Obrażani są wśród nas, oskarżani cały czas

Donald Tusk dołączył do elitarnego grona wtajemniczonych, którzy nie muszą robić żadnych badań, nie muszą nikogo pytać, żeby wiedzieć. Ktoś coś zrobi, powie, a oni od razu wiedzą kto został obrażony lub znieważony. Nie pytany o opinię o nowym kierownictwie sztabu wyborczego PiS-u oznajmił, że to jest ciekawy debiut nowego szefostwa kampanii: obrazić równocześnie i Dolny Śląsk, i Łódź. Powiedzieć na początek swojej pracy, że w Łodzi nie będzie spotkania, bo oni chcą być blisko ludzkich spraw. Nie wiem, jak się łodzianie poczuli? Chcą być blisko ludzkich spraw, daleko od łódzkich, co w tym złego? Jak widać nie trzeba wiedzieć jak się łodzianie poczuli, żeby wiedzieć, że poczuli się obrażeni. To duże ułatwienie dla sądów, które jeszcze przed rozpoczęciem sprawy będą wiedziały kto kogo i kiedy obraził.

To, co dawniej było na porządku dziennym dzisiaj zdarza się rzadko albo wcale. Na przykład pojawiający się we śnie aniołowie. Dziś panuje powszechne przekonanie, że „sen mara, Bóg wiara”, a wtedy nie tylko się śnili, ale także informowali, wydawali polecenia i udzielali rad. Dziś nikt się takimi kontaktami nie chełpi, więc nie wiadomo, czy Władysławowi objawił się we śnie anioł i powiedział: „Władysławie! Głoś prawdę, którą ci teraz objawię wszem i wobec, albowiem ona objawiona jest. Nie jest prawdą, Władysławie, że partia, która uzyska nikły procent poparcia zdobędzie jeszcze mniejszy odsetek mandatów. To prawda, że system d’Hondta tak właśnie działa, ale jeśli będziesz głęboko wierzył, że w tych wyborach zadziała inaczej, to pamiętaj, że wiara czyni cuda! Uwierz mi, Władysławie!” I stał się cud! Władysław Kosiniak-Kamysz prawdą dopiero co objawioną podzielił się z opinią publiczną, choć nie ujawnił jej źródła. Bez dobrego wyniku Trzeciej Drogi, bez głosów na nas, nie ma szans, by odsunąć PiS od władzy. Może być super wynik Platformy i dalej będzie rządził PiS z Konfederacjąoznajmił.

O co chodzi? O dostęp do koryta. My do wyborów pójdziemy osobno, a na was spada obowiązek głosowania na nas. Jak zagłosujecie, to wtedy my wraz z nimi migiem utworzymy rząd, a ja zostanę wicepremierem. Jak nas nie wybierzecie, to oni zamiast rządzić z nami będą rządzić z Konfederacją, no i co wy z tego będziecie mieli? Cztery lata temu nie poszliśmy na wspólnej liście i nie pójdziemy teraz. Stracilibyśmy wyborców, stracilibyśmy szanse na pokonanie PiS-u. Nie wynik jednej partii będzie decydował o tym, czy jest w stanie przejąć władzę, ale wynik całej opozycji. To jest prawda najprawdziwsza, albowiem objawiona. Potwierdzona przez PKW wynikami wyborów z roku 2019. PiS poparło 8.051.935 osób, a cała opozycja dostała 8.958.824 głosów. Jak chce Władzio wynik całej opozycji zdecydował, że PiS było w stanie przejąć władzę (otrzymało 51% mandatów).

Jest jeszcze co najmniej jeden powód, dla którego elektorat powinien przestać ulegać pokusie głosowania na inne partie. Otóż obecność Władysława Kosiniaka-Kamysza w rządzie to gwarancja, że wiele spraw pozostanie po staremu. W Nowym Targu i Pszczynie, a pewnie i gdzie indziej także, zmarły kobiety, ponieważ lekarzom sumienie nie pozwalało usunąć ciąże zagrażające życiu. I słusznie nie pozwalało, ponieważ ja jestem zwolennikiem klauzuli sumienia, bo to jest wolność. Ja nie jestem zwolennikiem braku wolności, ale podkreślmy jeszcze jedno: bezpieczeństwo każdego pacjenta jest nadrzędną rzeczą. Być może u Kosiniaka-Kamysza jako polityka sumienie nie jest aż tak ważne, żeby się z nim obnosić, ale jako lekarz odmówiłby pomocy nawet skrzywdzonemu dziecku, ponieważ tu też bym zastosował klauzulę sumienia u siebie w takim przypadku. Jeśli do tego dodać przekonanie, że o tym, czy Polki powinny mieć prawo wyboru — usunąć ciążę czy umrzeć w szpitalu — należy zdecydować w referendum, sprawa wydaje się przesądzona. Bowiem jeśli Tusk naprawdę zamierza z takim koalicjantem kierować państwem, to wszystkie jego deklaracje i obietnice nie są warte funta kłaków. PSL bowiem wielokrotnie dowiodło, że jest równie lojalne, wiarygodne i odpowiedzialne jak Solidarna, a teraz Suwerenna Polska.

Skoro na temat sumienia zeszło, więc malusieńka zgaduj zgadula. Iloma szczegółami różnią się dwa cytaty (nie są dosłowne ze względu na RODO)? Cytat pierwszy:

Nie da się wyliczyć wszystkich ludzi, którzy trafili do władz ponad 400 spółek z bezpośrednim udziałem państwa, tysięcy ich spółek-córek i wnuczek oraz ogromnej liczby spółek, których właścicielami są rozmaite państwowe instytucje. Ponad 437 mln zł pensji i nawet do 45 mln zł nagród wypłaciły giełdowe spółki z udziałem państwa. We władzach 19 takich spółek zasiadało w ostatnich latach 152 ludzi. 90 z nich zostało dzięki temu milionerami lub multimilionerami.

Cytat wtóry:

kontrolują wspólnie blisko 600 spółek skarbu państwa, przedsiębiorstw państwowych, agencji oraz państwowych jednostek budżetowych. Wśród spółek-łupów są największe „tłuste koty” z warszawskiego parkietu, takie jak PKN Orlen, PZU, KGHM czy PGNiG. Prezesi-rekordziści zarabiają po kilka milionów złotych rocznie. Do tego dochodzą stołki w administracji państwowej i samorządach.

Odpowiedź brzmi: skalą.

Na koniec kolejna odsłona sagi ojca, który ma transpłciową córkę i dlatego nie wolno przy nim kpić z Kaczyńskiego. Krzysztof Daukszewicz ujawnił jak honorowo zachowała się redakcja amerykańskiej stacji, która pod hasłem „masz prawo wiedzieć” serwuje prawdę od rana do nocy. Oczywiście tak zwane wolne media nie byłyby wolne, gdyby nie zinterpretowały miast poinformować. NaTemat na ten przykład stwierdził, że Daukszewicz „Znów uderzył w Jaconia”.

Muszę wyjaśnić jedną rzecz. Ze Szkła Kontaktowego odszedłem, ponieważ zaproponowano mi, żebym się w nim pojawiał mniej więcej tak jak Jerzy Iwaszkiewicz z „Uszanowaniem Państwu”. Powiedziałem, że odchodzę, ponieważ taka obecność w programie mnie nie interesuje. Dzisiaj czuję się tak silny, jak Mołdawia po meczu z Polską, więc po przeczytaniu wszystkich ataków na moją osobę, oświadczam, że jeszcze się nie urodził taki pan Jacoń, który by ze mnie zrobił trans i homofoba. Obawiam się jednak, że w legendzie zwolenników pana redaktora, pojawi się pewnego dnia narracja, że feralnego dnia w Szkle Kontaktowym – to Jarosław Kaczyński pierd…głupoty o transpłciowości powoływał się na wypowiedź Krzysztofa Daukszewicza. Bawcie się dobrze, ponieważ bajek nigdy za dużo. Szczególne ukłony ślę pani profesor Magdalenie Środzie i pani redaktor Renacie Kim życząc obu paniom dalszych udanych fantazji na mój temat.

Dla porządku należy wspomnieć, że e-tyczka, p. Środa linczuje Daukszewicza w „Fakcie” nazywając go z właściwą sobie taktem i kulturą „konserwatywnym prykiem”.

To niewłaściwe zachowanie. Pytaniem jest jednak, na ile zasady właściwego zachowania obowiązują w programach satyrycznych, czy tam nie można ich traktować nieco luźniej? Ale zasadniczo Daukszewicz zrobił żart motywowany transfobią, żart konserwatywnego pryka.

Z kolei Renata Kim po pozbyciu się Tomasza Lisa uznała, że dla kogoś, kto jej podpadnie, kogo uzna za niegodnego, nie może być zmiłuj. Nic go nie tłumaczy, żadne przeprosiny nie wchodzą w grę. Uważam, że osoba, która powiedziała coś takiego, nawet jeśli przeprosi, przyrzeknie poprawę to nie zmienia faktu, że pod spodem transfobia w niej tkwi. Uwierzyłabym w przemianę, gdyby pan Daukszewicz poszedł na spotkanie o transpłciowości organizowane przez Piotrka Jaconia, zgłosił się jako wolontariusz do fundacji Transfuzja i tam nauczył się wszystkiego, czego potrzebuje i zamówił książki o transpłciowości, a jest ich sporo w Polsce. Czy takie podejście nie nosi przypadkiem znamion linczu? Renata Kim jest „sojuszniczką osób LGBTQ+”. Po takiej lekcji tolerancji osoby LGBTQ+ mogą spać spokojnie, albowiem ich przyszłość rysuje się w różowych barwach. Oby tylko nie zaczęto ich traktować tak, jak ich sojusznicy traktują ludzi im życzliwych.

Nawet przestępca ma prawo do obrony. Kim i jej podobni najpierw zniekształcają, a wręcz zafałszowują sens wypowiedzi, potem fałszywie oskarżają, a na końcu tego prawa odmawiają. Ale to TVP jest według nich szczujnią!

Dodaj komentarz