Skopać Kopacz

Śmierć to kres życia. To niebyt. Trauma dla tych, co pozostali. Nie da się od niej uciec, oszukać, choć można wyjść jej naprzeciw, przyspieszyć. To droga tylko w jedna stronę. Można się pocieszać wierząc w życie po śmierci, nie zmienia to jednak faktu, że tamto życie z tym nie ma nic wspólnego. Wszystko co można powiedzieć o śmierci, to truizmy.

Roztrzaskał się samolot. Ktoś, kto widział wypadek samochodowy i ma odrobinę wyobraźni może sobie wyobrazić w jakim stanie były ciała. Dziennik 11 kwietnia 2010 roku, a więc dzień po katastrofie pisał: „Szef Biura Medycznych Ekspertyz Sądowych w Moskwie Władimir Żarow twierdzi, że identyfikacja ciał ofiar katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego Tu-154M jest niełatwym zadaniem, gdyż wielu zabitych doznało bardzo poważnych obrażeń. Niektóre ciała są zdeformowane, a częściowo nawet rozczłonkowane. To właśnie do placówki Żarowa w Carycynie, na południowo-wschodnich obrzeżach stolicy Rosji, w nocy przewieziono trumny z ciałami ofiar sobotniej tragedii pod Smoleńskiem. Tam też odbywają się czynności identyfikacyjne.”

Nie wolno zapominać, że od początku wszystkim czynnościom związanym z katastrofą towarzyszą grymasy „zainteresowanych”. Przez cały czas wywierali presję i czynili zarzuty, że sprawy się ślimaczą (jak np. w sprawie stenogramu z czarnych skrzynek), że badania są niewiarygodne, że procedura nie taka. Wszystko było nie tak, nawet wtedy, gdy instytucje państwowe ulegały naciskom i spełniały postulaty. Jeśli zaś chodzi o identyfikację zwłok, to sam brat śp. Marii Kaczyńskiej, szwagier Jarosława Kaczyńskiego, tak opisuje kłopoty z rozpoznaniem siostry: Jeśli chodzi o Marię Kaczyńską to udało mi się to dzięki temu, że zabrałam wszystkie szczegółowe zdjęcia fotograficzne zwłok i szczątków do hotelu. Potem poprosiłam o wyjęcie wskazanych przeze mnie zwłok z lodówki. Pomocne okazały się informacje uzyskane od lekarzy państwa Kaczyńskich, ale też zebrane informacje na temat ubrania pani prezydentowej, a także na przykład informacje na temat koloru lakieru użytego do malowania paznokci.

Dzisiaj prokuratura oznajmia, że w grobie Anny Walentynowicz spoczywa ktoś inny. Ale nie zdradza czy ciało było całe, a jeśli nie, to który fragment poddano badaniom? Bez tej informacji działania i „osiągnięcia” prokuratury wojskowej można nazwać skandalem i hucpą. Z drugiej strony grób to symbol. Zgodnie z prawem zostanie ponownie wykorzystany po upływie określonego czasu, na który miejsce zostało wykupione. Jakież straty moralne można ponieść składając na tym symbolicznym miejscu wieńce, zapalając świeczki nawet ze świadomością, że szczątki spoczywają obok?

Ewa Kochanowska, wdowa po rzeczniku praw obywatelskich Januszu Kochanowskim, mówi, że ona, żeby się pomodlić nad grobem musi mieć pewność, że nie tylko nie jest pusty, ale na dodatek wypełniony właściwie: 1 listopada cała Polska ruszy na groby swoich najbliższych. Także te osoby, które są przeciwne „wykopkom”. Mam nadzieję, że nie jest im obojętne czy w grobie będzie ich matka, czy inna osoba, która zmarła na tę samą chorobę. Mam nadzieję, że będą miały pewność, że stoją nad grobami swoich bliskich. Nikomu z nas taka pewność nie jest dana. By uczcić pamięć zmarłych bliskich trzeba mieć pewność stojąc. Inaczej z czczenia nici.

Ksiądz Henryk Błaszczyk, który po 10 kwietnia poleciał do Moskwy, po ujawnieniu, że doszło do zamiany ciał Anny Walentynowicz opisał procedurę identyfikacji ciał ofiar tragedii smoleńskiej: Po rozpoznaniu zespół, który w tym rozpoznaniu uczestniczył, przekazywał ciało Rosjanom. A Rosjanie przygotowywali je, już bez naszej obecności, jak gdyby opakowując to ciało foliowym okryciem czarnego koloru, zapinając ten worek, nie pozwalając go już potem otworzyć. Sądzę, że do tej zamiany, do tej dramatycznej zamiany doszło gdzieś na tym etapie przejęcia ciała i następnie pomylenia ciała może przez trudność nazwisk.

Jaka w tym rola i wina p. Kopacz? Dwa i pół roku temu katastrofa samolotu zakończyła przedwcześnie w tragiczny sposób życie wielu ludzi. Dziś, dwa i pół roku później ci, którzy mają usta pełne frazesów o „szacunku”, który „należy się” zmarłym przebierają w szczątkach jak przekupka w ulęgałkach. Można p. Ewy Kopacz nie lubić, można mieć jej wiele za złe. Ale obarczanie jej odpowiedzialnością i twierdzenie, że „zawiodła na całej linii” jest podłością, na opisanie której brak słów w słowniku języka polskiego. Zaś te które się w nim znajdują, nie nadają się do użycia.

Dodaj komentarz