Tabloizacja totalna

Już w czasach zamierzchłych, czyli za tak zwanej komuny było wiadomo, że winę ponoszą nie ci, którzy zbłądzili, coś pomylili, coś zepsuli, ale tak zwane „czynniki obiektywne”. Pierwszy z brzegu przykład – za braki na rynku nie były odpowiedzialne niewydolny system i nieudolna władza, ale groźny spekulant działający wspólnie i w porozumieniu z kułakiem. Z kolei kiepskim zbiorom od samego początku winni byli zarówno rewizjonista niemiecki jak i imperialista amerykański z samolotów zrzucający stonkę na nasze postępowe, socjalistyczne zagony ziemniaków.

Po transformacji tradycja odwracania kota ogonem nie tylko nie trafiła do lamusa historii, ale została twórczo rozwinięta. Wspomnijmy pomroczność jasną albo chorobę filipińską. Albo ostatnio. Firma Amber Gold oszukała tysiące na miliony. Kto ponosi za to winę? Oszukani oczywiście. Wiadomo powszechnie, że oszustwu winien jest oszukany, bo był głupi i dał się nabrać. Pobity jest sam sobie winien, bo dał się pobić. Zgwałcona może mieć pretensje tylko do siebie, bo mogła zamiast kusej sukienki włożyć worek. Itd. Itp. Etc.

Ostatnio dowiedzieliśmy się od prezentera popularnej telewizji, że dlatego telewizje serwują sieczkę, ponieważ widzowie chcą sieczkę oglądać. Gdy p. Grzegorz Miecugow, który to odkrył, kończył studia zespół Pink Floyd w piosence ‚Nobody Home’ śpiewał o tym, co w telewizji „Got thirteen channels of shit on the T.V. to choose from.” Już wtedy w krajach tak zwanych demokratycznych schlebiano najprymitywniejszym gustom. A u nas były dwa kanały telewizji państwowej, a w nich przeważnie zachodnie filmy klasy D. Ale czy to naprawdę wina odbiorców, że polskie niezależne media skorzystały z najgorszych wzorców? A może prawda leży gdzie indziej? Może jest brutalna, choć trywialna – to nie odbiorcy są winni, ale ci którzy decydują o repertuarze, ramówce, programach?

Z prezenterem nie zgadza się dr Łukasz Szurmiński, medioznawca z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. W sukurs redaktorowi od wizji idzie więc Redaktor od fonii. I wali z grubej rury: Szanowny Panie Doktorze – zapraszam Pana bardzo serdecznie do telewizji albo do radia. Niech Pan przyjdzie, popracuje i pokaże co potrafi. Zaiste. Jeśli panu Redaktorowi nie będzie smakował obiadek w restauracji i da temu wyraz, to usłyszy od szefa kuchni: „Szanowny Panie Redaktorze – zapraszam Pana bardzo serdecznie do kuchni. Niech Pan przyjdzie, postoi przy garach i pokaże co potrafi”. A jeśli się p. Redaktorowi nie spodoba film… Wniosek jest oczywisty – winni są słuchacze i widzowie, bo redaktorzy pokazują co potrafią i dają z siebie wszystko. Ewidentnie dogadanie się i ustalenie minimalnego poziomu, poniżej którego żadna stacja nie zejdzie, nawet kosztem słupka oglądalności lub słuchalności, przekracza możliwości. Stoimy twardo na dnie i szukamy sposobu na zejście niżej?

Ale nie tylko media wychodzą naprzeciw zapotrzebowaniu społecznemu. Właśnie w radiu (jeszcze) Tok FM zakończył się lament nad mizerią polskiego szkolnictwa wyższego. A przecież uczelnie, jak telewizje, wychodzą naprzeciw oczekiwaniom społecznym. Społeczeństwo oczekuje, że każdy kto studiuje dostanie tytuł i papier. To też jest wina studentów, że wykładowcy niczego nie wymagają, a wiedza którą przekazują na uczelniach często niewiele wykracza poza tą, którą dysponował absolwent szkoły zawodowej?

PiS maszeruje pod sztandarami Polsko, obudź się. Polsko, czyli co? Kto? Nie Polskę trzeba budzić, ale rząd, parlament. Koalicję i opozycję. Z zapaści cywilizacyjnej bowiem nie da się wyjść w ciągu kilku lat. Trzeba pokoleń. Niedouczony nauczyciel niczego nie nauczy. Niedouczony redaktor niczego nie przekaże. Niedouczony parlamentarzysta niczego nie uchwali. Niedouczonymi ludźmi łatwiej manipulować i napuszczać na siebie. Dawniej tych, którzy zamiast walczyć o przyszłość i rozwój ojczyzny walczyli o partykularne interesy swoje i swoich protegowanych, współdziałali z wrogami na szkodę kraju, określano mianem zdrajców. Dzisiaj…

Nam myśleć nie kazano. Wstąpiłem do partii i poszedłem na kongres. Tam wroga wskazano.

Dodaj komentarz