Po nas choćby potop, macie to jak w baku

Czy można będąc za być przeciw? Można. Wystarczy być posłem lewicy względnie koalicji populistycznej. Niby są za powstrzymaniem zmian klimatycznych i globalnego ocielenia, ale raczej na niby. Uważają, że należy zmniejszać emisję gazów cieplarnianych, głównie dwutlenku węgla. W swoim programie Lewica obiecuje politykę klimatyczną.

Zredukujemy zużycie paliw kopalnych w energetyce na rzecz czystych źródeł energii. Będziemy inwestować w sieci przesyłowe, termomodernizację budynków, panele słoneczne, elektrownie wiatrowe, pompy ciepła i domową produkcję energii. Do 2035 roku większość energii będzie pochodzić z odnawialnych źródeł. Zakażemy importu węgla i uniezależnimy się od gazu z zagranicy.

Czyli będziemy wykorzystywali ekologiczny gaz rodzimy, który podczas spalania nie wytwarza dwutlenku węgla. Koalicja populistyczna jest ostrożniejsza. Najwidoczniej uważa, że taniej wyjdzie rekompensowanie strat powodowanych przez susze, pożary, powodzie, ulewy, tornada, trąby powietrzne, nawałnice i inne ekstremalne zjawiska atmosferyczne niż inwestowanie w odnawialne źródła energii i jak najszybsze odchodzenie od paliw kopalnych. Dlatego

Nie będziemy zamykać kopalń, dopóki będzie w nich węgiel, a koszty wydobycia pozwolą na utrzymanie godnego życia górników i ich rodzin. Nie będziemy zamykać elektrowni węglowych, dopóki będą w stanie pracować. Przyjdzie moment, że w kopalniach skończą się złoża, a elektrownie okażą się przestarzałe. Dlatego udział węgla w polskiej gospodarce będzie spadać w sposób naturalny. Nie zwolnimy osób, które pracują w kopalniach i elektrowniach węglowych. W ich zastępstwie sfinansujemy budowę nowoczesnych, zielonych źródeł energii, które stworzą nowe miejsca pracy. Zmianę tę będziemy wprowadzać systematycznie i racjonalnie.

Najracjonalniejsze było forsowanie rozbudowy węglowej elektrowni Opole, ponieważ pozwala obarczać dzisiaj PiS odpowiedzialnością za zwiększenie zapotrzebowania na węgiel. Na szczęście wyborcy nie sięgają pamięcią zbyt daleko, więc spokojnie można wciskać im kit i wskazywać palcem winnych. Przy czym należy z całą mocą podkreślić, że od siedmiu lat władzę sprawuje PiS, które miało wystarczająco dużo czasu by poprawić wszystkie błędy popełnione przez poprzedników, a nic takiego nie miało miejsca. Dopóki jednak na większość kojąco działa świadomość, że winny jest kto inny, dopóty politycy nie muszą uczyć się na swoich i nieswoich błędach i działać w interesie kraju.

Komisja Europejska zaproponowała, by do 2035 r. wyeliminować zużywające rosyjską ropę samochody spalinowe z ruchu. Parlament Europejski w głosowaniu poparł tę propozycję. Politycy jednak nie byliby sobą, gdyby nie przewidzieli wyjątków. Ferrari czy Lamborhini z silnikami benzynowymi nadal będzie można produkować i sprzedawać. Oczywiście samochody spalinowe nie znikną z dróg jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w roku 2035. Przestaną być produkowane i sprzedawane nowe, stare pozostaną na drogach. Jednak w miarę zwiększania się liczby samochodów elektrycznych spadnie zapotrzebowanie na paliwa, więc liczba stacji benzynowych zacznie spadać, bo to będzie biznes bez przyszłości. Gdzie wtedy będą tankować swoje Ferrari nuworysze z PO, PiS-u czy Lewicy, którzy jak jeden mąż głosowali ‚za’?

Portal wyborcza.biz poinformował, że

Parlament Europejski poparł przepisy, które tylnymi drzwiami wprowadzają od 2035 r. zakaz pierwszych rejestracji w UE nowych aut z silnikami spalinowymi.

Dlaczego „tylnymi drzwiami”? Bo nie zakazano produkcji, lecz nakazano redukcję emisji dwutlenku węgla. W 2025 r. nowy samochód będzie musiał emitować o 15% mniej CO2 niż produkowany w zeszłym roku, a od 2030 r. o 55%.

Telewizja narodowa dostrzegła nie tylko to, że Parlament Europejski przegłosował ograniczenia w rejestracji samochodów spalinowych, ale także i to, że posłowie lewicy jeżdżą wypasionymi furami. W związku z tym radny Dariusz Matecki z Solidarnej Polski zafrasował się. Pan Liberadzki ma dochodu miesięcznie ok. 50 tys. zł. Jeden z jego dwóch samochodów jest warty około 300 tys. Ten pan z całą pewnością będzie mógł sobie pozwolić na zakup samochodu elektrycznego. Pytanie jednak, czy Polaków po 2035 r. również będzie stać na zakup tak drogich aut? Będzie czy nie będzie? Oto jest pytanie! A co będzie, gdy dzięki światłej polityce miękiszona i jego wiernego ministra Polaków nie będzie stać nie tylko na  auto elektryczne, ale także na paliwo do spalinowego? Albo gdy nie będą mieli gdzie mieszkać, bo domy jeśli nie zostaną zalane lub podtopione, to zostaną zrujnowane przez trąby powietrzne i tornada?

Gdy Titanic obrał kurs na zderzenie z górą lodową niczego nieświadomi pasażerowie pląsali w rytm muzyki. Teraz pasażerowie Titanica zwanego Ziemia są świadomi, a mimo to nie protestują. Postradali rozum czy instynkt samozachowawczy?

 

PS.
Za ograniczeniem emisji dwutlenku węgla przez samochody byli Bogusław Liberadzki, Marek Balt, Marek Belka, Robert Biedroń, Włodzimierz Cimoszewicz, Łukasz Kohut, Leszek Miller i Sylwia Spurek. Za poprawką wykluczającą spod regulacji luksusowe auta jak Ferrari czy Lamborghini głosowali jak jeden mąż wszyscy od prawa do lewa, PiS, PO i Lewica z wyjątkiem Róży Thun und Hohenstein z Polski 2050 oraz Sylwii Spurek z Zielonych. Można zapytać czym się poszczególne ugrupowania od siebie różnią, ale po co?

Dodaj komentarz