Nauka i nauczka

— Jasiu do tablicy. Przeczytaj nam o swoich wakacyjnych przygodach.
Jaś niespiesznie podniósł się z ławki i poczłapał do tablicy. Otworzył zeszyt i zaczął czytać.

We wakacje wybraliśmy się z mamą i tatą na wycieczkę rowerową. Przemieszczaliśmy się głównie ścieżkami rowerowymi aż dojechaliśmy do skrzyżowania ze światłami. Czekamy, czekamy, a światło się nie zmienia. Tata poszedł obadać sprawę i odkrył, że czerwone światło świeci się dla obu kierunków. Uznaliśmy więc, że jest popsute, a ponieważ nic nie jechało przejechaliśmy przez skrzyżowanie. Gdy przejeżdżaliśmy koło zaparkowanego na chodniku samochodu wyskoczyło z niego dwóch panów policjantów i zatrzymało nas.
— No, no! — powiedział pierwszy.
— Od kiedy to wolno przejeżdżać na czerwonym świetle? — zapytał drugi. — Spieszycie się do pożaru? — zażartował.
— Ale te światła są popsute — powiedział tata. — Czekaliśmy ponad dziesięć minut i się nie zmieniły. A poza tym wszyscy mają czerwone, niech panowie popatrzą — wskazał sygnalizatory świecące na czerwono.
— My czekamy od rana. To żadne tłumaczenie. Poza tym zepsute nie zepsute ale czerwone. A na czerwonym nie wolno ani przechodzić, ani przejeżdżać. Rodzice powinni o tym wiedzieć. Czego nauczycie dziecko? Że wolno łamać przepisy?
— Wasza wina jest większa, bo demoralizujecie młodzież — dodał drugi wskazując głową na mnie. — Sto złotych.
— Ale światła są popsute — próbował jeszcze walczyć tata.
— Są w pełni sprawne, proszę pana. One są sterowane czujnikiem. A czujnik reaguje na samochody, a nie na pieszych czy rowerzystów. O! Niech pan patrzy! — funkcjonariusz wskazał nadjeżdżający samochód. Gdy ten zbliżył się do skrzyżowania światło zmieniło się na zielone.
— No ale sam pan…
— Panie — zdenerwował się policjant. — Ja tu nie jestem od filozofowania, ale od egzekwowania przepisów. A przepisy są jasne, nie? Nie wolno, to nie wolno! Świeci czerwone? Świeci. Nie wolno przekraczać jezdni przy czerwonym? Nie wolno. Może się pan odwołać do sądu, ale wątpię czy pan coś wskóra. Bo takie jest prawo. Sto złotych. I tak was traktujemy pobłażliwie, bo powinniście wszyscy zapłacić po sto złotych.

Tata zrezygnowany machnął ręką.

Innym razem tata zabrał mnie do kina. Na przejściu dla pieszych ktoś zniszczył przycisk do zmiany świateł, więc ponieważ nic nie jechało przeszliśmy na druga stronę ulicy znowu przy czerwonym świetle. Jak spod ziemi wyrosło przy nas dwóch funkcjonariuszy. Ciekawe dlaczego oni zawsze chodzą we dwóch? — pomyślałem wtedy — Czyżby jeden umiał czytać, a drugi pisać?
— Jasiu, twoje żarty są niesmaczne — wtrąciła pani. Jasiu zignorował uwagę i czytał dalej.

Funkcjonariusze grzecznie zasalutowali, a jeden zagadnął:
— Rozumie pan dlaczego was zatrzymujemy? Przeszliście na czerwonym świetle.
— Ale tam jest uszkodzony przycisk zmiany świateł. — tata wskazał słup po drugiej stronie ulicy z którego wystawały kable.
— No i co z tego? — zdziwił się funkcjonariusz. — Tamten jest zepsuty, ale ten jest sprawny.
— No ale żeby ten nacisnąć trzeba przejść na czerwonym świetle — triumfalnie zawołał tata.
— I tu się pan myli. Wystarczy do kogoś krzyknąć by nacisnął przycisk z tej strony.
Tata osłupiał. — No… A jak nikogo nie ma?
— To poczekać. Nie wolno przechodzić na czerwonym świetle. Takie jest prawo. 100 złotych.

Tata zrezygnowany machnął ręką — skończył czytać Jasiu.

— Nie zapomniałeś o czymś Jasiu?
— ?
— A wnioski?
— Ach, prawda. — Jasiu przewrócił kartkę. — Wnioski. Wniosek jest tylko jeden. Jak tylko będę mógł wyjadę z tego kraju jak najdalej. Póki mam takie prawo.

Dodaj komentarz