Czy ci, którzy tak mężnie walczą z mową nienawiści, z lubością nazywając swoich oponentów faszystami, nie są jak wektory o tych samych kierunkach, lecz przeciwnych zwrotach? Jedni usiłują zablokować spektakle teatralne i krytyczne wypowiedzi pod adresem rządu, drudzy blokują audycje radiowe, nieprawomyślne teksty, a to, czego nie mogą usunąć lub zablokować, określają mianem „mowa nienawiści”. Komuniści działali identycznie z tą różnicą, że cenzury nie nazywali „walką z mową nienawiści”, a ludzi o odmiennych poglądach hejterami.
Nawiedzone usta zawsze z przyganą, oburzeniem i poczuciem wyższości pouczają, że tak nie wolno mówić, z tego nie wolno się śmiać, ale nigdy nawet nie próbują wyjaśnić dlaczego. Się wie, a ten kto nie przyjmuje tego do wiadomości to dureń i kiep. Gdyby jednak, na przykład w spektaklu „Klątwa”, inaczej rozłożono akcenty, to zdjęcia go z afisza domagały by się te środowiska, które dziś go zażarcie bronią, precyzyjnie punktując wszelkie niedopuszczalne antysemickie, antymuzułmańskie, antyimigranckie aluzje i wątki dowodząc, że spektakl to mowa nienawiści i promowanie totalitaryzmu. Bo sztuka, owszem, powinna być wolna, ale tylko w ściśle określonych granicach.
Cały wpis