, absolutnie nic poza tym, że rząd nie ma żadnej władzy nad epidemią. Dzisiejszy wynik na poziomie 6600, ponad 6600 przypadków, to jest w ujęciu tygodniowym nadal malejąca liczba przypadków — tłumaczy znaczenie liczb mini ster zdrowia Adam Niedzielski. Ta dynamika spadku miedzy kolejnymi tygodniami jest na poziomie bardzo stabilnym, w ostatnich tygodniach rzędu 20%. Nieco mniejszą dynamikę jeśli chodzi o spadek liczby odnotowujemy w przypadku zgonów. Tutaj ta liczba z tygodnia na tydzień, jeżeli popatrzymy na średnią dzienną, zmienia się o mniej więcej 7%, maleje o 7%. Czyli mamy takie wyraźne dynamiki spadkowe, ale trzeba zrobić tu zastrzeżenie, że sytuacja międzynarodowa nie wygląda tak dobrze jak w Polsce. Mamy informacje czy liczby, które mówią o tym co się dzieje w Hiszpanii, która jest najbardziej porównywalnym krajem. Tam ten poziom zakażeń to jest rzędu 40.000, a nawet w ostatni poniedziałek było 90 ponad tysięcy odnotowanych, przy czym sprawozdawczość w Hiszpanii jest taka, że przez weekend nie są raportowane nowe zakażenia, tam jest potem taka poniedziałkowa kumulacja, ale we wtorek było blisko 40.000. To pokazuje jak bardzo inna jest sytuacja w Wielkiej Brytanii, we Francji, szczególnie we Francji mamy poziomy zachorowań powyżej 20.000, które średnio się kształtują w ostatnich dwóch tygodniach mniej więcej 30, 28 tysięcy. W Wielkiej Brytanii troszeczkę te zachorowania spadły w stosunku do początku roku, czyli mamy do czynienia z taką niejednoznaczną sytuacją, bo na tym naszym podwórku oczywiście wygląda to o wiele lepiej niż w ostatnich czasach, ale jednak trzeba brać pod uwagę i ryzyko związane z otoczeniem, ale też ryzyko drugie, związane z brytyjską mutacją wirusa.

Co z tej paplaniny wynika? Ano tylko tyle, że owszem, odnotowujemy dynamiki spadkowe, ale głównie w liczbie wykonywanych testów. Innymi słowy żeglujemy sobie po nieznanych wodach nie przejmując się zbytnio ich głębokością, którą oceniamy na oko. W Hiszpanii wykryto 40.000 przypadków zakażeń, a my wykonujemy nieco ponad 40.000 testów, w tym ponad 15.000 antygenowych, wykrywających wyłącznie przeciwciała. Podczas gdy cała Europa drży przed nowymi odmianami koronawirusa, zastanawia się co zrobić, żeby powstrzymać rozprzestrzenianie się ich, w Polsce już wczoraj minister otrzymał informację, że już w ramach badań, które prowadzimy nad właśnie mutacjami wirusa obecnymi w Polsce otrzymałem wczoraj informację o drugim przypadku osoby zakażonej mutacją brytyjską. Tym razem była to osoba zupełnie nie związana z podróżami czy z osobami, które podróżowały do Wielkiej Brytanii, co wskazuje, że mamy po prostu tą obecność wirusa już nie tylko bezpośrednio transmitowaną poprzez przyjazd osób czy styk z tymi osobami bezpośredni, ale po prostu ten wirus trzeba sobie to powiedzieć otwarcie jest obecny. Zdumiewające! Jak to się w ogóle mogło stać?! Przecież sprowadzaliśmy na święta do Polski Polaków z Wielkiej Brytanii wyłącznie sterylnymi samolotami LOT-u! I jaka szybkość! Ledwo na początku grudnia poinformowano o nowej mutacji, a już wczoraj Niedzielski miał komplet informacji! A to przecież wcale nie koniec dobrych wieści, ponieważ ten materiał, który został zweryfikowany pod kątem rodzaju mutacji to jest materiał pobrany w ramach badania przesiewowego nauczycieli i to dotyczy jednej z nauczycielek we Wrocławiu. To pokazuje jak odpowiedzialna, rozsądna i dalekowzroczna jest polityka rządu, który najpierw puścił dzieci do szkół, potem przesiewowo zbadał nauczycieli, by na koniec zweryfikować wyniki pod kątem.

Tak więc przejęcie, czyli repolonizacja mediów potrzebna jest wyłącznie w celu uprawiania propagandy. Te, których z różnych względów nie da się na razie zrepolonizować wystarczy odciąć od źródła informacji, żeby przestały odgrywać jakąkolwiek rolę. Pierwsze radio informacyjne, zapłać, żeby posłuchać poscastów, przestało informować już dawno, TVN24 powoli także przekształca się w rządowy radiowęzeł rozpowszechniający oficjalne, czyli sprawdzone informacje. Owszem, czasem jedno czy drugie medium poda jakąś sensację, jakiś dziennikarz coś napisze lub powie, ale zdarza się to coraz rzadziej. Nawet posłowie mają coraz bardziej ograniczony dostęp do rządowych instytucji, choć przecież mają prawo je kontrolować. Na dodatek TVN24 potrafi przerwać konferencję prasową opozycji w pół słowa bez słowa wyjaśnienia. To nic, że nigdy nie wiadomo, czy Borys Budka mówi czy majaczy, ale cenzurowania opozycji  można spodziewać się raczej w TVP a nie w TVN.

Wygląda więc na to, że najlepsze dopiero przed nami.

Dodaj komentarz


komentarzy 6

    1. Jeśli dla znajomego nie tylko kasa się liczy, to czemu nie stworzy telewizji i nie prowadzi jej? Przecież zgodnie z jego rozumowaniem można prowadzić działalność tak jak TVP Kurskiego, całkowicie woluntarystycznie, prawda?

          1. PECUNIA NON OLET  czyli smrodu tam nie czuli

            Wikipedia:

            Pecunia non olet (pieniądze nie śmierdzą) – łacińska sentencja, której autorstwo rzymscy historycy Swetoniusz i Kasjusz Dion przypisali Wespazjanowi. Wprowadził on ok. 70 roku n.e. podatek od toalet publicznych[1]. Krytykowany m.in. przez własnego syna Tytusa za zajmowanie się tak niepoważnymi aspektami gospodarki, miał odpowiedzieć: „pecunia non olet”. Według innych źródeł sentencja ta miała zostać wypowiedziana nie w związku z podatkiem od toalet, ale za sprawą podatku nałożonego na garbarzy gromadzących mocz do celów przemysłowych, m.in. oczyszczania skór[2].

            Syn Tytus wypomniał mu, że nawet na urynę nałożył podatek. Cesarz przyłożył mu do nosa pieniądze ściągnięte jako pierwsza rata, zapytując, „czy nie razi go zapach?” Na jego odpowiedź przeczącą rzekł: „A przecież to z uryny”. (za: Swetoniusz, Boski Wespazjan 23, przeł. Janina Niemirska-Pliszczyńska)

            1. Chciałem zauważyć, że łatwo zarzucać innym, że są łasi na kasę, zwłaszcza tym, którzy coś stworzyli i tworzą. Za pieniądze z reklam media utrzymują cały sztab ludzi, od dziennikarzy po sprzątaczki. Nie przeszkadza znajomemu, że na portalach TVP reklam jest dwa razy więcej?