Gdyby

Premier Donald Tusk postanowił wykorzystać Unię do wysłania sygnału. Poinformował otóż, że z inicjatywy Polski kwestia ukraińska będzie „pierwszym i najważniejszym punktem” rozmów podczas obrad najbliższego posiedzenia Rady Europejskiej. — Ważne, by Ukraińcy otrzymali jednoznaczny sygnał, że europejska pomoc i otworzenie ruchu bezwizowego jest możliwe pod warunkiem, że władze Ukrainy pokażą szacunek dla demokracji i praw człowiekapowiedział premier Tusk.

Unia postawiła warunki na jakich umowa stowarzyszeniowa z Ukrainą ma zostać podpisana. Premier polskiego rządu chce wysłać sygnał, że te warunki to ściema i blef, bo jeśli nie chcą podpisać na takich warunkach, to my warunki przytniemy do ich oczekiwań. Niech tylko pokażą, że pokazali szacunek.

Gdzieś między wierszami tego, co mówią polscy politycy z kręgów partyjno-rządowych szacunek dla demokracji i praw człowieka przejawia się w spełnianiu żądań protestujących. Z tym, że protestować należy na ulicy względnie placu. Ponieważ w przeciwnym wypadku głos ludu można po prostu olać. W praktyce wygląda to tak, że gdy do Warszawy przyjadą protestować, to wyjadą z przywilejami. Gdy zbiorą podpisy pod żądaniem rozpisania referendum, to władza najpierw ich podpisy oleje, a następnie spuści.

Gdyby zamiast podpisów 950 tysięcy osób pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum w sprawie sześciolatków w szkołach do Warszawy zjechało 950 tysięcy osób, rząd wycofałby się z pomysłu wysyłania sześciolatków do szkół. Z kolei gdyby do Warszawy zjechało dwa miliony osób, które były przeciwne podnoszeniu wieku emerytalnego, zamiast podpisywać wniosek o referendum w tej sprawie, wiek emerytalny byłby równy dla wszystkich i wynosiłby maksimum 37 lat.

— Wielka determinacja matek I kwartału zrobiła na mnie wielkie wrażeniepowiedział podczas specjalnej konferencji prasowej premier Donald Tusk. I zgodził się, aby od 1 września z rocznego urlopu rodzicielskiego mogli skorzystać wszyscy rodzice dzieci urodzonych w tym roku. A nieco wcześniej zapewniał, że nic się nie da zrobić, ponieważ Postanowiliśmy, wprowadzając tę ustawę, przesunąć granicę tak daleko, jak to tylko możliwe. I rozkładał bezradnie ręce: Strasznie mi jest przykro, wiem ile matek będzie miało poczucie krzywdy, ale ono zawsze będzie, jakaś grupa zawsze będzie czuła się pokrzywdzona.

Innym razem premier wyszedł do ludu i rzekł: Nie wyobrażam sobie, aby polski rząd, polski parlament, polski premier ustępował przed kimś, kto mówi: „nie podpisuj, bo inaczej opublikujemy kompromitujące dane o twoich urzędnikach” i zapowiedział, że rząd w żadnym wypadku nie ustąpi wobec szantażu. Jednak protesty uliczne skłoniły władzę do zrewidowania stanowiska: Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak głębokiej istoty, wręcz cywilizacyjnej, dotykamy, zajmując się sprawą opisaną w ACTA.

Jak widać nie ilość podpisów, ale „wielka determinacja” i demonstracja robi na władzy wrażenie. Bo tak władza rozumie szacunek dla demokracji i praw człowieka — do refleksji skłania ją wyłącznie zadyma pod kancelarią premiera.

Dodaj komentarz