Morawiecki zarobił na wacie

Ci, którzy sięgają pamięcią do czasów minionych, wiedzą, że wtedy ceny były ustalane odgórnie. To sprawiało, że pełzająca inflacja nie była tak bardzo dokuczliwa. Problem pojawiał się wtedy, gdy nie dało się już dłużej utrzymywać fikcji i trzeba było dostosować ceny do kosztów wytwarzania. Wynikiem takiego zabiegu był skok cen od razu o kilkadziesiąt procent. Po transformacji ustrojowej ceny nadal rosły, ale o ich wzroście zaczęły decydować prawa podaży i popytu, a sklepy zapełniły się towarami. Warto także pamiętać, że przez cały PRL praktycznie nigdy nic nie taniało. Owszem, gnijące pomarańcze czasem można było upolować taniej, ale to w zasadzie była jedyna dostępna w owych czasach forma „promocji socjalistycznej”.

W ustawie budżetowej na rok 2022 założono, że średnioroczna inflacja wyniesie 3,3%. Sprytnie założono, ponieważ jeżeli dochody budżetu państwa mają wynieść 491,9 mld zł, to każdy dodatkowy procent inflacji zwiększa je o bez mała 5 miliardów. O tym jak celne są założenia i jak bliski mają związek z rzeczywistością najlepiej świadczy budżet na ten rok, w którym założono średnioroczną inflację, proszę zapiąć pasy lub złapać się krzesła, na poziomie… 1,8%! Jak przewidujący są rządowi specjaliści świadczy fakt, że w 2020 roku inflacja w żadnym miesiącu nie spadła poniżej 2%, zaś średnioroczna wynosiła 3,4%. Tak więc to nie żadna wygrana batalia z mafiami watowskimi lecz najzwyklejszy podatek inflacyjny zapewnił budżetowi dodatkowe miliardy złotych.

Inflacja w poszczególnych miesiącach bieżącego roku
I II III IV V VI VII VIII IX X XI XII
102,6 102,4 103,2 104,3 104,7 104,4 105,0 105,5 105,9 106,8 107,8
Uwaga: Analogiczny miesiąc poprzedniego roku = 100

W roku 1970, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, władza postanowiła dokonać korekty podnosząc ceny podstawowych artykułów żywnościowych. Na przykład mięso podrożało wtedy średnio o 17,6%. O ile drożeje dziś można sprawdzić w sklepie. Dotąd bowiem ceny rosły o kilka, góra kilkanaście procent. Odkąd zaszła dobra zmiana coraz częściej rosną o kilkadziesiąt. Co ciekawe w 1970 roku nie podrożał ani prąd, ani gaz. Dzisiaj natomiast na wzrost cen żywności nakładają się gigantyczne podwyżki opłat za prąd (24%) i gaz (od 54% dla gospodarstw domowych do nawet 80%). Jedno, a zwłaszcza drugie zależy od kursu złotego. Złoty jeszcze trzyma się jakoś. Gdy poleci w dół zacznie się inflacyjna jazda bez trzymanki. Wtedy skończyło się wymianą pierwszego sekretarza. Teraz skończy się na niczym.

Szczęście w nieszczęściu, że oprócz PiS-u jest jeszcze Lewica, która ma — jak mawiał Kiepski — pomysła na walkę z inflacją. Pomysł jest równie prosty jak wszystkie przeszłe, obecne i przyszłe lewicowe pomysły. Nie nazywa się, bo nie może, „tarcza antyinflacyjna”. Nazywa się, bo może, „ulga noworoczna”. Zaprezentowali ją czołowi populiści lewicowi, czyli towarzysze Biedroń i Czarzasty. Po pierwsze — obwieścili —  należy obniżyć VAT. Nie chodzi jednak o wprowadzenie liniowego VAT-u, bo im bardziej mętny i skomplikowany system podatkowy, tym sprawiedliwszy. Żeby nikomu nie przyszło do głowy, że lewica chce prostych i przejrzystych podatków Czarzasty od razu zastrzega: żeby ktoś nie pomyślał, że proponujemy VAT liniowy. W ogóle lewica nie proponowała, mądra odpowiedzialna lewica nigdy nie żadnych podatków liniowych. To tłumaczy dlaczego te kraje, w których rządzi lewica nigdy i nigdzie nie osiągnęły dobrobytu.

Lewicowa ulga noworoczna to obniżenie VAT-u nie z wprowadzonych przez Tuska „na chwilę” 23% z powrotem na 22% lecz na 15%. Taka obniżka oznacza, że nie będziemy więcej upychali kieszeni bogatego Morawieckiego, bankiera, który na naszym ubożeniu się, ubożeniu się społeczeństwa zarobił tylko i wyłącznie w tym roku ekstra 33 miliardy złotych na wacie. Zdumiewająca pogarda dla inteligencji sympatyków lewicy zważywszy na fakt, że bardzo znikomy ich odsetek wierzy, że to, co rząd rozdaje nie pochodzi z podatków, że to prywatne „pieniądze rządowe”. Według Czarzastego i Biedronia obniżenie VAT-u z 23 na 15% sprawi, że na każdym litrze benzyny zaoszczędzimy 25 gr. Gdybyż to była prawda! Jeśli cena litra wynosi 100%, to 32% stanowi akcyza, a ledwie 19% VAT. Żeby można było zaoszczędzić 25 groszy benzyna musiałaby kosztować prawie 9 zł.

Drugim elementem genialnego planu jest obniżenie podatku na żywność z 8% do zera. Rozwiązanie genialne w swej prostocie. Ma jednak wadę — na taki ruch musiałaby wyrazić zgodę Unia, o czym duecik B. & C. dyskretnie milczy. Trzeci pomysł jest kopią rozwiązań stosowanych w czasach realnego socjalizmu — rekompensaty. Co ciekawe lewica, która jest wroginią liniowego podatku w tym przypadku proponuje liniowe rekompensaty. Taką samą dostanie więc zarówno zarabiający kilka tysięcy euro europoseł Biedroń jak i pobierający kilka tysięcy zł poseł Czarzasty, otrzymująca tysiąc zł emerytka i zarabiający kilkaset tysięcy zł prezes banku lub spółki skarnu państwa. Tego wymaga bowiem sprawiedliwość społeczna. Rząd Morawieckiego zaproponował rekompensaty, ale rekompensaty, które znów dzielą nas na lepszy i gorszy sort. Tych, którzy będą w stanie dostać te rekompensaty i tych, których z niejasnych nam dzisiaj przyczyn po prostu te rekompensaty nie obejmą.

Jeśli ktoś ma poczucie déjà vu, wydaje mu się, że już gdzieś o takich pomysłach słyszał, to ma rację. Zaproponował je rząd PiS-u, i nazwał „tarcza antyinflacyjna”. Zakłada ona

• Obniżenie stawki VAT na gaz ziemny z 23 proc. do 8 proc. – od stycznia do marca 2022 r.
• Zniesienie akcyzy na energię elektryczną i obniżenie stawki VAT na energię elektryczną z 23 na 5 proc. – od stycznia do marca 2022 r.
• Obniżka VAT na ciepło systemowe (ogrzewanie z kaloryferów) z 23 do 8 proc. – od stycznia do marca 2022 r.
• Obniżenie ceny paliwa przez maksymalne zmniejszenie akcyzy – do końca maja 2022 r.
• Wdrożenie dodatku osłonowego. […] Dodatek będzie wypłacany w dwóch ratach i będzie to 400-1437,5 zł w zależności od liczebności rodziny

Trudno zgadnąć po co lewica wyrywa się z programem, który już de facto został wprowadzony. Naprawdę liczy na to, że zyska sympatyków chełpiąc się, że PIS realizuje jej postulaty? Nie wiadomo. Wiadomo za to na pewno, że powierzenie jej władzy to dalsze pogłębianie zapaści gospodarczej. Nie da się bowiem zdusić inflacji dosypywaniem pieniędzy, tak jak nie da się ugasić pożaru dmuchając na płomień. Próbowali tej sztuki towarzysze w latach 70. i 80. Skutki były opłakane, a inflacja w 1990 roku osiągnęła 685,8%.

Pod światłym przewodem Czarzastego i Biedronia, bez pomocy Zandberga, który ostatnio gdzieś zniknął, lewica rozpada się. Performance obu panów to ewidentne chwytanie się brzytwy przez tonącego. Być może nabrał by się na to elektorat PiS-u gdyby nie to, że on wierzy wyłącznie w bajki opowiadane i obietnice składane przez swoich.

Kłopoty zdrowotne (proszę wybaczyć jeśli przez jakiś czas wpisy nie będą się pojawiać) nie pozwalają mi na wywarzanie otwartych drzwi (lekarz kazał unikać wysiłku fizycznego, o umysłowym nie wspominał), więc puenta będzie cudza:

Opozycja, która chce grać rolę opozycji konstruktywnej, w istocie staje się opozycją koncesjonowaną. Albo taką, która będzie podejrzewana o dogadywanie się z władzą za plecami swojego elektoratu. PiS dobrze to wie i rozgrywa naiwnych przeciwników, kiedy tylko potrzebuje.

Część opozycji – choć mija już szósty rok budowania Budapesztu w Warszawie – wciąż nie rozumie, że czasy są nadzwyczajne, że władza nie jest zainteresowana współpracą, lecz szlifowaniem własnego wizerunku, że w systemie pisowskim opozycja ma pełnić rolę zdrajców i gwarantować pozory systemu demokratycznego.

Władza wciąga opozycję w swoją grę, gdyż chce ją zdyskredytować. A gdy opozycja deklaruje realną pomoc – jak przy kryzysie na granicy – jest od razu skreślana jako niepoważna i niegodna zaufania. Z autokracją trzeba wygrać, a nie dawać się rozgrywać. Na Węgrzech udało się to zrozumieć dopiero w trzeciej kadencji Fideszu.

Dodaj komentarz