Kali być angry!

Amerykanie jak wiadomo mają prawo i prawników. Oczywiście nie tylko, ale głównie. Mają także władzę nad internetem, bowiem administrowaniem serwerami DNS i przydzielaniem nazw zajmuje się amerykańska organizacja ICANN, czyli Internet Corporation for Assigned Names and Numbers. Gdy jakiś amerykański sąd uzna, że jakaś witryna łamie amerykańskie prawo, to może bez problemu odciąć dostęp do niej całemu światu. Ta możliwość tak rozentuzjazmowała senatora Joe Liebermana, że przedłożył Senatowi projekt ustawy o nazwie „Ochrona cyberprzestrzeni jako dobra narodowego” (plik PDF), który zakłada, w największym uproszczeniu, że prezydent USA miałby prawo do zmuszania krajowych dostawców internetu do odcinania połączeń w wypadku zagrożenia bezpieczeństwa. A także „zawieszania” części lub całości sieci na czas nieokreślony.

Jednakże główną działalnością eksportową Stanów Zjednoczonych Ameryki jest ściganie po świecie wszystkich, którzy mają czelność w jakikolwiek sposób wykorzystywać amerykańską „własność intelektualną”. Należy jednakowoż mieć na względzie, że jacy intelektualiści, taka własność. Dlatego na przykład właściciel kawiarni Hungry Hobbit w Birmingham i właścicielka pubu The Hobbit w Southampton zostali oskarżeni przez prawników firmy Saul Zaentz Company o bezprawne wykorzystywanie amerykańskiej „własności intelektualnej” jaką stanowi wymyślona przez angielskiego pisarza postać. Warto pamiętać, że cała ta amerykańska „własność intelektualna” to w głównej mierze postaci, które powstały w różnych krajach, głównie europejskich, a Amerykanie tylko w mniej lub bardziej legalny sposób przerobili je na postaci filmowe. Gdy zaś wspomnimy początki amerykańskiego przemysłu rozrywkowego jasnym się stanie kto najgłośniej teraz ryczy „łapać złodzieja”.

Jednak ostatnio coś paskudnie zazgrzytało. Okazało się nagle, że cały ten system oparty o prawników, pozwy, sądy, amerykańskie, czyli najlepsze na świecie, prawo jest bezradny jak niemowlę i bezsilny jak tygrys w klatce. A te tysiące patentów, licencji, pozwoleń, umów, aktów i unormowań tyle warte, ile wart jest papier na którym je spisano. Co się stało? Pilny uczeń, którym pogardzano, którego przez wieki upokarzano wreszcie podniósł głowę. I teraz zaczyna dyktować warunki.

Co w tej sytuacji robią „pokrzywdzeni”? To oczywiste – w te pędy pędzą do sądu. Koalicja USA, Unii Europejskiej i Japonii zaskarżyła Chiny do Światowej Organizacji Handlu (WTO) o blokowanie w interesie swoich firm eksportu metali ziem rzadkich, niezbędnych dla zaawansowanych technologii. To niesłychane, szokujące, że nie Unia, nie Stany, ale jakieś Chiny blokują cywilizowanemu światu dostęp do dóbr, które mu się należą jak psu micha. Dlatego komisarz UE ds. handlu Karel De Gucht szlocha: Chińskie restrykcje na metale ziem rzadkich gwałcą zasady międzynarodowego handlu i muszą być zniesione. Te restrykcje szkodzą naszym producentom i konsumentom w UE, a także producentom pionierskich zastosowań w dziedzinie wysokiej technologii i „zielonego” przemysłu na całym świecie. Przedstawiciele Unii powiedzieli agencji Reuters, że szacują straty Unii z powodu chińskich restrykcji na miliardy euro. Nie zdradził ile kosztuje Chiny protekcjonistyczna polityka Unii…

Wybitny polski polityk powiedział kiedyś, że kończy się cywilizacja białego człowieka. I miał rację, bo owszem. Kończy się. Tyle, że bynajmniej nie dlatego iż prezydentem supermocarstwa został Obama. Kończy się dlatego, że biały człowiek pogrąża się coraz bardziej w szaleństwie, skoro przychodzi mu do głowy by zastrzegać pojedyncze słowa, nazwy, imiona postaci i pozywać tych, którzy ich używają. By patentować zmiany w genotypie roślin. Jeśli ktoś nie odróżnia Oskara Kolberga od Oscara rozdawanego w Ameryce, zastrzega nazwę Kubuś Puchatek®, choć akurat ta nazwa to wyłącznie polski patent (bo jak wiadomo Kubuś w oryginale także była kobietą), słowem rzuca kłody pod nogi postępu i innowacyjności, to ewidentnie nie jest przy zdrowych zmysłach.

Swoją drogą czyż nie wzruszająca jest troska, z jaką amerykański prezydent pochyla się nad losem amerykańskich robotników gnębionych przez Chińczyków? Oznajmił był właśnie, że w walce z Chinami o metale ziem rzadkich chodzi o zapewnienie amerykańskim robotnikom uczciwych warunków do rywalizacji na globalnym rynku. Musimy zapewnić sobie kontrolę nad przyszłością naszej energetyki i nie pozwolimy, by przemysł energetyczny zapuścił korzenie w jakimś innym państwie tylko dlatego, że wolno mu łamać zasady – zapowiedział wczoraj w specjalnym wystąpieniu. Ciekawe, co zrobi, żeby sobie „zapewnić kontrolę”. Wypowie wojnę? Zabroni chińskim władzom dbać o chińskich robotników i nakaże dbać o amerykańskich? Wyłączy Chińczykom MS Skype’a?

Dodaj komentarz