Spoiwo sojuszu

Co trzeba zrobić, żeby zostać chrześcijańskim świętym? Nic nie trzeba robić. Można być zbrodniarzem, grabić, palić, mordować, byle w porę nawrócić się lub ufundować jakiś kościół względnie w inny sposób przysłużyć się sprawie. Nie trzeba być nawet chrześcijaninem, by zwołać sobór i ustalić na nim na przykład, że Bóg ojciec i Jezus syn to jedna i ta sama osoba. Albo że nieśmiertelny Bóg zmartwychwstał w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca.

Podobnie uważają Amerykanie. Wystarczy zawetować ustawę, która godzi w ich interes, by w niepamięć poszło wieloletnie łamanie Konstytucji czy podpisywanie ustaw dewastujących system prawny państwa. Obrona interesów amerykańskich to obrona demokratycznych wartości i spoiwo łączące nierozerwalnymi więzami Amerykę i Polskę, o czym z dumą informuje amerykańska ambasada.

Demokratyczne wartości są spoiwem amerykańsko-polskiego sojuszu. Stany Zjednoczone wyrażają uznanie dla Pana Prezydenta @AndrzejDuda za aktywne przywództwo i zaangażowanie na rzecz rządów prawa, wspólnych wartości oraz relacji Polski w Unii Europejskiej.

Zdaniem Donalda Trumpa, byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, decyzja Władimira Putina o uznaniu „niepodległości” obwodów donieckiego i ługańskiego była „genialna”, a Putin jest „bardzo sprytny”. Niejako mimochodem wspomniał, że gdyby nadal był u władzy, to coś takiego byłoby „nie do pomyślenia”. Ex-prezydentowi Trumpowi wtóruje wice-marszałek polskiego Sejmu Ryszard Terlecki. Putin z twarzą wycofał się z kryzysu, który sam wywołał — oznajmił marszałek. Podobno chwilę po tym, jak w lustrze zobaczył swoją.

Rządzący wzywają do jedności i poparcia wojskowego nowego ładu, którego założenia pod koniec października zeszłego roku zaprezentowali Jarosław Kaczyński i Mariusz Błaszczak. Ustawa nosi nazwę „o obronie ojczyzny” i ma sprawić, że potencjalni agresorzy słowo „Polska” będą wymawiać szeptem zbielałymi ze strachu wargami. Ustawa o obowiązku obrony państwa wymaga zmiany — oświadczył wice-premier Ja. Kaczyński. — Kolejną przesłanką są potrzeby obronne naszego państwa. Musimy mieć poważną siłę odstraszającą. Musimy mieć skuteczną obronę. Jednym z głównych celów jest powiększenie armii do 300.000 żołnierzy, ponieważ mięsa armatniego nigdy dość. Polska musi dysponować siłami zbrojnymi adekwatnymi do tej sytuacji, która dzisiaj jest. To znaczy siłami, które będą zdolne odeprzeć atak i będą – może to jest najważniejsze – na tyle silne, by do takiego ataku nie doszło.

W związku z tym dzisiaj naprawdę potrzebna nam jest jednośćprzekonuje Joanna Mucha. — Dzisiaj naprawdę potrzebne nam jest to, żebyśmy potrafili stanąć ponad podziałami dlatego, że sytuacja Polski jest sytuacją bardzo trudną. I właśnie dlatego, że dzisiaj naprawdę potrzebna jest nam jedność Szymon Hołownia, lider partii Polska2050, do której Joanna Mucha przystąpiła, słyszeć nie chce o jakimkolwiek połączeniu sił, wspólnym starcie w wyborach. Wszyscy powinniśmy potrafić być ponad to. Bardzo żałuję, że p. Morawiecki pokazuje, że nie potrafi. Hołownia też pokazuje, że nie potrafi. Na szczęście Joanna Mucha pokazuje, że potrafi tego nie dostrzegać.

Trudno, bardzo trudno zorientować się kto jest większym wrogiem Polski — Władimir Putin czy Donald Tusk. Znany z prawdomówności Mateusz Morawiecki, który jest premierem uważa, że były przewodniczący Rady Europejskiej, obecnie stojący na czele liczącego się ugrupowania w Parlamencie Europejskim jednak Polsce szkodzi bardziej. Warto podkreślić, że pan Tusk stoi na czele partii Nord Stream 2. Ponieważ Europejska Partia Ludowa, której częścią jest Platforma Obywatelska, była głównym promotorem Nord Stream 2. Więc ta partia stworzyła monopol gazowy dla Władimira Putina. To EPL z Tuskiem na czele doprowadziła do stworzenia Nord Stream 2, a więc głównego narzędzia, które służy Rosjanom do ataku na Ukrainę. Tak mówi człowiek, który w Europie nie znaczy nic, o człowieku, który w Europie cieszy się poważaniem.

Trump jest pełen podziwu dla geniuszu Putina, Terlecki jest pełen uznania dla jego twarzy. Polskie władze wydają się mu po cichu błogosławić, bo dzięki jego awanturniczej polityce mają doskonałe wytłumaczenie dla chociażby dla zapaści gospodarczej. No bo co można zrobić w sytuacji gdy Unia naciska na wprowadzenie sankcji? Przecież Polska jest integralną i lojalną częścią Wspólnoty Europejskiej i jako taka nie może wyłamywać się. No ale coś za coś. Gaz musi być droższy, bo Putin zakręcił kurek, prąd musi być droższy, bo Putin nie chce sprzedawać węgla, paliwo musi być droższe, bo Putin, inflacja musi być (na razie) dwucyfrowa, bo sankcje… My będziemy robić wszystko, co jest możliwe, żeby ograniczyć te kontakty handlowe, oczywiście w ten sposób, aby to nie wywoływało jakichś gwałtownych zmian w Polsce, ale nie na takiej zasadzie, że bronimy przede wszystkim swojego interesu — wyjaśnił Ja. Kaczyński. Przy okazji pod płaszczykiem konieczności, obronności, patriotyzmu, w imię zgody narodowej przepchnie się kolejne ustawy pozwalające nabijać kabzy swoim.

Tymczasem w Warszawie protestują sobie rolnicy. Michał Kołodziejczak, który stoi na ich czele mówi, że dzisiaj główne hasło brzmi w jasny, klarowny sposób: godna zapłata za ciężką pracę i dziś mówimy o tym, żeby pośrednicy, supermarkety, korporacje nie kupowały produktów rolnych poniżej kosztów produkcji. Tutaj cosik się Kołodziejczakowi pokiełbasiło: to jest bardzo ważny postulat, bo on — uwaga! — prowadzi tak naprawdę do ubóstwa na wsi! Tak naprawdę ten postulat prowadzi do ubóstwa w mieście, gdzie żywność drożeje w zastraszającym tempie. Tak czy owak trudno zrozumieć dlaczego dorosły człowiek, jakim niewątpliwie jest rolnik polski, sprzedaje towar poniżej kosztów produkcji i zamiast nie sprzedawać, domaga się, żeby od niego nie kupować. Jeszcze bardziej dziwi, że rolnicy potrafią skrzyknąć się, żeby przyjechać do Warszawy i trochę pohałasować, a nie potrafią powstrzymać się od sprzedaży efektów swojej ciężkiej pracy za bezcen. To trąci aberracją umysłową. Tym niemniej trudno zgadnąć dlaczego żaden dziennikarz nie zapytał jakie ceny masła, sera, wędlin usatysfakcjonowałyby ich?

W czasach minionych rolnicy narzekali, ale sobie nie krzywdowali. Jedna pani na targu wykrzykiwała, że „jesce bydziecie piyrścionki sprzedawali, coby jojko kupić”. Teraz problemem największym największym polskiego rolnika jest import. Wchodzi masa towaru do Polski masa towaru do Polski, warzyw, marchwi, ziemniaków, które są z innych krajów, z Belgii, z Niemiec, z Holandii, gdzie dobija to nas. Gdyby tego nie było, byłoby to kontrolowane w jakiś sposób, byłoby nam dużo łatwiej. Niewątpliwie! A nie dałoby się zapakować ziemniaków, marchewki, pietruszki na ciężarówkę, przywieźć do miasta i sprzedać taniej niż w sklepie z pocałowaniem ręki? Gdy taką akcję zorganizowani bardziej obrotni rolnicy na jesieni towar znikał błyskawicznie. I gdyby nie sprzedawali gnijących ziemniaków, kapusty, marchewki, pietruszki, mieliby zbyt zapewniony.

Dodaj komentarz