A na garnku tak jak drut napisane było "mjut"

Zauważcie Bracia i Siostry, że ufają nam ludzie z zewnątrz, ale co ważniejsze, ufa nam Bóg. Czy godzi się Go zawieść? — pyta dramatycznie Metropolita Przemyski w liście na I Niedzielę Wielkiego Postu a.d. 2012. Właśnie (po polsku exactly), godzi się?

W czasie kontroli ustalono, że były produkowane przy użyciu zmechanizowanych linii technologicznych, według powszechnie stosowanych metod, i nie posiadały jakiegokolwiek związku z tradycyjnymi metodami pozyskiwania stosowanymi od wielu lat przez benedyktynów. Poza tym surowce użyte do produkcji pochodziły z zagranicy (np. śledzie z obszarów północno-wschodniego Atlantyku). Oznakowanie powyższych produktów może wprowadzać konsumenta w błąd co do istnienia produktu, cech produktu, a w szczególności co do sposobu ich wykonania – poinformowała w poniedziałek, 12 marca, Gazetę Izabela Zdrojewska, rzecznik Głównego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.

Ale to nic takiego. Jeśli nawet oszukiwali, to dlatego, że nie nadążali, tłumaczy Małgorzata Kozień, kierownik Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych: Uwagi zapisane w raporcie nie są niczym nadzwyczajnym, to wyniki standardowej kontroli. Takie uchybienia zdarzają się często, bo producenci nie nadążają za zmianami w przepisach. Dlatego urzędnicy nie tylko nie ukarzą zakonników, ale wręcz ich przeszkolą. W lutym spotkaliśmy się z przedstawicielami opactwa i daliśmy im czas na wprowadzenie zmian w opisach produktów. W marcu zorganizujemy dla nich specjalne szkolenie, jak reklamować produkty, by być w zgodzie z przepisami – mówi Kozień nie zdradzając na czyj koszt.

Skąd taka niebywała wyrozumiałość? Jak to skąd? Przecież chodzi o zakon! Sługi boże! I o ich „ekologiczne”, „naturalne” wyroby – udające domowe przetwory słoiczki przykryte płótnem i przewiązane jutowym sznurkiem. Słona cena sugeruje zaś, że miody, przetwory i nalewki to zaiste frykas i rarytas. Przykładowo miód lipowy, który – jak się okazuje – wcale nie pochodzi z przyklasztornej pasieki, kosztuje 22 zł (w „normalnym” sklepie za taki sam żądają 15 zł). Dlaczego taki drogi? Bo kosztuje cała procedura. Substraty są dokładnie dobierane, a końcowy produkt testuje komisja zakonna. Ręczymy za jego jakość – wyjaśnia jeden z braci, ojciec Sawicki. Ze skromności nie wyjaśnia z ilu i jakich substratów składa się miód lipowy à 22 zł szt.

P. Kozień tłumaczy na koniec: Nie ma czegoś takiego jak produkt naturalny, można mówić o produktach tradycyjnych. Żeby coś zostało za taki uznane, wystarczy, że istnieje na rynku 25 lat. Wtedy producent może otrzymać specjalny certyfikat. Naturalnie z całą pewnością można za to mówić o jeleniu, czy jak kto woli baranku, który wierzy, że jeśli duszpasterz, to na pewno uczciwy, na pewno go nie oszuka i nie oskubie wciskając drożej to, co taniej można kupić w sklepie obok.

Nasza wiedza ostatnio powiększyła się niebotycznie. Dzięki instytucjom państwowym wiemy już z całą pewnością, że sól przemysłowa nie szkodzi, a wyroby bendyktynów, choć ani ekologiczne, ani naturalne, to też nie szkodzi.

Dodaj komentarz