Narodowy prąd nie zdrożeje

Portal wpolityce.pl postanowił wykazać w sposób nie pozostawiając żadnych wątpliwości, czarno na białym, że bezpowrotnie skończyła się era imposybilizmu, że teraz wreszcie da się. W tym celu przypomniał słowa premier Ewy Kopacz, która w roku 2014, a więc 7 lat temu, cieszyła się z tego, iż Polsce będą przyznawane darmowe pozwolenia na emisję CO2 do 2030 roku. Po 2019 roku polski prąd nie zdrożeje dla odbiorcówzapewniła Ewa Kopacz. – Chcemy wykorzystać przy każdej nowej inwestycji jak najbardziej nowoczesne metody. Opozycja rozdzierała szaty.

Politycy PiS oceniali, że Kopacz poniosła całkowitą klęskę, ponieważ decyzje podjęte w Brukseli uderzają w polską gospodarkę i spowodują wzrost cen energii. Ich zdaniem premier powinna była zawetować ustalenia ws. redukcji CO2. B. wiceminister gospodarki Piotr Naimski (PiS) dowodził, że „polskim interesem jest wyłączenie Polski (tzw. opt-out – PAP) z polityki klimatycznej UE”. Podobne zastrzeżenia do ustaleń szczytu miał lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro.

Siedem lat później Marek Formela, publicysta, redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej” i portalu Wybrzeze24.pl, postanowił wykazać, że chcieć to móc, że dla chcącego nic trudnego. Wystarczy intensywnie inwestować w elektrownie węglowe, zrezygnować z inwestycji w odnawialne źródła energii, fotowoltaiki oraz zlikwidować działające już farmy wiatrowe, ponieważ

zbudowano nielegalnie i dlatego należy je rozebrać. Jednocześnie ich właścicielom nie powinny przysługiwać żadne odszkodowania. Co więcej, zdaniem PiS o odszkodowania mogą się ubiegać w gminach właściciele nieruchomości, w pobliżu których zbudowano wiatraki.

Jeśli sprawnie i profesjonalnie przygotuje się grunt, to najwięksi pesymiści nie będą w stanie przewidzieć skali sukcesu:

Polscy przedsiębiorcy już zaczynają odczuwać skutki podwyżek energii, a będzie jeszcze gorzej. Do 2030 roku wzrosty dla małych i średnich przedsiębiorców za megawatogodzinę (MWh) mogą wynieść względem 2015 roku nawet 19 proc.

Priorytetem polityki energetycznej PiS-u po przejęciu władzy było wykazanie, że zapewnienia premier Kopacz nie są warte funta kłaków. Pierwsze triumfy można było święcić już pod koniec 2018 roku, gdy mini ster energii Krzysztof Tchórzewski zapewniał, że w 2019 roku gospodarstwa domowe będą miały rekompensaty w wysokości 100%. Oznacza to, że w stosunku do zużycia prądu na poziomie z 2018 roku rekompensaty będą całkowite. Trzeba lepszego dowodu na to, że da się? Dlatego teraz można już śmiało zwalić winę na — w kolejności alfabetycznej — Kopacz, Trzaskowskiego, Tuska, Unię, no bo przecież nie na nieudolność i niekompetencję rządzących.

Według oficjalnych szacunków Komisji UE, która polityków rozmiaru Tuska, Kopacz czy Trzaskowskiego, namawiała na zazielenienie Polski, cena tony CO2 dopiero w 2030 roku miała wynosić 53 euro, w 2040 – 102 euro, w 2050 – 152 euro. W styczniu tego roku cena giełdowa papierów emisyjnych opiewała na 38 euro. Agresywny fundusz inwestycyjny Andurand Capital Management przewidywał wtedy szybki ich wzrost o 150 proc. Dziś tona kosztuje już 80 euro i jest wdzięcznym zaproszeniem do spekulacji.

Nawet dziecko wie, że zaproszeniem do spekulacji jest wysoka cena. Nikt o zdrowych zmysłach nie kupuje tanio, żeby sprzedać drogo, dlatego Polska sprzedaje prawa do emisji, które dostaje za darmo po to, by móc je potem jak pan Bóg przykazał odkupić po rynkowej cenie.

Liczba bezpłatnych uprawnień maleje w oczach z upływem czasu, a rachunki, które płaci Polska i jej obywatele za niefrasobliwość liderów PO rosną w oczach. Z każdych 26 groszy ceny kilowatogodziny, 10 groszy to koszt emisji, przy CO2. Przy 100 milionach ton emisji cenie ze stycznia było to ok. 3,8 mld euro, czyli 16,5 mld zł, przy 80 euro za tonę – więcej niż dwa razy tyle.

Co się dzieje z tymi 3,8 mld euro, jakiego kraju budżet zasilają, czy aby ten kraj nie nazywa się Polska i czy na pewno te pieniądze wydawane są zgodnie z przeznaczeniem, czyli na rozwój przyjaznej klimatowi energetyki, Marek Formela dyskretnie milczy. Oczywistą oczywistością jest bowiem, że choć PO i Tusk od sześciu lat nie rządzą, to ponoszą pełną odpowiedzialność za to, że PiS nie potrafi naprawić ich błędów.

Warto zwrócić uwagę na zdumiewającą zbieżność tego, co mówią politycy obozu rządzącego i sprzyjający im ci, co piszą w mediach (nazwa dziennikarz w tym kontekście jakoś nie chce przejść przez gardło), z przekazem przedstawicieli opozycji. Według PiS-u Tusk i PO to samo zło, według PO PiS i Kaczyński to katastrofa dla Polski. Bezsilni rodacy, którzy jednym i drugim płacą miliony i tracą miliardy, przysłuchują się temu bezradnie. Nie interesuje ich przez kogo tkwią w bagnie zanurzeni po uszy, lecz jak się z tego wykaraskać. Na Twitterze lider Platformy napisał, że ponieważ oni zawalili, a KOD postanowił zaprotestować, to on twardo i odważnie dołączy.

Skapitulowali przed pandemią i drożyzną, ale idą na wojnę z wolnymi mediami. Będę w niedzielę o 19 na Krakowskim Przedmieściu.#lexTVN

Polska wyczekiwała zbawcy na białym koniu, a doczekała się niezguły na siwej chabecie. Wiemy jakie jest PiS. Chcemy wiedzieć czy PO na pewno będzie lepsze.

Dodaj komentarz